Torin pobieżnie sprawdza salę, a potem sennie kiwa głową i odsyła Laurę do domu. Wygląda na kompletnie wyczerpanego.
– Tori, nie zamierzasz prowadzić, prawda? – pytam ostrożnie. Wzrusza ramionami i opiera moje dłonie na biodrach.
– Za żadne skarby nie pozwól, żebyś prowadziła w takim stanie. Czemu jesteś taki zmęczony? Wiem, że byłeś śpiący wcześniej, ale teraz wyglądasz na bardziej zmęczonego niż
















