Kiedy czekaliśmy na przyjazd Lucy, Ryker owinął moją kostkę torebką zamrożonego groszku. Co kilka minut ją wymieniał, żeby utrzymać zimno, a lód znieczulił ból na tyle, że go nie czułam, a może po prostu moje ciało się do niego przyzwyczaiło.
Lucy przyjechała po prawie godzinie, spocona obficie i w lekarskim kitlu. Założyłam, że właśnie przyjechała z czegoś lub skądś ważnego.
– Tak mi przykro, był
















