Odcinek 5
"Vito, proszę, pójdę z tobą.
Zrobię wszystko, czego zechcesz" – uklękłam, płacząc i błagając Vito.
Przystawił mojej mamie pistolet do głowy, uśmiechnął się do mnie i powiedział:
"To masz za nieposłuszeństwo".
Bum!!!
Usłyszałam i następną rzeczą, jaką zobaczyłam, była krew, mnóstwo krwi wokół mojej mamy. Spojrzała na mnie swoimi martwymi oczami, obwiniając mnie za jej nieszczęście. To była moja wina, prawda?
MAMO!!!! – wrzasnęłam, drżąc ze strachu.
LISA, LISA, LISA!!!
Ktoś mnie wołał. Otworzyłam oczy i podskoczyłam.
"Dzięki Bogu, to był tylko sen" – wymamrotałam i spojrzałam w górę, widząc Vito tuż przede mną. To on mnie obudził. Wydawało mi się, że widzę w jego oczach ślad zmartwienia, ale szybko zniknął. "Pewnie mi się tylko wydaje" – pomyślałam.
"Więc dlatego potrzebowałaś terapeuty?" – zapytał, a ja całkowicie go zignorowałam, wracając na swoje miejsce. Nie cierpiałam rozmawiać o mojej bezsenności i sesjach terapeutycznych.
"Odpowiadaj, kiedy do ciebie mówię, kobieto!" – warknął, a ja szybko przypomniałam sobie, kim jest Vito, i wydukałam ciche "Tak".
"W takim razie to była kompletna strata czasu, skoro krzyczysz przez sen w moim samolocie" – powiedział zaskakująco spokojnie. "Co to było, jak on mógł tak po prostu przejść od bycia zdenerwowanym do bycia tak spokojnym?" – zastanawiałam się. Oczywiście nie mogłam tego powiedzieć na głos, bo wciąż kocham swoje życie.
O mój Boże.
Jesteśmy w cholernym samolocie. Sen i Vito sprawiły, że zapomniałam, że mam ogromny lęk wysokości i naprawdę, naprawdę nienawidzę samolotów. Ścisnęłam krzesło ze strachu i spojrzałam przez okno. To najgorszy błąd, jaki kiedykolwiek popełniłam w życiu, bo nie wiedziałam, kiedy krzyknęłam ze strachu i podciągnęłam kolana do piersi.
"Co z tobą nie tak?" – powiedział Vito i podbiegł do mnie. Spojrzałam w jego oczy i znowu to zobaczyłam, to zmartwienie, ale tylko na ułamek sekundy, po czym wrócił do swojej zwykłej, poważnej miny.
Boję się wysokości – wymamrotałam, starając się nie denerwować go moją głupotą. Na jego twarzy pojawiło się zmarszczenie brwi i wpatrywał się we mnie przez to, co wydawało się wiecznością. Następnie wstał, usiadł obok mnie, wziął moją rękę, położył ją na swojej piersi, położył się i zamknął oczy.
Sparaliżowało mnie to, co na pewno nie było strachem, może zaskoczeniem, i wpatrywałam się w niego.
"Jeśli będziesz się tak na mnie gapić, to będę musiał ci wydłubać oczy" – powiedział, nawet nie otwierając oczu. Szybko odwróciłam wzrok, zajmując się swoimi sprawami. Ale ciekawość, jak mówią, to pierwszy stopień do piekła, więc zapytałam:
"Co robisz?"
Nagle usiadł, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:
"Jeśli masz być moją żoną, to będę musiał zacząć się tobą opiekować" – i natychmiast wrócił do swojej poprzedniej pozycji.
Postanowiłam siedzieć cicho, aż dotrzemy do Włoch, a on też. Chyba tak mówił, bo ja byłam zbyt gadatliwa.
Nie wiem, kiedy zasnęłam, ale następną rzeczą, jaką wiem, jest to, że ktoś wynosi mnie z samolotu.
"Aaaaa! Gdzie mnie zabierasz?!" – zawyłam, próbując uciec. Pociągnął mnie z taką siłą, że uderzyłam w jego klatkę piersiową.
"Stój!" – powiedział niskim warknięciem.
Natychmiast ucichłam i poszłam za nim z samolotu, lekko zirytowana, ponieważ mówił do mnie jak do zwierzaka i powiedział, że będzie mnie traktował jak żonę, ale kim ja jestem, żeby narzekać.
Wychodząc z samolotu, zobaczyłam długi szereg mężczyzn w czarnych garniturach i czarnych okularach. Przypomnieli mi film "Faceci w czerni" i lekko się zaśmiałam. Spojrzał na mnie i to szybkie spojrzenie wystarczyło, żebym się opanowała.
Przeszliśmy przez szpaler mężczyzn w garniturach i nie będę kłamać, poczułam się zadowolona, ale tylko na chwilę zatrzymałam się nad tą myślą i przypomniałam sobie, za jakiego mężczyznę wychodzę za mąż, i całe moje podekscytowanie zniknęło. Po prostu szłam smutno dalej. W końcu dotarliśmy do końca długiego szpaleru i mężczyzna powitał:
"Witamy, Młody Panie" – ukłonił się i pozostał w ukłonie, aż wsiedliśmy do samochodu, co było bardzo dziwne.
"Zawsze powinnaś trzymać głowę wysoko, wychodzisz za mąż za potężnego mężczyznę" – usłyszałam, jak powiedział Vito, i natychmiast skinęłam głową.
"Zawsze powinnaś odpowiadać, kiedy się do ciebie mówi" – powiedział raczej łagodnym tonem, który przeszedł mi po plecach dreszcz.
"Rozumiem" – odpowiedziałam natychmiast, aby uniknąć nadepnięcia mu na odcisk.
Podróż do jego domu była raczej cicha i upewniłam się, że nie zasnę, aby uniknąć dalszych upokorzeń.
Po około godzinie w końcu dotarliśmy do jego domu i był on cholernie duży. Nie wiedziałam, czy wjeżdżam do domu, czy do posiadłości. To było większe niż park rozrywki w domu i nie przesadzam.
"Powinnaś już zamknąć usta, nikt nie chce żony, która się ślini na każdy ładny widok, jaki zobaczy" – powiedział śmiało.
Nieśmiało zamknęłam usta i zachowywałam się, jakbym nie była pod wrażeniem tego widoku.
"Muszę przyznać, że masz naprawdę piękne miejsce" – spróbowałam nawiązać rozmowę, bo ta ekstremalna cisza zaczęła mnie przerażać.
"Dziękuję" – wymamrotał i odwrócił się, patrząc na wejście do swojej rezydencji.
"Przepraszam, jeśli przerywam twoje myśli, ale muszę wiedzieć, dlaczego czekamy w samochodzie, skoro już tu jesteśmy" – zapytałam z odwagą, która zaskoczyła mnie samą. Całkowicie mnie zignorował i wciąż patrzył na wejście. Głupia ja, po prostu odpowiadał na wszystkie moje pytania, żebym teraz mogła mówić, jak chcę, jestem pewna, że tak myślał.
"Kto powiedział, że to moje miejsce?" – odpowiedział nagle.
"Co?" – powiedziałam z szokiem. Byłam bardziej zszokowana tym, że mi odpowiedział, niż tym, co powiedział.
"To miejsce mojego ojca, a ty jesteś moją żoną, więc musisz zobaczyć się z moim ojcem, zanim pojedziemy do mojego domu" – kontynuował.
"Ale to nie wyjaśnia, dlaczego tu stoimy, możemy pójść spotkać się z nim w domu" – powiedziałam, wystawiając swoje szczęście na próbę. Nie wiem, czego bałam się bardziej, zirytowania tego mężczyzny czy spotkania ojca tego mężczyzny.
"Kiedy wychodzisz na spotkanie z kimś, czekasz, aż gospodarz wyjdzie, zanim wyjdziesz z samochodu, nie zapomnij o tym jako moja żona".
Natychmiast odpowiedziałam wyraźnym "Rozumiem", wiedząc, że nic nie wkurza go bardziej niż ignorowanie go.
W końcu otworzył drzwi i wiedziałam, że jego ojciec musiał wyjść. Wysiedliśmy z limuzyny i nagle zatęskniłam za ciepłem. "Co jeśli nie spodobam się jego ojcu?" – pomyślałam i spojrzałam w dół, pomimo jego ostrzeżenia.
"Ojcze" – usłyszałam, jak powiedział, i natychmiast ukłoniłam się i pozdrowiłam go.
"Kto to jest?" – usłyszałam głębokim, zirytowanym głosem i ukłoniłam się jeszcze niżej.
"Moja żona, nie podoba ci się?" – powiedział. Moje serce natychmiast podskoczyło mi do gardła. Jeśli mu się nie spodobam, prawdopodobnie zabiją mnie tu i teraz.
"Spójrz na mnie" – powiedział niskim warknięciem.
Natychmiast spojrzałam i tam stał jego ojciec.
O mój Boże, czyż nie popełniłam strasznego błędu?
















