Reine, punkt widzenia.
Płaczę. Palące łzy barwią moje policzki, dzikie szlochy rozdzierają mi gardło. Nie obchodzi mnie, kto słyszy. Mimowolnie przemieniam się w wilka i wyją. Osborn wpada z powrotem do pokoju, zostawiając kogokolwiek na zewnątrz w pół zdania.
"Wrócę do tego później" - mówi, zanim zamyka drzwi. Słyszę oddalające się kroki, zapach perfum. Kobieta?
"Wszystko w porządku?" - pyta, sia
















