Zachwiałam się na pierwszym kroku i, jak obiecał Ryker, był tuż obok, podtrzymując mnie swoim dużym ciałem. Przyzwyczajenie się do chodzenia na czterech łapach zajęło mi trochę czasu, a gdy tylko to zrobiłam, ruszyłam sprintem.
Usłyszałam za sobą radosne szczeknięcie Rykera, zanim ruszył za mną w pogoń. Podgryzał zabawnie mój ogon, gdy tylko się zbliżył, a ja napierałam łapami, by biec szybciej. W
















