Whitney zamarła, całe ciało zesztywniało od stóp do głów. Na jej plecach pojawiła się cienka warstewka potu.
Noel ją rozpoznał!
Kierowca otworzył już tylne drzwi samochodu. Noel nie spojrzał na nią ponownie. Wsiadł do środka, zostawiając otwarte drzwi.
Oczywiście na nią czekał.
Czując się winna, Whitney nie chciała, by ktokolwiek zauważył coś niezwykłego, więc zebrała się w sobie i wsiadła do auta.
– Dokąd, panno Spencer? – zapytał kierowca.
– Do Howard Group, proszę – odpowiedziała Whitney.
Po jej słowach w samochodzie zapadła absolutna cisza.
Przycisnęła się do drzwi samochodu, zostawiając między sobą a Noelem wystarczająco dużo miejsca, by mogła usiąść kolejna osoba. Atmosfera była tak niezręczna, że aż dusiła. Whitney zacisnęła dłonie na kolanach. – Dziękuję, że mnie pan wcześniej uratował.
Noel siedział ze skrzyżowanymi nogami, opierając się o oparcie fotela, i przeglądał szkice projektów na swoim tablecie. Jego ciemny, swobodny strój w żaden sposób nie umniejszał jego dystyngowanej prezencji. Długo nie odpowiadał.
Tamtej nocy panował chaos, a Whitney czuła, że powinna się wytłumaczyć.
Zebrała się na odwagę, odchrząknęła i zaczęła: – Za dużo wypiłam tamtej nocy, więc… przepraszam.
Odwróciła się w jego stronę, a jej dłonie lekko się spociły. – Możesz po prostu udawać, że nic…
– Wzięłaś tabletkę? – Noel nagle jej przerwał, nawet nie podnosząc głowy.
– Co? – Whitney była zdezorientowana.
Noel w końcu podniósł wzrok znad tabletu. Jego głębokie, ciemne oczy za srebrnymi oprawkami okularów spotkały się z jej.
Z bliska i w świetle dziennym Whitney zauważyła, jak uderzające są jego oczy. Długie, ciemne rzęsy otaczały głębokie studnie jego źrenic, uwodząc swoją głębią i przyciąganiem.
Jej wzrok opadł. Zauważyła jego jabłko Adama, ledwo widoczne pod kołnierzykiem koszuli, solidną budowę jego ramion otulonych koszulą i mocną klatkę piersiową pod nią.
W jednej chwili jej pamięć cofnęła się do tamtej nocy. Jego wąska talia, zarysowane kontury jego mięśni brzucha…
– Skończyłaś się delektować?
Głos Noela przerwał jej myśli. Groźne spojrzenie w jego oczach, w połączeniu z jego półuśmiechem, sprawiło, że twarz Whitney zapłonęła. Pośpiesznie spojrzała przez okno.
Samochód zatrzymał się przy drodze, a kierowca wysiadł, by wejść do pobliskiej apteki.
Po chwili wyszedł z plastikową torbą i wręczył ją Noelowi.
Whitney zerknęła na torbę, zanim została umieszczona tuż przed nią.
– Weź to, jak wrócisz do domu – powiedział Noel.
– To dla mnie? – Zdezorientowana otworzyła torbę. Mocno przygryzła wargę, gdy zobaczyła, co jest w środku. To była tabletka "dzień po".
Zatracony w chwili, nie użył zabezpieczenia podczas ostatniej rundy tamtej nocy.
W samochodzie znów zapadła niezręczna cisza. Whitney czuła się coraz bardziej nieswojo. – Wezmę ją – wymamrotała.
Przypomniała sobie, jak wcześniej się nie zgodził i znów do tego wrócił: – Możesz po prostu udawać, że ta noc nigdy się nie wydarzyła?
W tym momencie zadzwonił telefon Noela.
Whitney nie miała innego wyjścia, jak czekać, aż skończy.
Minutę później się rozłączył. Zamiast odpowiadać na jej pytanie, chłodno powiedział: – Nie jedziemy w tym samym kierunku. Wysiadaj.
To on chciał ją podwieźć, a teraz mówił, że to nie po drodze?
Wysadzona w połowie drogi, Whitney patrzyła, jak samochód Noela odjeżdża. Nastrój tego mężczyzny był naprawdę nieprzewidywalny. Nie była pewna, co powiedziała, że go uraziła.
Ale z jego postawy wynikało, że on też nie chciał, żeby ktokolwiek wiedział, co się stało tamtej nocy. To znaczyło, że mieli niewypowiedziane porozumienie, prawda?
Całe popołudnie minęło bez powrotu Damiana do firmy. Zadzwonił do Whitney raz, pytając, dlaczego wyszła bez czekania na niego.
– Nie wiedziałam, gdzie jesteś – odpowiedziała Whitney chłodno.
– W porządku, ważne, że wróciłaś do firmy. Jest nowa torba od Diora. Kazałem ją wysłać do domu. Sprawdź, czy ci się podoba.
Nie wyjaśnił, dlaczego zniknął. Postanowił uniknąć tematu i szybko go zmienił, próbując nawet przekupić ją torbą. To było tak, jakby nic się nie wydarzyło przy basenie.
Whitney uśmiechnęła się gorzko. Tylko komuś, komu nie zależy, zachowywałby się w ten sposób.
Po pracy nie chciała wracać do domu. Wprowadziła się do Damiana po ich zaręczynach sześć miesięcy temu. Mieszkali pod jednym dachem, ale w oddzielnych pokojach. Zawsze był troskliwy i opiekuńczy, mówiąc, że nie może znieść bycia intymnym z nią przed ślubem.
Teraz rozumiała, że wcale tak nie było.
Ponowne wspólne mieszkanie było dla niej nie do zniesienia. Musiała się wyprowadzić.
Kiedy Whitney dotarła do willi, usłyszała radosny chichot, gdy tylko weszła do środka.
– Jestem taka niezdarna. Po prostu załóż go tak, wujku Damianie.
Gdy Whitney skręciła za róg do salonu, zobaczyła Rachel stojącą przed Damianem, zawiązującą mu krawat z zalotnym uśmiechem.
Oboje odwrócili się, gdy usłyszeli, że ktoś się zbliża.
Rachel obdarzyła ją słodkim uśmiechem i szybko wyszła do przodu, chwytając ją za ramię. – Whitney, co myślisz? Czy ten krawat wygląda lepiej na wujku Damianie?
Jej zachowanie było zupełnym przeciwieństwem tego, jak zachowywała się wcześniej przy basenie.
Tymczasem Damian, w szarym garniturze i białej koszuli, miał na sobie krzywy, ciemnoburgundowy krawat.
Ciemnoniebieski krawat z subtelnym wzorem, który Whitney osobiście wybrała, leżał odrzucony u stóp stolika do kawy.
Whitney wciąż pamiętała, jak kiedy dała go Damianowi, on od razu poprosił ją, żeby mu go zawiązała, i nie zdejmował go przez kilka następnych dni.
Zauważywszy spojrzenie Whitney na krawat na podłodze, Rachel wpadła w panikę. – Przepraszam, Whitney. Nie wiedziałam, że to twój prezent dla wujka Damiana.
Przeprosiła, ale Whitney nie widziała w jej oczach szczerości.
– To tylko krawat – powiedziała Whitney z uśmiechem. – Bawcie się dobrze. – Z tym odwróciła się, żeby wyjść.
– Whitney, to tylko krawat. Nie myśl o tym za dużo – Damian zablokował jej drogę. – Rachel dała go w prezencie, żeby mi podziękować za uratowanie jej.
Tak, otrzymywał prezent za zignorowanie swojej narzeczonej, aby uratować inną kobietę.
Whitney zadrwiła w milczeniu.
– To wszystko moja wina, że zdenerwowałam Whitney. Przepraszam. Już idę – twarz Rachel wyrażała zranienie, gdy wybiegła.
Damian kazał kierowcy odwieźć ją do rezydencji Howardów, a następnie odwrócił się do Whitney z surowym wyrazem twarzy.
– Zawsze chcesz robić sceny, prawda? Bez względu na to, jak bardzo jesteś zła, nie powinnaś robić scen w rezydencji Howardów. I wyszłaś nic nie mówiąc. Co pomyśli dziadek?
Więc uważał, że wepchnęła Rachel do basenu, żeby zrobić scenę.
Emocje, które tłumiła tak długo, w końcu eksplodowały. – Niech dowie się wszystkiego! Odwołamy ślub i pójdziemy w swoje strony!
Damian złapał ją za nadgarstek. – Mówiłem ci, Rachel jest tylko moją siostrzenicą!
– Czy siostrzenica daje wujkowi krawat w prezencie? – Whitney wyswobodziła swoje ramię. – Czy nie wiesz, że tylko ktoś bliski dałby ci krawat?
Damianowi zabrakło słów. Wiedział to bardzo dobrze, a mimo to wciąż bronił Rachel. To stronniczość była tak oczywista.
Serce Whitney oziębło. Kontynuowała: – Wierz lub nie, nie wepchnęłam jej. Wiesz, że nie umiem pływać.
Przypomniała sobie, jak Damian kiedyś zabronił jej zbliżać się do wody, nawet nie pozwalając jej moczyć się w wannie – wszystko dlatego, że bał się, że zrobi sobie krzywdę, kiedy go nie będzie w pobliżu.
Ale dzisiaj był tam razem z nią.
– Wyprowadzam się dziś wieczorem i znajdę okazję, żeby powiedzieć dziadkowi, że ślub jest odwołany – Whitney stłumiła gorycz w piersi.
Jej osiem lat miłości skończy się dzisiaj.
Widząc, że zmierza do drzwi, Damian natychmiast ją dogonił. – Ślub nie zostanie odwołany. Jeśli mi nie wierzysz, udowodnię ci to!
Zanim Whitney zdążyła zareagować, Damian nagle porwał ją z nóg, niosąc ją w ramionach.
















