Słońce zaczęło zachodzić, szybko zapadła noc.
Sypialnia w domu Holdenów była ogromna, łóżko również. Po tym, jak Corinnę tam przyprowadzono, Jeremy przekazał ją pokojówkom z poleceniem: „Przygotujcie ją”.
Pokojówki rzuciły się do przodu, umyły jej twarz i nałożyły makijaż. Następnie ubrały ją w tradycyjną białą suknię ślubną, z welonem zasłaniającym twarz.
Ponieważ welon ogranicza jej widoczność, Corinne widziała jedynie białą plamę przed sobą. Kiedy jednak spojrzała w dół, zobaczyła przy swoich stopach drogie skórzane buty męskie.
Rozległ się miękki głos mężczyzny: „Współpracuj ze mną. Nic ci nie zrobię”.
W jego dość uspokajającym tonie czuć było silną presję.
W tej chwili Corinne zdawała sobie sprawę, że ucieczka jest niemożliwa. Przecież skoro odnalazł jej dom, z łatwością mógłby ją znaleźć, gdziekolwiek by się nie schowała.
Corinne zacisnęła zęby. „Dobrze. Będę współpracować. To cena, którą muszę zapłacić za to, że się wdałam z tobą w kłótnię. Musisz jednak podać mi dokładny harmonogram, a przez to mam na myśli, jak długo oczekujesz ode mnie współpracy? Po upływie tego czasu pójdziemy każdy w swoją stronę i nigdy więcej się nie zobaczymy”.
Jeremy też nie był nią zainteresowany romantycznie, więc chłodno odpowiedział: „Trzy miesiące”.
Trzy miesiące to wystarczający czas, aby jego dziadek doszedł do siebie po operacji. Poza tym nie chciał zbyt długo mieć do czynienia z tą kobietą.
„Umowa!” Trzy miesiące nie były ani za długie, ani za krótkie, a Corinne w miarę dobrze potrafiła zaakceptować ten okres. Z własnej inicjatywy chwyciła mężczyznę za rękę.
„Chodźmy, panie! Czas wziąć z panem ślub!”
Jeremy lekko zamarł i spojrzał na swoją rękę trzymaną przez Corinnę. Ku jego zaskoczeniu, jej dotyk nie był mu szczególnie niemiły, pomimo jego zwyczajowej niechęci do kontaktu fizycznego.
Dłoń Corinny była mała i miękka w dotyku.
Holdenowie zorganizowali wystawny, acz tradycyjny ślub. Corinne i Jeremy weszli do sali bankietowej na prostą ceremonię ślubną. Później została odwieziona do pokoju, którego atmosfera krzyczała „świeżo poślubieni”.
Kiedy Jeremy wszedł do pokoju, zastał Corinnę siedzącą prosto na krawędzi łóżka. Ponieważ nie zdjęła welonu, wyglądała jak nieśmiała młoda żona z dawnych czasów, czekająca na wejście męża do komnaty małżeńskiej.
W oczach mężczyzny błysnął refleks i chłodno powiedział: „Możesz się teraz zrelaksować. Nie ma potrzeby, żebyś teraz udawała”.
Corinne się nie ruszyła.
Jeremy zauważywszy, że coś jest nie tak, podszedł i podniósł jej welon.
W ciepłym świetle pokoju ukazała się jego oczom mała, ładna twarz. Jej delikatne powieki opadły, a ona wyglądała niesamowicie spokojnie i grzecznie. Z kącika ust ciekła jej ślina, po chwili oblizywała usta.
Jeremy był zaskoczony, że zasnęła siedząc.
To, że Jeremy podniósł welon, prawdopodobnie spowodowało, że jej głowa lekko przechyliła się na bok. W rezultacie, śpiąc, straciła równowagę, przechyliła się na bok i przewróciła.
Instynktownie Jeremy wyciągnął rękę, aby nie upadła na ziemię.
Corinne zmarszczyła brwi, ale się nie obudziła.
Jeremy był nieco zaskoczony, widząc ją wpadającą w jego ramiona. Po raz pierwszy zobaczył jej prawdziwą twarz i zaskoczenie pojawiło się w jego oczach.
Okazało się, że bez tego okropnego makijażu jest raczej piękna.
Nagle Corinne otworzyła oczy, prawdopodobnie wyczuwając zapach obcej osoby zbyt blisko siebie. Wtedy zdała sobie sprawę, że Jeremy ją trzyma, a ich twarze dzieliły zaledwie centymetry.
Instynktownie się uwolniła i przestraszona powiedziała: „Co pan robi, panie? Powinienem pana ostrzec, że mężczyźni powinni trzymać ręce z dala od kobiet. To małżeństwo nie jest prawdziwe! To farsa!”
On jej pomógł, a ona była wobec niego tak wroga w chwili, gdy otworzyła oczy. Gdyby nie jego uważność i wyciągnięta ręka, upadłaby plackiem na twarz!
Rozzłoszczony jej zachowaniem, Jeremy zmrużył oczy. „Kto ci powiedział, że my dwoje nie jesteśmy naprawdę małżeństwem?”
Corinne zmarszczyła brwi i ostrożnie powiedziała: „Czy próbuje pan złamać dane słowo, panie? Umówiliśmy się, że ten związek zakończy się za trzy miesiące!”
„Obiecałem ci, że skończy się za trzy miesiące” – uśmiechnął się Jeremy. „Ale nie pamiętam, żebym obiecywał, że nic się między nami nie wydarzy w ciągu tych trzech miesięcy”.
Po czym ścisnął Corinnę za podbródek. Na jego szorstkich opuszkach palców znajdowała się cienka warstwa odcisków, które emanowały niebezpiecznym poczuciem siły i silnym uciskiem.
„Mężczyźni powinni zawsze dotrzymywać słowa, panie! Jak pan może zachowywać się jak jakiś łajdak?” Corinne wpatrywała się w niego i energicznie potrząsała głową, ale to nie wystarczyło, by uwolnić się od jego uścisku.
Jeremy nachylił się jeszcze bardziej i z bliska wpatrywał się w nią.
Widząc, że twarz Corinny jest cała skrzywiona, puścił ją z szyderczym uśmiechem i pogardliwie powiedział: „Nie myśl o sobie zbyt dobrze. Nie interesują mnie takie dziecinne dziewczyny jak ty”.
Corinne odetchnęła z ulgą, ale wciąż była zdenerwowana. „Heh. Cieszę się, że mogę spokojnie spać! Starzy mężczyźni tacy jak pan też nie są w moim typie!”
Jeremy zamilkł myśląc: „Kto to nazywa starym i energicznym?”
Corinne szturchnęła Jeremy’ego w klatkę piersiową. „Czy mógłby pan się odsunąć? Jestem śpiąca, więc pójdę wziąć prysznic i położyć się spać”.
Jeremy z wyższością patrzył na nią, nie odchodząc, a Corinne ominęła go, zamiast go odpychać.
Z podniesioną głową weszła do łazienki. Wkrótce usłyszał się szum wody.
Wyszła z wanny po skończonej kąpieli. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie wzięła ubrań do przebrania!
Suknia ślubna była niewygodna ze względu na swoją wagę.
Po chwili zastanowienia Corinne wychyliła szyję z łazienki i zobaczyła Jeremy’ego wciąż przeglądającego telefon na kanapie.
Nieśmiało powiedziała: „Ehem, proszę podać mi ubrania, które nosiłam wcześniej”.
Jeremy lekko uniósł wzrok na jej głowę i spokojnie powiedział: „Wyrzuciłem je”.
Corinne z niedowierzaniem zacisnęła zęby. „To daj mi inny komplet czystych ubrań!”
Jeremy uniósł brew i zmrużył oczy. „Czy to jest odpowiednia postawa, gdy prosi się kogoś o pomoc?”
„A jakiej postawy pan ode mnie oczekuje?”
„Proszę mnie”.
Corinne trzasnęła drzwiami łazienki. „Niech będzie. Wolę nosić suknię ślubną, nawet jeśli jest niewygodna!” – pomyślała.
Właśnie gdy Corinne podniosła suknię ślubną i zamierzała ją ponownie założyć, ktoś zapukał do drzwi.
Uchyliła drzwi, a gdy zobaczyła, że to Jeremy, ponuro zapytała: „Tak?”
Z szpary wydobył się zapach jej żelu pod prysznic, a Corinne miała na sobie tylko ręcznik kąpielowy. Jej jasne ramiona i kilka pasm długich, mokrych włosów opadających na obojczyk sprawiały, że wyglądała niezwykle atrakcyjnie.
Gorąca krew popłynęła mu w żyłach. Lekko przełknął ślinę, podając jej piżamę męską.
Corinne przez chwilę była oszołomiona. Wyciągnęła rękę, by złapać ubrania, ale mężczyzna zabawowo uniósł rękę i powiedział: „Nie podziękujesz? Hmm?”
„Dziękuję...”
Corinne zaśmiała się. Szybko wzięła ubrania i złością dodała: „Za nic!”
Zaraz po tym trzasnęła drzwiami!
Twarz Jeremy’ego zbladła. Uderzenie złamałoby mu rękę, gdyby wolniej cofnął rękę. „Jaka niewdzięcznica!” – pomyślał.
Męska piżama była na Corinnie ogromna, sprawiając wrażenie, że ma na sobie ubrania o kilka rozmiarów za duże. Szczególnie spodnie były za duże i nie mogła ich utrzymać, żeby nie spadały.
















