Pierwszy Rozdział
Księżyc nasyca korony drzew, aż jego srebrne światło spływa, powoli i gęsto, na kępy miękkiej trawy. To cicha noc w lesie, i nawet wiatr nie szepcze. Nie słychać szelestu małych zwierząt uciekających w ciemności przed nocnymi niebezpieczeństwami. Żadnego szmeru liści na wietrze, żadnego cichego lotu piór, żadnego pohukiwania sów, tylko absolutna i zupełna cisza. A potem cichy odgłos. I kolejny. I jeszcze dwa. Ciche tupanie miękkich łap na trawie, rytmiczne i miarowe, jak bliźniacze bijące serca, które burzą ciszę i zalewają noc.
Kroki są miękkie i ostrożne, metodyczne i pewne. Jedne cięższe od drugich: samiec i samica, truchtają w cieniach. Przecinają kałużę światła księżyca między drzewami i na sekundę ujawnia się ich obecność: dwa wilki. Srebrne futro lśni w blasku księżyca, ich oczy świecą na niebiesko chłodną determinacją, a ich nosy węszą w powietrzu, będąc jedynym narzędziem, które pozwala im nawigować w ciemności. A potem znikają, z powrotem w cieniach.
Gdy wilki posuwają się naprzód w ciemności, zapach lasu zaczyna się zmieniać. Znajomy zapach sosen, dębów i klonów miesza się z subtelnym zapachem spalenizny. Ogień, myśli samica, i zatrzymuje się, patrząc na samca. On szybko kiwa głową na znak potwierdzenia. Wie. Samica bierze głęboki wdech przez nos i delektuje się powietrzem. Większość nocnych stworzeń lasu ukrywa się w swoich norach i ona je czuje. Niektóre są pod ziemią, inne ukrywają się w drzewach, kilka pod skałami. Jeśli się skoncentruje, może poczuć ich zapach, usłyszeć bicie serca, najechać na ich kryjówki, złamać im karki, zjeść w całości. Ale nie po to ona i jej brat tu dziś są. Dziś te stworzenia nie stanowią dla nich zagrożenia.
Samiec wilk zatrzymuje się na skraju polany. Patrzy na samicę, a ona podbiega do niego. Bierze kolejny głęboki oddech, powoli delektując się powietrzem. Człowiek, myśli, i gdy tylko to słowo przechodzi jej przez myśl, z jej gardła wydobywa się ciche i powolne warknięcie, a sierść na grzbiecie się jeży. Samiec trąca ją pyskiem, a ona się uspokaja. Wie. On też ich nienawidzi. Wymieniają spojrzenia i ona odwraca głowę na wschód, skąd czuje zapach ognia. Samiec kiwa głową. Zaczynają truchtać szybciej w kierunku zapachu.
Był czas, kiedy oboje uciekaliby w przeciwnym kierunku od tego zapachu. Czas, kiedy zapach ognia i popiołu w nocy zapowiadał tylko śmierć i ból i potępienie. Czas, kiedy ogień spełniał wszystkie ich koszmary. Już nie. Po tych wszystkich latach, po całym bólu, stracie i całej krwi, zapach palonego drewna i ludzkiego mięsa był niczym innym jak zwiastunem sprawiedliwości.
Noc jest zimna i widzą swój oddech. Im silniejszy staje się zapach ognia i ludzkiego mięsa, tym szybsze ich tempo. Im szybciej biegną, tym większe łyki lodowatego powietrza bierze, i tym bardziej czuje się żywa. Biegnie teraz z pełną prędkością, a samiec ledwo za nią nadąża. Przypomina jej to dzieciństwo, dom, kiedy ich rodzice baraszkowali z nimi w lesie i czuli się bezpiecznie. Zawsze bezpiecznie. W czasach, zanim dowiedziała się, co znaczy ogień i proch strzelniczy. Przestań, mówi do siebie. Nie myśl, biegnij. Ich kroki są tak szybkie, że brzmi to tak, jakby bicie serca lasu składało się z tysiąca koni, i przyspiesza, gdy pędzą, by dotrzeć do obozowiska.
Nagle samiec się zatrzymuje. Patrzy w kierunku wzgórza skąpanego w blasku księżyca. Samica wydaje ciche warknięcie, jakby się z nim nie zgadzała, ale samiec wciąż patrzy na wzgórze. W końcu samica wypuszcza głośny haust powietrza i kiwa głową. Samiec kieruje się w stronę wzgórza, a ona za nim.
Gdy docierają na szczyt wzgórza, księżyc w pełni ich oświetla. Samica wzdycha, czując, jak delikatne światło ją odżywia. Wzmacnia jej zmysły, jej determinację i tak, jej wściekłość. Podąża za wzrokiem samca. Obóz jest poniżej nich, nie więcej niż tysiąc kroków od podnóża wzgórza. Jest otoczony gęstymi drzewami. Samiec patrzy na nią. Ona kiwa głową i oboje zbiegają ze wzgórza. On z trudem za nią nadąża. Ich kroki, niegdyś rytmiczne i uporządkowane, są teraz pospieszne i przypadkowe.
Wilki ukrywają się w cieniach drzew. Ich szare futro, niegdyś srebrne i lśniące w blasku księżyca, teraz pomaga im zamienić się w duchy w ciemności. Samiec uspokaja oddech, a samica robi to samo. Muszą poczekać. Muszą ocenić sytuację. Zbadać teren. Obliczyć. Samica prowadzi w kierunku skraju drzew. Niewielka zmiana w wietrze przynosi nowe zapachy; czuje sfermentowane zboże, to, co ci ludzie nazywają piwem. Powietrze jest pełne resztek zwęglonego mięsa zwierzęcego, zaschniętej krwi i świeżej krwi ich pobratymców. Ostatni podmuch wiatru przynosi ostateczny dowód: proch strzelniczy. Myśliwi, myśli samica i znowu zaczyna warczeć. Samiec podchodzi do niej i kładzie delikatną łapę na jej ramieniu. Odwraca się, by na niego spojrzeć i pokazuje zęby. On warczy w odpowiedzi. Ona ustępuje.
Samiec rusza biegiem w kierunku najgęstszej części drzew, a ona kieruje się w przeciwnym kierunku. Wciąż go czuje i wie dokładnie, gdzie jest, niedaleko od niej, po drugiej stronie obozu, powoli krążąc w ciemności. Sama zaczyna obchodzić obwód. Głosy mężczyzn rozdzierają ciszę nocy. Śmieją się i opowiadają o swoich dzisiejszych zabójstwach.
„Powieszę jego głowę na ścianie obok innych trofeów” – mówi jeden.
„Hej, podaj mi piwo” – odpowiada najmłodszy w grupie.
„Jest za młody” – odparowuje pierwszy myśliwy.
„To pierwsze polowanie chłopaka, daj mu się napić”.
Dzieci. Teraz przyprowadzają swoje dzieci, aby uczestniczyły w tej okropności, myśli, zaciskając zęby. Potwory. Tworzą więcej potworów. Chęć interwencji jest silna, ale wie, że jeszcze nie czas.
„Dobrze się bawiłeś, dzieciaku, prawda?” – mówi mężczyzna, podając butelkę młodemu. Chłopak bierze ją i pije łyk.
„Pij jak mężczyzna, chłopcze. To było twoje pierwsze zabójstwo!” – mówi mężczyzna, który podał chłopcu piwo, i klepie go po ramieniu. Mężczyźni zaczynają się śmiać i opowiadać historie o innych przygodach, innych polowaniach. Innych masakrach.
Patrzy na obozowisko i zdaje sobie sprawę, że jest więcej namiotów niż pijących mężczyzn. Muszą spać, miejmy nadzieję, pijani. Okrąża obozowisko, licząc każdy krok, mierząc wielkość obozu. Widzi samca stojącego naprzeciwko niej. Czy on też ich słyszał? Czy słyszał, jak się bawią i świętują rzeź wilków, ich pobratymców?
„Więc, masz jakieś plany, kiedy wrócimy do miasta, dzieciaku?” – pyta innego dorosłego mężczyzny młodego. „Zaimponujesz damom tym zabójstwem, którego dokonałeś dzisiaj wieczorem” – śmieje się mężczyzna i klepie chłopaka po ramieniu tak mocno, że ten pochyla się do przodu i prawie upuszcza piwo. Chłopak uśmiecha się, biorąc kolejny długi łyk z butelki i wzrusza ramionami. Mężczyźni nadal piją piwo i świętują swoje zabójstwa. Wszyscy zapewniają chłopca, że pewnego dnia on również będzie miał blizny jak oni i wspaniałe historie do opowiedzenia.
Liczy mężczyzn, którzy piją wokół ogniska. Jest ich sześciu, w tym chłopak. Liczy namioty: osiemnaście. Oznacza to, że brakuje dużej liczby myśliwych. Czy są pijani i śpią, czy też są to tacy myśliwi, którzy lubią zachować bystrość zmysłów i kładą się spać przed tym całym piciem?
Widzi samca wilka, swojego brata, cicho podchodzącego do niej w cieniach. Patrzy na niego, a on kiwa głową. To już czas, zdaje sobie sprawę. Ociera pysk o pysk brata i wtula twarz w jego ucho. Bądź bezpieczny, modli się – do kogo? Nie jest pewna, ale robi to za każdym razem: Bądź bezpieczny.
Jej brat wchodzi w światło. Mężczyźni są zbyt pijani, by go zauważyć. Piją i opowiadają historie o swoich zabójstwach i nie zawracają sobie głowy rozglądaniem się, co dzieje się poza kręgiem światła ich ogniska.
Wykorzystuje telepatyczną więź między nią a bratem: Wkrótce będzie rano. Musimy zaatakować.
On kiwa głową. Wykorzystamy słońce przeciwko nim, odpowiada głos jej brata w jej głowie.
Jak zawsze, myśli i uśmiecha się.
Widzi, jak jej brat napina tylne nogi. Jest gotowy do sprintu, a tuż przed tym, jak to robi, staje na grubej gałęzi, powodując ogłuszający trzask, który roznosi się echem w nocy. Biegnie w przeciwnym kierunku tak szybko, że ledwo może dostrzec szarą plamę. Potem wszystko dzieje się natychmiast: wszyscy mężczyźni patrzą w kierunku hałasu, jeden z nich szepcze: „Co to—” i to jest jej znak, by wejść w światło.
Rzuca się w wir walki z zapamiętaniem. Jej zęby i pazury poruszają się same, a wszystko, co może zrobić, to słuchać. Słucha krzyków myśliwych w nocy. Jeden z mężczyzn w namiocie wychodzi z bronią. Celuje w nią, ale właśnie wtedy widzi, jak jej brat wychodzi z cieni i powala mężczyznę. Karabin upada na ziemię, a wokół niego powoli gromadzi się krew mężczyzny. Jej brata już nie ma, poszedł do następnego namiotu. Mężczyźni rozbiegają się, szukając swoich broni. Krzyczą i rozbiegają się po obozie. Gdy ogień gaśnie, a ciemność pochłania obóz, krzyki myśliwych i strzały rozlegają się echem w lesie.






