Cora podskakiwała radośnie, kierując się w stronę domu stada. Alex zostawił ją śpiącą w ich sekretnej kryjówce, a dowody ich nocnych harców były widoczne dookoła.
Obudził ją na chwilę pocałunkiem, po czym odprawił z powrotem do snu, obiecując, że wkrótce wróci.
Cora spała długo, aż w końcu porządnie wypoczęła – a potrzebowała tego odpoczynku po tym, co wydarzyło się wczoraj.
Nie wiedziała, że jej ciało może tak się poruszać, że z jej ust mogą wydobywać się takie dźwięki. Cora zarumieniła się na te myśli, a na jej ustach pojawił się mały uśmiech.
Alex był wszystkim, a nawet więcej, niż sobie wyobrażała, i cieszyła się, że był jej pierwszy, a sądząc po tym, co powiedział zeszłej nocy, planował zaakceptować ich więź i ogłosić ją swoją partnerką, czyniąc ją tym samym przyszłą Luną.
Ona, Cora, dziewczyna bez korzeni, zwyczajna dziewczyna, miała zostać Luną największego stada w Ameryce. To było marzenie każdej dziewczyny, a dla Cory stało się to rzeczywistością – w końcu była prawdziwą partnerką Alexa.
Cora wydała w myślach cichy okrzyk, a jej serce niemal pękało z radości.
Dotarła do domu stada i zamiast kierować się do pokoju, w którym mieszkała przez ostatnie pięć lat po śmierci rodziców, minęła go, zmierzając prosto do pokoju Alexa.
Drzwi były lekko uchylone i Cora miała już zapukać, kiedy usłyszała głos Alexa rozmawiającego z kimś.
Ciekawa, Cora przysunęła uszy bliżej drzwi, żeby lepiej słyszeć.
– Wiem, ojcze, znam swoje obowiązki i ich dopełnię – mówił Alex do kogoś przez telefon.
Brzmiało, jakby rozmawiał z Alfą, swoim ojcem.
Cora miała się już wycofać i wrócić do swojego pokoju, kiedy usłyszała swoje imię.
– Cora? Nie, nie mam nic wspólnego z Corą, ona nic dla mnie nie znaczy. Wybrałeś mi partnerkę i z nią się zwiążę. Potrzebuję silnej Luny, a z tego, co mówiłeś, Lala ma silną krew Alfy, będzie silną Luną.
Cora poczuła, że brakuje jej tchu, a jej gardło się ścisnęło.
Czy Alex naprawdę to powiedział?
Ale przecież byli prawdziwymi partnerami. On był jej prawdziwym partnerem, a ich więź oboje uznali.
Obiecał ogłosić, że jest jego partnerką, kiedy jego ojciec wróci z spraw stada. Powiedział jej, że ją kocha, a teraz ona nic dla niego nie znaczy?
Cora powstrzymywała łzy. Musiała się wycofać tak cicho, jak przyszła. Nie chciała, żeby Alex wiedział, że go słyszała.
Kiedy odwracała się, żeby odejść, Alex szybko odwrócił się w stronę drzwi.
– Daj mi kilka minut, ojcze, muszę się czymś zająć.
Rozłączył się i zawołał ją.
– Wejdź, Coro, wiem, że tam jesteś.
Cora otworzyła szeroko drzwi i weszła powoli, ze spuszczoną głową, żeby Alex nie zobaczył bólu w jej oczach w postaci łez.
– Jestem pewien, że wszystko słyszałaś, więc nie mam nic więcej do powiedzenia.
Cora podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć, ignorując łzy, które zaczęły spływać po jej policzkach.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? Alex, nie masz mi nic do powiedzenia? – krzyknęła Cora z bólu. – Znamy się, odkąd miałam trzynaście lat i wprowadziłam się do domu stada. Wiedzieliśmy, że jesteśmy partnerami – zaakceptowałeś naszą więź, a czym była zeszła noc?
– Zeszła noc była błędem, Coro. Tym była. Alfa wybrał mi partnerkę i z nią się zwiążę. To wszystko dla dobra stada – powiedział Alex trzeźwo.
– Więc nie jestem dobra dla stada, prawda, Alex? Nie uważasz mnie za wystarczająco dobrą?
Alex milczał, co było wystarczającą odpowiedzią dla Cory.
Ze złamanym sercem wycofała się z pokoju, wybiegając z domu stada, a szloch uwiązł jej w gardle.
Biegła i biegła, aż dotarła do ich kryjówki. To tutaj Alex kochał się z nią wczoraj, w jej osiemnaste urodziny.
Odkryli tę kryjówkę dwa lata temu i przychodzili tam, żeby spędzać razem prywatne chwile, rozmawiać, a czasem się całować.
To podczas jednej z ich prywatnych chwil poczuła więź, to mrowienie wzdłuż kręgosłupa, to rozpoznanie w jej duszy, że on jest jej drugą połową, a on to potwierdził. Powiedział jej, że czuje to samo, że wie, że jest jej partnerem. A teraz to?
Cora weszła do małego otworu w skale, który prowadził do jaskini. Sufit był niski, więc musiała iść zgięta, ale przestrzeń jaskini była wystarczająco szeroka dla czterech osób.
Usiadła na prześcieradłach, na których leżeli wczoraj z pasją, płacząc przez chwilę, aż w końcu zasnęła.
Cora zerwała się nagle. Gdzie ona jest? Myślała gorączkowo, zanim wszystko do niej wróciło.
Smutna, wstała, a jej i Alexa zapach nadal unosił się w powietrzu. To miejsce było dla nich jak drugi dom i było pełne wspomnień. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie w stanie tu wrócić.
Cora wróciła do domu stada. Wyglądało na to, że spała tylko kilka godzin, więc słońce nadal wysoko wisiało na niebie.
Kiedy weszła do środka, poczuła, że atmosfera w domu stada jest inna.
Czy coś się stało, kiedy mnie nie było? – pomyślała Cora ponuro, kierując się do swojego pokoju. Ale wszyscy, których mijała, patrzyli na nią dziwnie, po czym odwracali wzrok.
Wtedy usłyszała rozmowę grupy osób.
– Alfa wrócił i przyprowadził ze sobą piękną młodą damę. To córka Alfy ze stada Midbrooke i zostanie naszą Luną. Czy to nie wspaniale? – powiedziała jedna z nich podekscytowana, wysyłając falę bólu do serca Cory.
– Tak, to wspaniale. Ma silną krew Alfy, co oznacza, że nasze przyszłe szczenięta Alfy będą silne – odpowiedziała inna. Następnie ściszyła głos i szepnęła do swoich dwóch przyjaciółek, ale bystre uszy Cory je wychwyciły. – Myślałam, że zwiąże się z tą drugą wilczycą, są tak blisko, można by pomyśleć, że są prawdziwymi partnerami, ale cieszę się, że tego nie zrobił. Nawet nie wiemy, skąd ona pochodzi, ani jaka jest jej linia krwi. Co, jeśli ma w swoim rodowodzie klątwę, nic o niej nie wiemy, poza tym, że jej rodzice przeprowadzili się tutaj piętnaście lat temu, a potem zmarli.
Cora wiedziała, że mówią o niej. Szybko odeszła, zanim ją zauważyły.
Jeśli wybrana partnerka tu jest, to związek nastąpi lada dzień.
Więc to koniec.
Znała Alexa, jeśli coś postanowił, nie dało się go do niczego przekonać. Obiecał związać się z Lalą i to zrobi.
Nie mogła tego znieść, nie byłaby w stanie patrzeć na niego z inną kobietą, związanego z nią, śpiącego w jej ramionach każdej nocy, wiedząc, że doświadcza przyjemności, którą on pokazał jej zeszłej nocy.
To takie ironiczne, że jeszcze kilka godzin temu czuła takie szczęście, taką kompletność, a teraz wszystko się zawaliło.
Wolałaby odejść. Tak, odejdzie. I tak nie ma żadnej rodziny w stadzie, a ten, kogo uważała za rodzinę i z kim chciała założyć rodzinę, właśnie wybrał kogoś innego zamiast niej.
















