Powrót Torinowi zajmuje około godziny. Wpada do środka i uważnie mi się przygląda, ze szczególnym naciskiem na moje oczy. Czy próbuje odgadnąć, czy znowu płakałam? Nie płakałam. Po prostu nieszczęśliwie czekałam. I tak chyba nie mam już łez. Otwieram usta, żeby zapytać, ale wtedy spoglądam za niego i ze szczerą radością zauważam, że przyprowadził ze sobą Laurę. Co więcej, wygląda na całą i zdrową…
















