Trzy dni, a może cztery – nie byłam do końca pewna, ale monotonia zamknięcia w tym pokoju powoli mnie pożerała. Srebrna obręcz na nadgarstku uniemożliwiała mi połączenie mentalne z Asherem i trzymała Mayę na dystans. Skóra pod obręczą była obolała, zaczerwieniona i podrażniona, jakbym miała wysypkę.
Dni i noce zaczęły się mieszać, psując i tak już wątpliwy rytm mojego snu – nie spodziewałam się w
















