Nie ruszyłam się z podłogi aż do wczesnych godzin porannych. Leżałam i plamiłam cementową posadzkę łzami.
Nie wiem, kiedy zasnęłam, po prostu otworzyłam oczy, gdy promień słońca wpadł mi prosto w nie i zorientowałam się, że już rano.
Zmusiłam się, by wstać, a moje kolana zatrzęsły się, gdy próbowałam zrobić krok. Bolało mnie wszystko. Chciałam tylko zamknąć się w pokoju na cały tydzień, ale nie mogę sobie na to pozwolić.
Muszę pracować, bo potrzebuję pieniędzy. A nawet gdybym mogła wziąć te dni wolne, potrzebuję wymówki, nie mogę im powiedzieć, co się stało.
Najpierw poszłam do łazienki po wiadro i szmatę, żeby posprzątać podłogę i ścianę, które były splamione śladami mojej krwi. Ręce mi się trzęsły, gdy sprzątałam, bo cały czas widziałam i czułam, jak Tyson we mnie wali, mimo moich próśb.
Kiedy skończyłam, zaczęłam wykonywać swoje obowiązki.
Myłam podłogę w jadalni, kiedy zobaczyłam Lisę wchodzącą z kilkoma koleżankami. Zobaczyła mnie i na jej twarzy pojawił się sadystyczny uśmiech.
Weszła swoimi zabłoconymi butami na miejsca, które dopiero co umyłam, i zaśmiała się, gdy podniosłam mop, żeby znowu to posprzątać. Kiedy ją mijałam, spięła się i mocno mnie popchnęła. Upadłam na podłogę razem z wiadrem, a woda rozlała się po całej podłodze.
– Ty pieprzona dziwko – wypluła – Nie mogłaś znieść jego odrzucenia, musiałaś go znaleźć i przelecieć.
– Ja nie... – zaczęłam, ale podniosła wazon i rzuciła nim w moją stronę. Na szczęście rozbił się obok mnie, a nie na mojej twarzy.
– Czuję go od ciebie, ty suko – krzyknęła – Jak śmiesz?
Chciałam jej wytłumaczyć i chciałam jej powiedzieć, że tego nie chciałam i że on mnie zmusił, ale nie zawracałam sobie głowy próbami obrony przed nią. Lisa usłyszy i uwierzy w to, co chce usłyszeć, niezależnie od tego, co powiem. Żałuję tylko, że robi to na oczach swoich przyjaciółek, które chichoczą pod nosem.
Wiedziałam, że rozpuszczą plotki, a to tylko pogorszy moją sytuację. Moje milczenie zdawało się złościć Lisę, bo pociągnęła mnie za włosy i spoliczkowała. Zachwiałam się od uderzenia i znowu potknęłam się o wiadro, upadając ciężko na tyłek.
– Ona nie jest tego warta, Lisa – powiedziała jedna z nich – Masz się spotkać z Tysonem, pamiętasz.
– Muszę sprowadzić tę dziwkę na ziemię – powiedziała Lisa – I muszę jej dać znać, że nie pieprzy się z facetami innych.
– Ty będziesz Luną, nie ona, nigdy ona – argumentowała dziewczyna – Wiedza o tym, że jej własny partner jej nie chce, wystarczy.
Lisa w końcu ustąpiła, ale nie zanim rzuciła mi ostatnie spojrzenie: – Uważaj na siebie.
Z powodu wybryku Lisy musiałam spędzić kolejne pół godziny na sprzątaniu i spóźniłam się do pracy godzinę. Dziewczyny szeptały między sobą, kiedy tam dotarłam, ale zignorowałam je i skierowałam się do biura kierownika.
Kiedy weszłam, zmierzyła mnie wzrokiem: – Nie wiem, po co tu przyszłaś. Praca nie wydawała ci się wczoraj taka ważna.
– Przepraszam, byłam... –
– Oszczędź sobie kłamstw – przerwała mi – To, że zostałaś sparowana z Tysonem, nie daje ci żadnych nowych przywilejów. Jeśli dobrze słyszałam, on cię odrzucił.
Wzięłam głęboki wdech; nie spodziewałam się, że wieści rozejdą się tak szybko.
– Przepraszam – błagałam – To się więcej nie powtórzy, przysięgam.
– Nie mogę ci w to uwierzyć.
Spadła pierwsza łza i upadłam na kolana: – Proszę, potrzebuję tej pracy.
Obserwowała mnie przez okulary i zobaczyłam ukryte podekscytowanie w jej oczach. Podoba jej się pomysł, że ją błagam. Po chwili skinęła głową i kazała mi wstać.
– Jeśli jeszcze raz się spóźnisz, wylatujesz.
Byłam zawstydzona i wstydziłam się, że musiałam klękać i błagać, żeby zachować pracę, ale nie miałam innego wyboru, więc skinęłam głową i pospieszyłam, żeby zacząć pracę. Przez cały dzień dziewczyny rzucały komentarze na temat tego, że jestem odrzuconą partnerką. Jedna z nich nawet otwarcie odmówiła stania obok mnie, bo "nie chce, żeby moje odrzucenie stało się dla niej zaraźliwe".
Bolało mnie, gdy widziałam i słyszałam, jak mówią te wszystkie rzeczy, ale niewiele mogłam z tym zrobić. Kiedy dzień się skończył, prawie pobiegłam, żeby zdjąć fartuch.
Właśnie go odwiesiłam i miałam wychodzić, kiedy jedna z nich mnie zatrzymała.
– Gdzie idziesz? – zapytała – Do swojej pracy jako dziwka? Nie dałam się sprowokować, tylko skinęłam głową. – Na wypadek, gdybyś nie słyszała; Alfa właśnie zarządził nadzwyczajne zebranie watahy.
– Jak ona ma usłyszeć? – zastanawiała się inna dziewczyna – Ona nie jest częścią tej watahy, więc nie ma połączenia z watahą.
Na początku bolało mnie, że nie jestem częścią watahy. Nadal boli, ale nie tak bardzo jak kiedyś. Zamiast z nimi dyskutować, po prostu poszłam za nimi, gdy szły do miejsca, gdzie miało się odbyć zebranie.
Poszłam za nimi na trawnik przed salą rady. Alfa Jackson już tam stał z Tysonem obok siebie. Zobaczyłam Lisę stojącą po lewej stronie ze swoim ojcem, Gammą, a po prawej stronie stał Beta Alfy Jacksona i jego syn, Chris.
Wszyscy się tu zebrali i szeptali między sobą. Wszyscy chcieliśmy wiedzieć, po co zorganizowano to spotkanie. To bardzo nietypowe dla Alfy Jacksona, żeby je planować. W moim życiu było tylko jedno i to po to, żeby publicznie opłakiwać stratę swojej partnerki.
Alfa Jackson wystąpił i podniósł rękę, żeby wszystkich uciszyć: – To nie ja was tu wszystkich zgromadziłem. – Wszyscy zaczęli mamrotać między sobą – Zrobił to mój syn; wasz przyszły Alfa.
Cofnął się o krok, a Tyson podszedł do przodu. Wszyscy zamilkli, gdy się zbliżył, zastanawiając się, co powie.
– Dotarła do mnie pewna plotka na temat mojego parowania. – Ludzie zaczęli się na mnie gapić i musiałam zebrać całą siłę, żeby nie uciec albo nie wykopać dziury w ziemi i się w niej zakopać – Przyszedłem wam powiedzieć, że to wszystko kłamstwo.
Te słowa mnie oszołomiły. Cała sala rady zamilkła, a ludzie wpatrywali się we mnie z oskarżającymi i rozbawionymi oczami.
– Plotka została rozpuszczona przez omegę, która ma na moim punkcie obsesję od lat – co on do cholery mówi? – Moją partnerką jest i pozostaje Lisa Anderson; córka naszego wspaniałego Gammy. To ona ma być moją Luną; a nie jakiś omegański pomiot.
Wataha zaśmiała się z jego słów, ale po mojej skórze zaczęło pełzać zawstydzenie. Powstrzymywałam łzy, bo ludzie się na mnie gapili. Nie dam im satysfakcji z oglądania, jak płaczę.
– Plotki są lekceważące dla mnie i mojej partnerki, i poczułem potrzebę, żeby publicznie je uciszyć – kontynuował – Sprawca zostanie odpowiednio ukarany. Miłego dnia.
Po tych słowach ludzie zaczęli się rozchodzić, a ja powstrzymałam się od prychnięcia. Po tym wszystkim on nadal chce mnie ukarać. To wystarczająca kara; te spojrzenia i szepty.
Zmusiłam nogi, żeby poniosły mnie w kierunku domu watahy i zignorowałam słowa wszystkich. Było ciężko, bo nawet nie próbowali ukryć, że o mnie mówią.
Nazwali mnie każdym słowem w słowniku, od "Obrzydliwa" przez "Zdesperowana" po "Dziwka" i "Rozbijaczka rodzin".
Kiedy rozejrzałam się po pokoju i pomyślałam o tym, jak będę musiała sobie z tym radzić przez resztę życia, zdecydowałam, że mam dość.
Złapałam małą torbę podróżną i rzuciłam ostatnie spojrzenie na dom watahy, który był moim domem przez osiemnaście lat, i uciekłam do lasu.
Nie wiem, jak długo biegłam ani jak daleko zabiegłam, ale nie zatrzymałam się, dopóki nie usłyszałam dźwięków broni i różnych głosów przekrzykujących się nawzajem. Szybko usiadłam i starałam się wsłuchać, z którego kierunku dochodzą. Jeśli ich słyszę, to znaczy, że nie są zbyt daleko.
– Znajdźcie ją – usłyszałam warknięcie Tysona – Nie mogła zajść zbyt daleko. Nadal ją czuję.
















