PUNKT WIDZENIA MATEO~
Zaledwie usłyszałem głos Ariany, odwróciłem się w samą porę, by złapać nóż w powietrzu, zanim wbiłby się w moje plecy. Wybiłem go z ręki brunetki, która przyprowadziła siostrę Silvia, Sophię, na to przyjęcie, które mój "OJCIEC" wydał dla mnie.
Szybko ją obezwładniłem, chwyciłem kuchenny nóż ze stołu i złapałem ją za włosy. Moi ochroniarze, widząc to, szybko się uzbroili i wycelowali broń w Argentos.
Nie bali się nikogo, w końcu płaciłem im ciężkie pieniądze właśnie po to, żeby nie bali się nikogo.
Wiedziałem, że moi wrogowie przyjdą, spodziewałem się tego i zawsze jestem gotowy.
Popijanie i udawanie pijanego przez całą noc było zabawne, dopóki naprawdę się nie upiłem. Zawaliłem sprawę i teraz nie pamiętam ostatniej półtorej godziny.
Ochroniarze Silvia również wyciągnęli broń i stanęli naprzeciwko mnie i rodziny Rinaldi, a w odwecie ich również.
Całe pomieszczenie zamilkło, gdy wszystkie trzy rody były teraz uzbrojone i w pełni gotowe do wojny. Uśmiechnąłem się szyderczo, myślałem, że przyszliśmy zawrzeć pakt pokojowy.
"Donie Argento, zechce pan to wyjaśnić?" zapytałem, unosząc dziewczynę za włosy, by stanęła twarzą do Argentos. Machnąłem nożem w powietrzu, po czym przyłożyłem go do jej szyi.
Don Argento i Silvio spojrzeli na Sophię, która teraz stała za bratem, oczekując wyjaśnień.
"Nie wiem, kim ona jest. Mój asystent się nie pojawił, a ona jest zatrudniona na ostatnią chwilę. Wiesz, tato, jak zawsze muszę mieć asystenta" - zapłakała, patrząc na swoją rodzinę ze łzami w oczach.
Dobrze rozumiała, że wkurzyła ojca, który dał jej w twarz, gdy te słowa opuściły jej usta.
Kolejna głupia suka. Jej ojciec zwrócił się do mnie: "Nie jesteśmy powiązani z tą kobietą, możesz z nią zrobić, co chcesz". Powiedział to chłodno.
"Naprawdę?" zapytałem sarkastycznie, pijany, rozglądając się po pokoju i mocno trzymając ją za włosy. Kobieta nie błagała o litość, była niema, z wyjątkiem chwil, w których jęczała od ciągnięcia za włosy.
Podniosłem ją na wysokość moich ramion, jej stopy zwisały w powietrzu. "Kto cię przysłał?" zapytałem, ale nie odpowiedziała, co bardzo mnie zirytowało. Była gotowa umrzeć, by chronić swojego pracodawcę, niech więc tak będzie.
Zwróciłem się do zabójczyni, Ariany, która zwróciła moją uwagę na nią.
Uśmiechnąłem się i jednym szybkim ruchem poderżnąłem jej gardło, obserwując przerażenie malujące się na twarzy Ariany.
Suka, która sprawiła, że ludzie nazywali mnie zabójcą dziewczyn w szkole, znowu uczyniła mnie zabójcą dziewczyn.
Rzuciłem bezwładnym ciałem zabójczyni na podłogę, jej krew splamiła mi palce. Utrzymując kontakt wzrokowy z Arianą, oblizałem palce, a następnie wybuchnąłem głośnym okrzykiem.
"Skoro to już za nami, wznieśmy toast za kolejną dekadę pokoju!" Roześmiałem się serdecznie i uniosłem kieliszek.
Don Argento uniósł swój, podobnie jak Don Rinaldi, którego palące spojrzenie czułem na karku.
Podniosłem moją narzeczoną, Becky, i zakręciłem nią w powietrzu, roześmiała się serdecznie. "Mamy do zaplanowania ślub" - zaśmiałem się i rzuciłem kolejne spojrzenie na Arianę, której twarz była pełna przerażenia, gdy widocznie drżała.
"Dziękuję, Ari, za czujność" - powiedziałem, zanim podszedłem, by ją mocno objąć. Pachniała seksem, a jej włosy nowym szamponem, jakby właśnie wzięła kąpiel.
Na karku miała odcisk dłoni. W mojej głowie od razu coś zaświtało, ale zanim zdołałem to uchwycić, zniknęło równie szybko, jak się pojawiło.
Cholera.
Odsunęła swoje przerażone ciało, które nagle wydało mi się zbyt znajome, od mojego. "T…tak" - wyjąkała, delikatnie odsuwając moje ręce od swoich ramion.
Zawsze uważała się za zbyt dobrą dla mnie, a jej ojciec nigdy nie omieszkał mi przypominać każdego dnia, jak mnie uratował.
Cała ta rodzina mnie obrzydzała, więc pokażę im, jak daleko jestem gotów się posunąć, aby udowodnić, że teraz to ja rządzę Włochami. Zabicie mojego bękarciego przyrodniego brata to dopiero początek.
Dałem jej mały całus w usta i odsunąłem się, by stanąć twarzą do jej ojca. Uśmiechnąłem się serdecznie. "DONIE! Należą się świętowania! Jeszcze raz gratulacje" - zaśmiałem się, zanim go objąłem i natychmiast się wycofałem. Chociaż lubiłem trzymać wrogów blisko, Don Rinaldi jest trucizną, której nie chcę nawet w pobliżu mojego smokingu.
"Teraz się pożegnam" - nadal się uśmiechałem, dając znak mojej narzeczonej, Becky, by szła za mną. "Proszę spodziewać się mojego zaproszenia za kilka dni, nie mogę się doczekać ślubu z tą zachwycającą kobietą" - zaśmiałem się, ściskając tyłek Becky na oczach wszystkich. Zachichotała, objęła mnie za szyję i zarzuciła nogę na mój tułów.
Miesiąc później miałem na sobie ślubny smoking i wyglądałem raczej olśniewająco, jeśli muszę to dodać. Otrzepałem niewidzialny kurz z prawego ramienia i zrobiłem sobie efektowną pozę w lustrze, zanim wyszedłem z pokoju. Szedłem korytarzem w kierunku głównych drzwi mojej willi, by stanąć przy pięknie udekorowanym podium, które wybrała moja Becky.
Gdy doszedłem do głównej bramy, przypomniałem sobie, że ukryłem moje dobrze napisane przysięgi przed wścibską Becky w kuchni. Dałem znak mojemu ochroniarzowi, by na mnie poczekał, i poszedłem żwawym krokiem do kuchni, gdy nagle zatrzymałem się. Drzwi do pokoju gościnnego na parterze były lekko uchylone i usłyszałem rozmowy. Podszedłem bliżej.
"Wiesz o tej czarnej dziewczynie, którą on poślubia? Słyszałem, że jest emerytowaną eskortą, poznali się w Miami, kiedy pojechał tam osobiście sprawdzić kontenery" - usłyszałem, jak mówi mężczyzna. Wpadłem w gniew. "Dziwka! Niesamowite, on jest po prostu niedojrzały i nigdy nie będzie mógł zachowywać się jak prawdziwy Don, on wie, że nie żenimy się z naszymi dziwkami" - zaśmiał się drugi mężczyzna. Rozpoznałem te głosy, to byli ludzie, z którymi robiłem interesy. Chciałem ich natychmiast zabić. Wyciągnąłem pistolet i miałem zamiar wpaść do środka, gdy zobaczyłem moją piękną narzeczoną biegnącą korytarzem w moje miejsce, wyszedłem jej naprzeciw.
"Kochanie! Wszyscy czekają, króliczku!" krzyknęła Becky. Szybko ukryłem broń, złapałem ją i podniosłem w górę, wyglądała tak zapierająco dech w piersiach, że pocałowałem ją namiętnie.
"Przed ślubem przynosi pecha zobaczyć pannę młodą" - zaśmiała się, uderzając mnie w ramię. "Zapomnij o tym, chcę cię tu przelecieć w tej sukni" - powiedziałem, przyciągając ją blisko mojego twardego członka.
"Mamy na to mnóstwo czasu, PO ślubie, chodź" Pocałowała mnie i szybko się odsunęła, złapała mnie za ramię i pociągnęła do drzwi.
Kilka chwil później staliśmy przed moimi siedzącymi kolegami i rodziną, a także kilkoma jej przyjaciółmi z Ameryki. Była sierotą i nie miała rodziny.
"Czy ty, Becky, bierzesz Mateo za swojego……"
Twarz Becky się zmieniła, złapała się za brzuch, po czym wydała głośny krzyk. Patrzyłem, jak moja narzeczona osuwa się na ziemię!
Bez życia i nieprzytomna na naszej pięknie udekorowanej kwiatami podłodze podium.
















