logo

FicSpire

Kontrakt Alfy

Kontrakt Alfy

Autor: Piotr Woźniak

005
Autor: Piotr Woźniak
21 kwi 2025
Neah – Ja… ja nie wiem, co to jest Krew Tojadu? – szepczę. Marszczy brwi. – Twój brat mówił, że znasz się na roślinach. – Ja… – Nie miałam odpowiedzi. Nie pamiętałam, nie do końca. – Krew Tojadu to Tojad karmiony naszą krwią. Liście mają czerwoną barwę. Nie wyobrażam sobie, żeby dziecko wiedziało, co to jest, bo nie rośnie swobodnie. Historia twojego brata się nie klei. – Ach. – Nie spocznę, dopóki nie dowiem się, kto to zrobił, Neah. – Jego karmazynowe oczy zwężają się. – Sprawię, że zapłacą za cierpienie, którego doświadczyłaś. – Siada na krawędzi biurka, przyglądając mi się. – Teraz musisz zobaczyć się z kimś w sprawie infekcji. Milczę, wciąż próbując przetrawić wiadomość, że zostałam wrobiona. Dlaczego mój brat nigdy tego nie rozważał? – Chodź, pokażę ci naszą sypialnię. Możesz wziąć prysznic, zanim zobaczymy się z lekarzem stada. Zamarzam w miejscu, nie ruszam się. Czy on właśnie powiedział „naszą sypialnię”? To znaczy, że będziemy dzielić sypialnię? Chyba myśli, że może uprawiać ze mną seks, kiedy tylko zechce, skoro jestem jego kontraktową narzeczoną. Dreszcz przebiega mi po plecach na tę myśl. Spoglądając w górę, widzę, że mi się przygląda. Stoi w otwartych drzwiach, czekając na mnie. Upewniając się, że suknia mnie zakrywa, wychodzę na korytarz. Nikogo nie było w pobliżu, a korytarze były ciche. Podczas gdy szliśmy, Alfa Dane opowiadał mi, co znajduje się w każdym pokoju, ale wydawał się bardziej skupiony na doprowadzeniu mnie do sypialni. Jego sypialnia jest ogromna, z wielkimi oknami, tak jak reszta domu. Łóżko stało przy ścianie. Wokół niego cienkie draperie wisiały z sufitu, ale były związane przy każdym słupku łóżka. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że wanna i prysznic znajdowały się w tym samym pomieszczeniu. Tylko toaleta była w małym pokoju z boku prysznica. Żadnej prywatności. Choć on zdawał się tym nie przejmować. Podskakuję, gdy czuję jego ciepły oddech na mojej skórze. – Nie musisz się bać. Może i nie czuję jego zapachu, ale on wyczuje zmiany w moich emocjach. Przechodząc przez pokój, otwiera szklane drzwi do prysznica i włącza go. W momencie, gdy zamyka drzwi, para z prysznica szybko zaparowuje szkło. A ja wciąż się boję. Nie dał mi żadnej wskazówki, czego ode mnie oczekuje. – Hej. – Jego szorstkie palce unoszą moją twarz. – To tylko ty i ja, a na razie pozwolę ci wziąć prysznic w spokoju. Odchodząc, wyciąga telefon z kieszeni i coś przy nim majstruje, po czym kładzie go na szafce nocnej. – Alarm jest ustawiony na dziesięć minut. Wrócę wtedy. Przyniosę ci coś do ubrania, więc po prostu zostań w ręczniku. Rozumiesz? Wpatruje się we mnie, czekając na odpowiedź, a ja tylko kiwam głową. Dziesięciominutowy prysznic. Miałam szczęście, jeśli dostawałam minutę prysznica w domu, a woda zawsze była zimna. Rusza w stronę drzwi i z ręką spoczywającą na klamce odwraca się przez ramię. – Chciałbym, żebyś więcej mówiła, Neah. Alfa Dane zostawia mnie w spokoju, a ja pędzę do prysznica, jakbym była w jakiejś krainie fantazji i to wszystko było snem. Może i tak było, może zaraz obudzę się w piwnicy mojego domu. Zapachy mydeł i szamponów są boskie, gdy je w siebie wcieram. A moje włosy nigdy nie były tak czyste. Rana na moim brzuchu piekła, gdy uderzyła w nią gorąca woda, ale nie dbałam o to, było warto. Ktoś w pokoju odchrząkuje i zamieram. Dziękując parze za utrzymywanie mnie w półukryciu. – Neah, skończyłaś? Alarm zadzwonił pięć minut temu. – Głos Alfy Dane'a wydaje się tutaj głośniejszy. Tak bardzo pochłonęła mnie wolność prostego prysznica, że nawet nie usłyszałam alarmu ani powrotu Alfy do pokoju. – Już idę – mamroczę, zakręcając wodę i owijając się ręcznikiem, aby ukryć okropieństwo pod spodem. Wychodząc, widzę już, że moja podarta suknia, bielizna i znoszone sandały zostały usunięte z podłogi. Alfa Dane siedzi na końcu łóżka z czymś, co wygląda na złożone ubrania na kolanach i parą butów sportowych. – Niewiele, bo nie mamy nikogo z tak małą talią jak ty. – Uśmiecha się, podając mi ubrania. Pasująca granatowa bluza i spodnie dresowe. – Na razie będziesz musiała obejść się bez bielizny. Powinna być tutaj z samego rana jutro. Obserwuje mnie z uniesioną brwią, gdy wciągam spodnie dresowe i naciągam bluzę przez głowę przed zdjęciem ręcznika. Może był przyzwyczajony do kobiet paradujących przed nim lub rzucających się na niego, bo miał władzę, ale ja taka nie byłam. – Chodźmy. – Wstaje i tym razem idę za nim. Coś mi mówiło, że jeśli nie zajmę się tą raną, to wprawi go to w zły nastrój. Lekarka stada była młoda, w przeciwieństwie do tego w domu, który był stary i bał się pozwolić komukolwiek przejąć od niego obowiązki. Uśmiecha się do nas, gdy wchodzimy do szpitala stada i upina swoje ciemne włosy w kok. – Raven, to jest Neah. – Alfa Dane przedstawia mnie z uśmiechem. Trzymam wzrok nisko, słysząc, jak Raven mówi: – Alfa Dane, jaki jest problem, poza dziwnym zapachem, który ze sobą przyniosła. Nie brzmiało to jak złośliwy komentarz, do jakich byłam przyzwyczajona, ale raczej komentarz z ciekawości. – Sama ci powie, gdy znajdzie swój język. – Mam ranę – szepczę. – I się nie goisz? – pyta Raven, zdezorientowana. – Nie mam swojego Wilka. – Nienawidziłam tego mówić. To było tylko ciągłe przypomnienie, że nie pasuję. – Jej Wilk został związany, gdy była dzieckiem. – Mówi jej Alfa Dane. – Dlatego jej zapach jest dziwny. Jej Wilk tam jest, zamknięty, czekając na uwolnienie. Moje oczy podnoszą się tylko po to, by zobaczyć, jak on wpatruje się prosto we mnie. Zawsze wierzyłam, że mój Wilk zniknął. Nie że jest uwięziony. Ciemne oczy Raven zawisają na mnie. – Wow, okej. – Chwyta mnie za rękę. – Tędy, rzućmy okiem na tę twoją ranę. Prowadzi mnie do pustego pokoju i prosi, abym położyła się na łóżku i pokazała jej moją ranę. Podnosząc bluzę, tylko na tyle, żeby mogła zobaczyć ranę. Jej oczy rozszerzają się, przebłysk wściekłości przelatuje przez nie, gdy ogląda zainfekowaną ranę i siniaki, które ją otaczają. Jej palce ostrożnie naciskają wokół rany. – Jak dawno? – Kilka dni – mamroczę, choć nie byłam pewna. Każde pobicie zlewało się w kolejne. Każdy dzień, w którym nie zostałam uderzona, był dobrym dniem. Raven kręci głową. – To było dawniej niż kilka dni temu, infekcja miała co najmniej tydzień na rozwój. – Neah, musisz nam powiedzieć prawdę. – Rozkazuje Alfa Dane. – Nie wiem. – NEAH! – Jego głęboki głos dudni we mnie i zamykam oczy, bojąc się jego gniewu. Gniew przynosił karę, kara przynosiła ból. – Przysięgam, nie wiem. Pobicia, zdarzają się tak często, że po prostu… Nigdy nie jestem bez siniaków. Zapadła cisza, bałam się otworzyć oczy. Alfa Trey powtarzał to w kółko, że jeśli ktokolwiek się dowie, uczyni moje życie nieszczęśliwym, bardziej niż już było. Kiedyś zastanawiałam się, kto kiedykolwiek dowie się prawdy, której jeszcze nie zna. A teraz siedziałam w szpitalu innego stada, ujawniając mój mroczny sekret. – Wylecz ją! – Krzyczy Alfa Dane po tym, co wydaje się wiecznością. Wychodzi z pokoju, wyciągając telefon z kieszeni. – Będziesz musiała wybaczyć mojemu bratu. Ma krótki lont, zwłaszcza jeśli chodzi o takie rzeczy. – Mamrocze Raven, delikatnie oglądając moją ranę. – Twojego brata? – szepczę, otwierając oczy. – Ach, widzę, że cię poinformował. Domyślam się, że nie powiedział ci, że Jenson jest również naszym bratem? Kręcę głową, domyślam się, że Jenson był jednym z mężczyzn, którzy przyszli do domu mojego brata. Chichocze. – Jenson jest uważany za Gammę naszego brata. – Gamma? – Nigdy nie słyszałam tego terminu. – Yep, a Alfa Dane ma stosunek miłości i nienawiści do mojej pracy tutaj. Chce, żebym reprezentowała naszą rodzinę, ale wie, że jestem w tym dobra. – Sięga po słoik kremu z szafki. – Teraz to trzeba nakładać trzy razy dziennie. Powinno to oczyścić infekcję, jeśli nie zmieni się za kilka dni, zajrzę jeszcze raz. Mój brat czeka na ciebie na zewnątrz. – Dzięki – mamroczę, biorąc od niej słoik kremu. Spojrzałam na etykietę, ale nie umiałam jej przeczytać. Nigdy nie nauczyłam się czytać. Kiwa głową w moją stronę, gdy spieszę się, by znaleźć Alfę Dane'a przez telefon, krzyczącego na kogoś. Rozłącza się, gdy tylko mnie widzi i pyta, co powiedziała Raven. – Krem, trzy razy dziennie. – Pokazuję mu słoik, a on mi go odbiera. – Dobrze, chodź. – Rusza przed siebie, a ja muszę biec, żeby za nim nadążyć. Podążam za nim przez dom do biura. – Pokaż mi. – Rozkazuje, zdejmując pokrywkę ze słoika. Nie podlegało to negocjacjom, nie po tym, jak chwilę wcześniej użył tego samego tonu, zanim rozerwał mi sukienkę. Powoli podnosząc bluzę, kuca przede mną i delikatnie smaruje ranę zimnym kremem. – Nie chcę, żebyś mnie okłamywała, Neah. Nigdy. Jeśli nie pamiętasz, to musisz mi powiedzieć. Jasne? Nie chcę zgadywać, co masz na myśli. – Okej. – Nie mogłam nic więcej powiedzieć, byłam zbyt skupiona na cieple jego dłoni. Jedna naciska na moje dolne plecy, trzymając mnie stabilnie, podczas gdy druga delikatnie wciera krem w moją ranę. Do tej pory jedyny dotyk, jaki otrzymałam od innego mężczyzny, to pobicie. – Przestań wstrzymywać oddech. – Mówi mi, wstając. – Nie zamierzam cię skrzywdzić. Wydawało się to niemożliwe do uwierzenia, biorąc pod uwagę moją przeszłość. Czyn, słowa wychodzące z niego. To po prostu nie wydawało się prawdziwe.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

005 – Kontrakt Alfy | Czytaj powieści online na FicSpire