Alex przewracał się na łóżku, nie mogąc zasnąć.
Odkąd wczoraj wrócił ze spraw dotyczących watahy, czuł się niespokojny, jakby coś miało się wydarzyć.
Nie lubił niespodzianek, wolał, żeby wszystko było przewidywalne, wtedy mógłby sobie z tym poradzić.
Od dwóch lat był Alfą watahy Hadesu, po śmierci swojego ojca, poprzedniego Alfy, i dźwiganie tego ciężaru nie było łatwe. Ale to był jego krzyż i nie zamierzał uciekać jak…
Potrząsnąwszy głową, by pozbyć się tej myśli, wstał z łóżka i się wyprostował. Był już ranek i nie było sensu próbować zasnąć, skoro sen go unikał przez całą noc.
Nagle usłyszał brzęk tłuczonych talerzy.
Alex przeczesał włosy w frustracji i wydał ciche jęknięcie.
Znowu? Co znowu jej się nie spodobało?
Podszedł do drzwi, otworzył je i wyszedł, kierując się w stronę, z której dochodziły odgłosy szlochu.
Po prostu wspaniale! – pomyślał Alex z irytacją.
Wszedł do kuchni i zastał jedną z członkiń watahy klęczącą na kolanach, z pochyloną głową, cichy szloch wydobywał się z niej, co było widać po lekkim drżeniu jej ramion i kroplach łez kapiących po policzkach na podłogę.
– Dobrze, co się znowu stało? – zapytał Alex.
– O, obudziłeś się, to dobrze. Ta tutaj nie zna najbardziej podstawowych rzeczy. To znaczy, powiedziałam, że chcę na śniadanie lekkiej owsianki, czy ona nie wie, że powinna przynajmniej dodać trochę przypraw? Zamiast tego podała mi bezsmakłą breję. Jak mam to zjeść?
– Więc dlatego ją karzesz?
– Oczywiście, że dlatego. Jeśli mam być Luną tej watahy, to muszą robić wszystko porządnie. Każdy ich błąd odbije się na mnie, a ja nigdy na to nie pozwolę, więc muszą być perfekcyjni, zwłaszcza personel w domu watahy.
Odwracając się do Alexa, położyła dłoń na jego piersi, drugą ręką gładząc jego szczękę.
– Jesteś dla nich zbyt pobłażliwy, Alex, watahą trzeba rządzić żelazną ręką. Co by było, gdyby przyszły moje przyjaciółki w odwiedziny i coś takiego by się stało? Wyśmialiby mnie, powiedzieliby, że mam najgorszy personel i że mnie nie szanują, a wiesz, że nigdy na to nie pozwolę, kochanie, nigdy.
Jej dłoń na jego piersi zaczęła powoli zjeżdżać w dół, demonstracyjnie ignorując pozostałych członków watahy obecnych w kuchni, aż zatrzymała się blisko pasa jego spodni.
– Wiesz, że moja reputacja wiele dla mnie znaczy, w końcu jestem jedyną córką Alfy drugiej co do wielkości watahy w Ameryce i wkrótce Luną największej watahy, nie mogę pozwolić, żeby mówiono, że nie mam porządku w domu, uhn? – zapytała cicho.
Dłoń na jego szczęce zjechała na jego szyję, przyciągając jego głowę w dół, gdy stanęła na palcach i pocałowała go w usta, zanim opadła z powrotem na stopy.
Alex lekko potrząsnął głową. Nie wiedział, jak sobie z nią radzić, żeby jej nie urazić.
Odkąd sześć miesięcy temu przeniosła się do jego watahy w ramach przygotowań do ceremonii połączenia w pary, zamieniła dom watahy w piekło.
Zamieniała jego życie w piekło.
Była wybredna, dumna, samolubna, dziecinna i rozpieszczona. Idealna rozpieszczona księżniczka.
Nie byłaby dobrą Luną, nie miało znaczenia, że pochodziła z silnej krwi Alfy.
Alex zastanawiał się, jak udało jej się ukryć wszystkie te cechy przed nim, gdy ostatni raz była w jego watasze sześć lat temu.
Wtedy była cicha, chuda szesnastolatka, ale teraz miała same krągłości, z obfitymi piersiami prawie wylewającymi się z bardzo krótkich sukienek, które prawie odsłaniały jej szparę na pośladkach.
Wyglądała jak butelka coli na cracku. Niska i szalona. I pragnęła go.
Wielokrotnie wpełzała naga do jego łóżka, ocierając się o niego i gdyby nie silna wola, z której był dumny, przeleciałby ją.
Przeleciałby ją i udawał, że jest kimś innym. Udawał, że jest nią, tak jak udawał przez ostatnie sześć lat.
Boże! Tęsknił za nią. Za jej śmiechem, jej uśmiechem, za tym, jak te długie nogi owijały go w rozkoszy tamtej nocy. Nocy, której nie potrafił zapomnieć, bez względu na to, jak bardzo się starał.
Odeszła i miała do tego pełne prawo. Zdradził ją, ale nie mógł tego żałować. Musiał zrobić wszystko dla dobra swojej watahy. Nie mógł też odwrócić się od swojej watahy.
Jego ojciec wybrał Lalę na Lunę, więc tak zrobi. Chociaż nie wiedział, jakie dobro Lala może teraz przynieść jego watasze, teraz gdy ją lepiej poznał.
– Lala, wiem, że chcesz dla watahy jak najlepiej i jako Luna będziesz odpowiedzialna za codzienne wydarzenia w domu watahy i wśród członków watahy, ale czy nie uważasz, że jesteś dla nich zbyt surowa? Nie powiedziałem, że nie powinnaś ich upominać, rób to, poprawiaj ich, ale w kochający sposób, jak matka. Luna jest matką i tym będziesz dla nich.
– Matką? – zadrwiła Lala.
– Nie jestem niczyją matką i nie planuję nią być w najbliższym czasie. No weź, spójrz na to seksowne ciało – powiedziała do Alexa, przesuwając dłonie po swoich pełnych biodrach, a następnie podnosząc je do dużych piersi, delikatnie je ściskając.
– Nie chcę zepsuć swojej figury, przynajmniej jeszcze nie. Jestem jeszcze młoda i myślę, że możemy poczekać chwilę, zanim dam ci spadkobiercę, prawda, kochanie? – zapytała zaczepnie, po czym wyfrunęła z kuchni, kierując się bogini-wie-gdzie.
Alex poczuł zbliżający się ból głowy. Nie był człowiekiem, który zapada na takie choroby, ale był zestresowany, a w połączeniu z brakiem snu, jego głowa waliła.
Wyszedł z kuchni i skierował się do swojego gabinetu. Skoro już nie spał, lepiej było załatwić trochę papierkowej roboty.
Alex podniósł głowę znad dokumentu, który przeglądał, gdy rozległo się pukanie do drzwi gabinetu.
– Proszę.
Wszedł jeden z jego Delt, wojowników odpowiedzialnych za ochronę watahy i strzeżenie granicy.
Wybrał tego, żeby pełnił funkcję Bety, ponieważ stanowisko Bety było nadal wolne. Nie mógł już dłużej czekać, aż właściciel je zajmie.
Jeśli wkrótce nie wróci do watahy, Alex będzie musiał wybrać spośród swoich Delt, żeby obsadzić stanowisko Bety. Wataha nie może pozostać rozbita z powodu jednej osoby.
– Tak? – zapytał Alex po tym, jak Delta ukłonił się z szacunkiem.
– Masz gości, Alfo.
– Zakończyłem wczorajsze spotkanie i nie spodziewam się nikogo dzisiaj.
– To dwie kobiety i mężczyzna, Alfo. Chcą się z tobą zobaczyć, twierdzą, że mają coś bardzo ważnego do omówienia. Umieściłem ich w pokoju gościnnym, możesz się tam z nimi spotkać.
– W porządku, dzięki. Zaraz skończę ten raport i tam pójdę.
– Dobrze, proszę pana – powiedział Delta i wyszedł z biura.
Alex skończył to, co robił i skierował się w stronę pokoju gościnnego.
Gdy tylko otworzył drzwi, słodki zapach wiciokrzewu ogarnął jego nozdrza, przykuwając go do miejsca.
Znał ten zapach. Każda komórka w jego ciele znała ten zapach.
To była ona. Wróciła, pomyślał Alex z zawrotnym uczuciem, a jego wilk ożywił się.
Wtedy jego nastrój gwałtownie spadł. Ale dlaczego?
















