Choć desperacko pragnęłam ulec ciemności, musiałam spróbować ponownie jutro wieczorem.
Po raz drugi stanęłam poza swoim ciałem i spojrzałam w dół na nasze ze śpiącym Alphe Asherem sylwetki. Na mojej śpiącej twarzy tkwiła zmarszczka, jakby śnił mi się koszmar.
Tym razem było inaczej, niemal jakbym była bardziej namacalna niż wcześniej. Moja skóra nie miała już tej przezroczystej, sennej poświaty.
















