logo

FicSpire

Kontrakt Alfy

Kontrakt Alfy

Autor: Piotr Woźniak

007
Autor: Piotr Woźniak
21 kwi 2025
Neah – Wiesz, że naprawdę podobasz się mojemu bratu? – Raven uśmiecha się do mnie, wpychając sobie do ust babeczkę. Moje oczy wystrzeliwują w jej stronę znad śniadaniowego stołu. Została wyznaczona do pilnowania mnie, podczas gdy Alfa Dane załatwiał te sprawy, o których wspomniał. Najwyraźniej moja uwaga o samotności skłoniła go do zmiany zdania. Nie powiedział mi, dokąd się wybiera, a ja nie pytałam. Uważałam, że to nie moja sprawa. – Jesteś ładniejsza niż poprzednia – mamrocze Raven, odrywając mnie od myśli. – Poprzednia? – o mało co nie dławię się sokiem. – Jesteś jego zakontraktowaną partnerką, prawda? Kiwam głową. – Naprawdę myślałaś, że jesteś pierwsza? To nie było coś, co przyszło mi do głowy. Bardziej martwiłam się tym, co Alfa Dane zamierza ze mną zrobić. Nie wykonał żadnego ruchu, poza przytulaniem mnie do siebie podczas snu. Nie próbował wsunąć ręki między moje uda. Nie nalegał, żebym spała nago, nic. A to tylko pogarszało sprawę. Czekanie na nieznane. Nie wyglądał na mężczyznę, który by czekał. – Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej – dodaje, sięgając po kolejną babeczkę. – Zostanę na dłużej? – Nie byłam przyzwyczajona do tych zwrotów ani do tego, jak mówiła do mnie tak swobodnie. Rozkazy i znęcanie się, do tego byłam przyzwyczajona. – Pewnie nie powinnam ci tego mówić, ale powinnaś być przygotowana – bierze głęboki oddech. – Mój brat szuka swojej partnerki od dawna. Ma dwadzieścia osiem lat. Nie ma jeszcze spadkobiercy. Tamte, one zostają nie dłużej niż kilka tygodni, niektóre uciekają. Niektóre są zabijane – mówi mi wzruszeniem ramion, jakby to było normalne. – Bo nie dają mu spadkobiercy? Kręci głową. – Bo traci zainteresowanie. – Dlaczego mi to mówisz? – szepczę. Wolałabym nie wiedzieć, czy mam zostać zabita. – Coś w tobie jest. Patrzy na ciebie inaczej. Widziałam to w szpitalu. Jej słowa niekoniecznie sprawiają, że czuję się lepiej. Wszyscy patrzyli na mnie inaczej. Zawsze tak było z powodu mojego dziwnego zapachu. – Twoim największym zmartwieniem będzie, jeśli znajdzie swoją prawdziwą partnerkę – mamrocze. Beta Kyle był moją prawdziwą partnerką i odrzucił mnie, gdy tylko skończyłam osiemnaście lat. Wpadł do piwnicy w środku nocy i wykrzyczał swoje odrzucenie. Bił mnie na kwaśne jabłko, dopóki nie zaakceptowałam jego odrzucenia. – Masz partnera, prawda? Widzę to po tym, jak twoje oczy właśnie zadrżały. – Miałam – szepczę. – On mnie odrzucił – przypominam sobie ból z tamtego momentu, a nie tylko z pobicia. Jakby moje serce było wyrywane z mojej piersi. A ponieważ poczułam więź, mój brat związał mnie po raz drugi. Wtedy przestałam być w stanie leczyć się jak wszyscy inni. – Wiem, jak to jest. Mój mnie odrzucił – wzdycha. – W momencie, gdy dowiedział się, z jakiej watahy pochodzę i kim jest mój brat, nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. W każdym razie, jak mówiłam, wydaje się, że podobasz się mojemu bratu, bardziej niż jakakolwiek inna kobieta. Czy to ma mnie uszczęśliwić? Wiedząc, że mogę po prostu wytrzymać trochę dłużej niż inne. Ponieważ mnie lubi, może trzymać mnie jak cenny skarb. Raven zabiera mnie ze sobą do szpitala. Musiała pracować i najwyraźniej Alfa Dane kazał jej nie spuszczać mnie z oczu, chyba że miałam iść do łazienki. Może myślał, że będę jak niektóre z jego innych narzeczonych i ucieknę. Jakbym miała na to energię. Nikt nie przychodzi do szpitala. Raven spędza większość czasu na robieniu inwentaryzacji. Posiadanie szpitala w watasze wydawało się prawie bezcelowe. Nikt go nie potrzebował, wszyscy mogli się leczyć. – Hej – uśmiecha się, podchodząc do mnie. – Będę tu jeszcze przez jakiś czas, więc przyniosłam ci trochę tandetnych magazynów do poczytania. Raven wysypuje je na stół przede mną z uśmiechem, a ja tylko się na nie gapię. Nie miałam pojęcia, kim są ludzie na zdjęciach, ani nie miałam pojęcia, co o nich napisano. – Nie twój gust? – pyta z ciekawością. Kręcę głową, nie chciałam przyznać się do kolejnego sekretu. Wpatruje się we mnie zza lady, jej oczy powoli zwężają się w szparki. – Nie umiesz czytać, prawda? Skąd wiedziała? Kręcę głową, czując, jak płoną mi policzki. – Domyślam się, że nie chodziłaś do szkoły? – Nie. – To było takie żenujące, że musiałam się do tego przyznać. Która dwudziestodwuletnia osoba nie umie czytać ani pisać? – Czy twój brat o tym wie? – Nie. – Cóż, przynajmniej teraz mam coś do roboty poza liczeniem – uśmiecha się do mnie i siada na krześle obok mnie. Mijały godziny, a ja nadal nie mogłam tego opanować. Ale była cierpliwa i wciąż próbowała. Nagle chwyta kawałki papieru, tasuje je wszystkie w stos i wsuwa do jednej z szuflad. – Mój brat wrócił. – Skąd wiesz? – Watahowa sprawa. Kilka sekund później drzwi otwierają się na oścież. Alfa Dane rusza w naszym kierunku. Wyglądał na wściekłego. Jego karmazynowe oczy były ciemniejsze niż zwykle. Jego brew była zmarszczona i cała jego uwaga skupiona była na mnie. – Muszę porozmawiać z moją partnerką! – warczy na Raven. – Jasne – mamrocze i szybko ucieka, zostawiając mnie samą z nim. Czeka, aż zniknie z pola widzenia i odwraca się do mnie. Moje oczy opadają na ziemię, gdy jego głos dudni w szpitalu. – Gdzie podział się Trey? – Co? – Mam powtarzać? Otwieram usta, żeby mu powiedzieć, że nie rozumiem, ale nie mam szansy się odezwać. – Nikogo tam nie było, Neah. Nikogo – czuję jego spojrzenie na sobie. To nie miało sensu. Jak mogło nikogo nie być? – Domy puste. Dom watahy pusty. Gdzie oni się podziali, Neah? Kręcę głową, zdezorientowana. – Ty… poszedłeś zobaczyć się z moim bratem? – szepczę, odmawiając spotkania z jego spojrzeniem. – Czy to wszystko było kłamstwem? – Gestykuluje w moją stronę. – Ustawką, żebyś mogła zdobyć na mnie jakieś haki? – Był taki zły. – Czego chce Trey? Zamykam oczy jak zawsze. Było łatwiej, jeśli nie widziałam nadchodzącego pobicia. – NEAH! – Jego palce chwytają moją brodę. – Powiedziałem, że nigdy nie będziesz musiała się mnie bać. Ale to było wtedy, gdy wierzyłem, że ci pomagam. Otwórz cholerne oczy i spójrz na mnie! Łzy wyciekają z moich zamkniętych oczu. Raven się myliła, to będzie mój koniec. Otwierając oczy, widzę jego karmazynowe spojrzenie. Powoli jego twarz zaczyna łagodnieć. – Nie wiesz, o czym mówię, prawda? – Nie – mamroczę. Puszcza moją brodę. – Wataha jest pusta! – Opuszczona? – szepczę. – Nie, nic nie zniknęło, wszystko jest nadal obecne, ale nigdzie nie było Wilków. To tak, jakby po prostu zniknęli i zaufaj mi, szukaliśmy. Powiedziałaś, że nie robią biegów watahy, ale najwyraźniej coś robią. – Nie wiem – przełykam ślinę. – Nigdy nie opuściłam watahy aż do wczoraj. Ja… nigdy nie poszłam dalej niż do ogrodów – marszczę brwi. – Ale czasami dom był pusty. Jeśli nie byłam zamknięta, kradłam kawałki jedzenia. – Jak często? – pyta. – Co kilka miesięcy, myślę. Gdyby nie te czasy, kiedy dom był pusty, pozwalając mi kraść jedzenie, prawdopodobnie umarłabym z głodu lata temu. – Nikt o tym nie mówi? Kręcę głową. – Jesteś pewna, Neah? – Mogą, tylko nie wtedy, gdy jestem w pobliżu. Nagle wyciąga do mnie rękę. – Chodź, wracamy do domu. Jego duża dłoń otacza moją małą, gdy podciąga mnie z krzesła i przyciąga do swojej piersi. Jego ramiona mocno mnie obejmują, wyciskając powietrze z moich płuc. – Lepiej, żebyś mnie nie okłamywała, Neah. Nie toleruję kłamców. – Obiecuję – szepczę, próbując zignorować ból rany, a zamiast odwracać wzrok, nie mogłam się powstrzymać od wpatrywania się w niego. Nawet bez mojego Wilka w tej chwili, mogłam poczuć jego moc i była ona oszałamiająco upajająca.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

007 – Kontrakt Alfy | Czytaj powieści online na FicSpire