Kiedy zobaczyłem Emily wychodzącą z rezydencji, ciekawość wzięła górę i postanowiłem za nią pójść. Po jej stroju było widać, że nie wybiera się w jakieś wymyślne miejsce. Zaraz po tym, jak wsiadła do białej Corolli, która prawdopodobnie była Uberem, pojechałem za nią.
W końcu pojechała do sklepu spożywczego. Nie wiedziałem, gdzie spodziewałem się, że pojedzie, ale nie myślałem. Chciałem tylko poznać dziewczynę, którą wkrótce miałem nazwać swoją żoną. Chciałem dowiedzieć się czegoś o tej złośliwej dziewczynie, z którą miałem spędzić dwa lata.
Nie byłem zbyt dyskretny, bo odwracała się więcej niż raz, próbując sprawdzić, czy ktoś za nią nie jedzie. Powinienem był odpuścić, kiedy dowiedziałem się, gdzie jest, ale coś sprawiło, że chciałem za nią dalej jechać. Czułem się trochę winny, że ją tak wystraszyłem.
Najwyraźniej ta decyzja nie była najlepsza, bo nagle zatrzymał mnie ochroniarz. Ktoś zauważył, jak śledzę Emily i w końcu mnie zgłosił.
"Znam ją! Nie prześladuję jej!" - wykrzyknąłem, próbując się bronić.
"Nie śledziłbyś takiej kobiety, gdybyś ją znał!" - powiedział ochroniarz.
Spojrzałem na Emily i zobaczyłem, że patrzy na mnie z całkowitym zaskoczeniem. Jej usta wykrzywiły się w uśmieszku i miałem przeczucie, że zaprzeczy, że mnie zna. Moi rodzice mnie zabiją, jeśli zostanę aresztowany. Przełknąłem ślinę, kiedy zobaczyłem, jak idzie w naszą stronę.
"Proszę pani, ten mężczyzna panią śledzi. Czy go pani zna?" - zapytał ją ochroniarz.
"Śledzi panią już tak długo. Wszystko w porządku?" - powiedziała dziewczyna w wieku około dwudziestu lat, która podeszła do Emily. Prawdopodobnie to ona mnie zgłosiła.
"Bardzo dziękuję. Wszystko w porządku" - powiedziała Emily do dziewczyny z uśmiechem na ustach. "Niestety, znam go." Byłem zaskoczony, kiedy Emily to powiedziała; niemniej jednak ogarnęła mnie ulga.
"Naprawdę?" - zapytał ochroniarz, a ona skinęła głową. Dopiero wtedy puścił moje ramię.
"Mój narzeczony jest idiotą. Po prostu uwielbia robić mi psikusy, jeżdżąc za mną. Mówiłam mu więcej niż raz, że w końcu wpakuje się w kłopoty, ale nigdy mi nie uwierzył. Może teraz uwierzy." Byłem zdumiony historią, którą udało jej się wymyślić w ciągu kilku minut. Byłem jednak wdzięczny, bo ratowała mi skórę. Choć byłem szczęśliwy, że nie wpadnę w kłopoty, nie podobała mi się myśl, że będę jej coś winien.
"Och, myślałam, że jest pani w niebezpieczeństwie. Wie pani, świat jest teraz pełen dziwaków" - powiedziała dziewczyna. "Przepraszam." Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco.
"W porządku. Powinienem podziękować pani za opiekę nad moją dziewczyną." Potem zwróciłem się do ochroniarza: "Mogę już iść, prawda?"
"Tak, przepraszam za nieporozumienie."
W końcu szedłem w milczeniu obok Emily. Byłem zawstydzony i nie wiedziałem, jak jej się wytłumaczę. Szczerze mówiąc, nie było czego tłumaczyć. Śledziłem ją.
"Założę się, że moje miejsce pobytu wydało ci się nudne, co?" Uśmiechnęła się złośliwie, patrząc na mnie. Tryumfowała. Milczałem, nie wiedząc, co jej powiedzieć. "Powiedz mi, Julianie. Gdzie spodziewałeś się, że pojadę? Jakie dziwne miejsce wyobrażał sobie twój umysł? Wiem, że nie jestem twoim największym fanem, więc chciałbym wiedzieć, gdzie twoim zdaniem powinna być ktoś tak okropny jak ja."
"Posłuchaj, przepraszam. Nie myślałem" - poddałem się.
"Oczywiście." Wzruszyła ramionami, popychając swój wózek. "Możesz już iść, tak przy okazji. Wiesz już, gdzie jestem, prawda?"
"Mogę cię podrzucić do domu. Nie mam nic innego do roboty" - zaproponowałem.
"Nie planuję żadnych tajnych spotkań, jeśli o to się martwisz" - powiedziała, a ja odrzuciłem głowę do tyłu, jęcząc trochę.
"Co mogę zrobić, żebyś zapomniała o dzisiejszym wieczorze?"
"Nic tak naprawdę." Wzruszyła ramionami, kierując się w stronę kasy.
"Czy mogę przynajmniej zapłacić, jako rodzaj przeprosin?" - zastanawiałem się.
"Czy tak przepraszasz? Pieniędzmi?" Uniosła brwi, patrząc na mnie.
"Nie wiem, co innego mam zrobić!" Wyrzuciłem ręce w powietrze.
"Odejdź! Tego bym chciała!" - syknęła.
"Muszę cię zawieźć do domu" - nalegałem.
"A dlaczego?"
"Żeby upewnić się, że będziesz bezpieczna." To ją rozśmieszyło.
"Julianie, nie udawajmy, że się o siebie troszczymy. Prawdopodobnie urządziłbyś imprezę, gdybym zginęła" - powiedziała cichym głosem, kładąc zakupy na taśmę kasową.
"Nie urządziłbym dokładnie imprezy" - wymamrotałem, wsuwając ręce do kieszeni.
"Jasne." Wydała z siebie sarkastyczny śmiech.
Wyjąłem portfel z kieszeni i miałem zapłacić, ale spojrzała na mnie groźnie i powiedziała: "Zapłać za mnie, a przysięgam, że powiem twoim rodzicom, że przyłapałam cię na śledzeniu mnie." To wystarczyło, żebym włożył portfel z powrotem do kieszeni. Cholera, była przerażająca, kiedy była zła.
"Przynajmniej pozwól mi cię zabrać do domu" - powiedziałem. "Nie ma sensu jechać oddzielnie."
Przez chwilę milczała, a potem skinęła głową.
Chciałem zobaczyć w Emily dziewczynę, którą opisała Fiona. Apodyktyczną i rozpieszczoną, która zachowywała się jak diwa, kiedy czegoś chciała. Jak dotąd nigdzie jej nie było, ale być może to wszystko było grą aktorską. Nie mogłem uzyskać pełnego obrazu jej osoby tylko z jednego dnia. Moi rodzice nie mogli mieć racji co do niej. Z pewnością była dobrą aktorką.
"Dlaczego nie pozwoliłaś ochroniarzowi wezwać policji?" Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zapytać, kiedy wracaliśmy do domu. Miała okazję na srebrnej tacy postawić mnie w trudnej sytuacji, a jednak tego nie zrobiła.
"Mam dwa powody. Po pierwsze, twoi rodzice byli dla mnie bardzo mili, więc nie wypada mi robić tego ich synowi. Po drugie, zdarza mi się używać mózgu. Co bym na tym zyskała, Julianie? Zranienie twojego wizerunku zraniłoby mój, a tego oboje teraz potrzebujemy najmniej. Jestem osobą praktyczną." Miała rację. Nie była małostkowa i to mi się podobało.
Kiedy jechałem, zadzwonił jej telefon. "Hej Maya... Wiem, wiem, że zniknęłam, ale obiecuję, że mam dobry powód. Nie mogę ci teraz powiedzieć, ale zadzwonię do ciebie jutro... Obiecuję, że zadzwonię."
"Muszę porozmawiać z Rose, jak tylko wrócimy. Chcę wiedzieć, co powinnam powiedzieć mojej najlepszej przyjaciółce o tej sytuacji" - powiedziała Emily po rozłączeniu się.
"Maya jest twoją najlepszą przyjaciółką?" - zapytałem, a ona skinęła głową.
"Myślę, że lepiej byłoby powiedzieć jej to, co powiemy mediom" - zasugerowałem. "Chyba że planujesz powiedzieć jej prawdę."
"Prawda jest właściwie bardziej zagmatwana niż kłamstwo, które zamierzamy powiedzieć mediom, bo żadne z nas nie wie, co się stało" - zauważyła.
Nie rozmawialiśmy o niczym innym przez resztę drogi, aż dotarliśmy do domu. Kiedy zaparkowałem samochód, wysiadła z niego i zaczęła zbierać swoje zakupy.
"Pomogę ci z tym" - powiedziałem, sięgając po kilka toreb.
"Dziękuję. Poradzę sobie. Dzięki za podwózkę, tak przy okazji." Nie pozwoliła mi nieść żadnej z toreb i patrzyłem, jak idzie w stronę domku gościnnego.
Coś w niej wydawało się interesujące, ale wiedziałem, że muszę być ostrożny. Nie chciałem dać się nabrać na żadną z jej sztuczek. Pod żadnym pozorem nie powinienem stać się ofiarą Emily Harolds.
















