ARABELLA.
– Chyba o czymś zapomniałaś? – woła za mną Sinclair, gdy wysiadam z samochodu. Poprawiam plecak i marszcząc brwi, odwracam się do niego.
– Nie wydaje mi się? – Spoglądam na swoje siedzenie, by upewnić się, czy mam wszystko ze sobą.
Podnoszę wzrok i stanowczo stwierdzam: – Nie zapomniałam.
– Jesteś tego pewna? Wygląda na to, że jednak tak. – Mówi, odwracając głowę w bok, a ja uśmiecham się, rozumiejąc sens jego słów.
– Nie sądzisz, że jestem na to trochę za stara? – Drażnię się z nim, krzyżując ręce na piersi. Kiedy mierzy mnie wzrokiem, chichoczę i wsuwam głowę przez okno. On pochyla się przez siedzenie, a ja przykładam usta do jego policzka, po czym się cofam. – Zadowolony?
– Baw się dobrze. – Mówi, uruchamiając silnik. Macham mu lekko na pożegnanie, obserwując, jak jego samochód znika z pola widzenia, po czym wracam do budynku.
Krocząc znajomym korytarzem, jak to robię od początku semestru, idę prosto do swojej szafki. Wpisuję kombinację cyfr, otwieram ją, wymieniam książki i już mam ją zamykać, gdy zamyka się sama. Wzdrygam się, tylko po to, by syknąć na widok Dexa stojącego obok mnie. Dex to mój najlepszy przyjaciel i, co zaskakujące, jedyny, biorąc pod uwagę fakt, że znamy się od gimnazjum.
– Hej, maleńka. – Puszcza do mnie oko, opierając się o szafkę.
– Skąd się tu tak szybko wziąłeś? Myślałam, że musisz rozwiązać jakieś problemy? – pytam.
– Jak zwykle dramatyzowała. Próbowałem do ciebie zadzwonić, ale nie mogłem się dodzwonić. – Wyjaśnia, odsuwając się od szafki i stając obok mnie.
– Mogłeś po prostu wysłać SMS-a, jak wcześniej. – Mruczę.
– Szkoda, co? – Uśmiecha się, a ja przewracam oczami.
Chichocze. – Jesteś na mnie zła?
– Nie jestem. Dlaczego miałabym być? – Odpowiadam, a on wzrusza ramionami.
– Nie wiem. Kiedy cię zobaczyłem, byłaś zmartwiona.
– Po prostu o czymś myślałam. – Mówię, a on nagle staje przede mną, uniemożliwiając mi dalszy ruch. Przechyla lekko głowę, by spojrzeć mi w oczy, a ja odgarniam włosy za ucho, odsłaniając twarz. Dex odzywa się pierwszy: – Czy powinienem się o ciebie martwić, Arabello Leovough?
– Nie z taką miną. – Żartuję, a on kręci głową ze śmiechem. Kiedy przestaje, mówi: – Ale tak na serio. Powinienem?
– Nie, wszystko w porządku. Obiecuję. – Mówię, a on kiwa głową, po czym wraca na moje miejsce i obejmuje mnie ramieniem, przyciągając do siebie. – Nie chcę widzieć tego zmartwienia przez resztę dnia.
– Dex, przysięgam, jeśli nie zabierzesz tej ręki… – zaczynam grozić, ale on mi przerywa.
– Co zamierzasz zrobić? Co w ogóle możesz zrobić? – Śmieje się, przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie, podczas gdy ja staram się przesunąć jego rękę. Wzdycham, gdy na kogoś wpadamy. Dex szybko zabiera rękę, a ja prostuję się, wygładzając włosy. Podnoszę głowę i widzę te same brudne blond włosy, co rano.
Jego srebrne oczy są zimne, pozbawione emocji i wpatrują się prosto w Dexa, który stoi obok mnie bez słowa.
– Hej, sorry, stary. Nie zauważyłem cię. – W końcu odzywa się Dex, ale nowy chłopak nie mówi ani słowa, tylko wciąż patrzy na niego, po czym przenosi wzrok na mnie. Intensywność tego spojrzenia wywołuje znajomy dreszcz, który poczułam już wcześniej. Patrzy na mnie, jakby próbował odkryć prawdę ukrytą w moich oczach. Kiedy tak długo się we mnie wpatruje, zmuszona jestem odwrócić wzrok. Słyszę odgłos kroków i wypuszczam powietrze, którego nie zdawałam sobie sprawy, że wstrzymywałam.
– To jakiś nowy? – pyta Dex, a ja odwracam głowę, by zobaczyć, jak znika za rogiem, tuż przed tym, jak nasze spojrzenia się spotykają.
– Chyba tak. – Odpowiadam, odwracając wzrok i przełykając ślinę.
– Wygląda na to, że dziewczyny będą miały nowy cel. – Chichocze, a ja nie odpowiadam, ruszając w stronę klasy. Nagle ktoś szarpie mnie za ramię i wpadam na czyjąś twardą klatkę piersiową.
Podnoszę głowę i widzę niebieskie oczy, które patrzą na mnie z podekscytowaniem. Uśmiecham się do niego.
– Hej, ty.
– Hej. – Odpowiada Pete, pochylając się i całując mnie w usta, po czym odsuwa się i mówi: – Tęskniłem za tobą.
– Widziałeś mnie wczoraj. – Zauważam, gdy poluzowuje uścisk wokół mnie szybciej, niż bym tego chciała, ale nic nie mówię, robiąc krok do tyłu.
– To było wczoraj. Dziś jest dzisiaj. – Mówi, po czym spogląda za mnie i dodaje: – Hej, Dex.
– Nie mógłbyś jej tak ciągnąć? Byliśmy w trakcie ważnej rozmowy. – Słyszę, jak mówi Dex, na co Pete odpowiada: – Nie sądzisz, że to priorytety?
– A ty na pewno nie jesteś pierwszy. – Wiedząc, do czego to zmierza, jęczę i chwytam Dexa za ramię, odciągając go od Pete'a.
– Widzimy się po zajęciach. – Mówię do Pete'a, gdy oddalamy się z jego pola widzenia.
– Twój chłopak mnie wkurza. – Mówi, a ja chichoczę.
– Nie jest taki zły, jak go malujesz.
– Mówisz tak tylko dlatego, że jest twoim chłopakiem. A tak w ogóle, wszystko między wami w porządku? Było tam trochę niezręcznie.
Wydycham ciężko powietrze. – Tak. Tak, wszystko gra. – Poza tym, że odmawia dotykania mnie z powodów znanych tylko jemu.
~
– Zgadnij, kto urządza dziś wieczorem imprezę? – pyta Dex, stawiając tacę przede sobą i zajmując miejsce naprzeciwko mnie.
– Ria. Słyszałam o tym. – Mówię, a on uśmiecha się szeroko.
– Będzie zajebiście! Nie mogę się doczekać, żeby…
– Nie zapominaj, że masz dziś dyżur przy młodszym bracie. – Przypominam mu, a on jęczy, odrzucając głowę do tyłu.
– Kurwa! Jak mogłem o tym zapomnieć?
Śmieję się. – Wygląda na to, że ktoś nie pójdzie na imprezę.
Mierzy mnie wzrokiem. – Nie zaczynaj ze mną, Ara. Nie mogę uwierzyć, że przegapię imprezę.
– Nie martw się. Zdam ci relację. – Mówię, a on unosi w rozbawieniu brew.
– Idziesz beze mnie?
– Tak. Peter idzie i chce, żebym poszła z nim.
– Tylko nie on. – Przewraca oczami, sięgając po jednego z frytek, a ja rechoczę, słysząc odgłos odsuwanych krzeseł. Kilka dziewczyn pędzi w stronę stolika nowego chłopaka i przewracam oczami na ten widok.
– Co mówiłem? – pyta Dex, przywracając moją uwagę, a ja odpowiadam: – On nawet z nikim nie rozmawia.
– Zaraz go zmuszą. – Promienieje, a ja ponownie spoglądam w tamtym kierunku. Znów na niego patrzę, ale on odwraca wzrok, zanim nasze spojrzenia mogą się spotkać.
Co to było?
~
– Poradzisz sobie beze mnie, kochanie? Muszę zamienić słowo z moimi znajomymi. – Pyta Peter, gdy wchodzimy do pokoju, a ja kiwam głową, obdarzając go uspokajającym uśmiechem.
– Jasne, poradzę sobie. Baw się dobrze. – Mówię, a on głaszcze mnie po plecach, po czym znika. Wzdycham, rozglądając się po pokoju. Moje oczy nieświadomie spotykają się z jego wzrokiem w odległym kącie. Otaczają go dziewczyny, które ciągle się śmieją, choć on nie mówi ani słowa. Wpatruję się w niego przez chwilę, po czym odwracam wzrok, gdy on tego nie robi. Moje serce bije mocniej, gdy odchodzę stamtąd, żeby wziąć kubek.
– Dlaczego jesteś sama? – pyta Ben, kolega z klasy, podając mi kubek. Uśmiecham się do niego, upijając łyk.
– Dex miał coś do załatwienia i nie mógł przyjść.
– Nie chodziło mi o twojego przyjaciela, Bell. Chodziło mi o twojego chłopaka. – Wyjaśnia, a moje oczy od razu kierują się na Petera, który stoi z przyjaciółmi i uśmiecha się. Odwracam wzrok.
– Dobrze się bawi.
– A ty? – pyta, a ja spotykam jego wzrok.
– Dopiero się zaczęło, więc zostawię tę decyzję na później.
Chichocze i stukamy się kubkami, po czym przechodzi obok nas dziewczyna i przeprasza. Śmieję się, obserwując, jak idzie za nią, po czym ponownie spoglądam na Petera. Prostuję się przy ścianie, widząc, jak podchodzi do niego blondynka. Rozmawiają ze sobą przez kilka minut, śmiejąc się z tego, o czym rozmawiają, po czym dziewczyna nagle robi krok do przodu, chwytając go za koszulę i przykładając usta do jego ust. Burczę pod nosem i czekam, aż Peter ją odepchnie, ale on tego nie robi. Zamiast tego widzę, jak jego ręka zaczyna opadać na jej talię. Wtedy otwiera oczy i spotyka się z moim wzrokiem.
Odepycha ją, a ja kręcę głową, upuszczając kubek, po czym odwracam się w stronę wyjścia.
– Ara. Poczekaj! – Słyszę za sobą jego wołanie, ale nie zatrzymuję się, tylko przyspieszam kroku, przedzierając się przez tłum ze zaciśniętymi pięściami i narastającym gniewem.
– Ara! – Jego głos staje się bardziej zrozpaczony. Kiedy wychodzę na zewnątrz, chwyta mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę. – Do cholery, Bella!
Spoglądam na jego rękę na moim ciele. – Puść mnie. – Mówię przez zaciśnięte zęby, a on kręci głową, zbliżając się do mnie.
– Nie, nie puszczę. Musisz mi dać to wytłumaczyć.
– Wytłumaczyć co? – Prycham.
– Fakt, że miałeś zamiar pójść na to?
– Oczywiście, że nie, kochanie. Nigdy bym tego nie zrobił. Nie całowałem jej, Ara. Ona mnie pocałowała…
– Tak, widziałam. Ona cię pocałowała i odwzajemniłbyś pocałunek, gdybyś mnie nie zobaczył. – Wyrywam rękę z jego uścisku, odsuwając się od niego.
– Ara… – Wzdycha.
– Chcesz ją pocałować? O to chodzi? Bo przysięgam, że nie powstrzymam cię przed tym. Możesz tam wrócić i…
– O Boże, nie. – Przerywa mi, zmniejszając dzielącą nas odległość. Bierze moją twarz w dłonie i przygniata swoje usta do moich. Czucie jego ust na moich grozi roztopieniem mojego gniewu, ale wystarcza mi obraz jego ręki opadającej na jej talię, bym odepchnęła go od siebie.
Oddycha ciężko, a jego oczy są szeroko otwarte, gdy spotyka się z moim wzrokiem. – Ara.
Nie odrywając od niego wzroku, przesuwam palcem po ustach i widzę, jak jego twarz blednie. – Nie. Nawet nie próbuj, Peter.
Kiwam głową. – Przepraszam. Po prostu… przepraszam, Arabello.
– Chcę stąd wyjść.
– Mogę cię odwieźć do domu. Proszę, pozwól mi cię odwieźć.
– Nie. – Moja odpowiedź jest natychmiastowa, a on marszczy brwi.
– Dlaczego nie? Bell, nie masz innego sposobu, żeby dostać się do domu.
– Mogę iść pieszo. – Stwierdzam fakt, a on szybko się nie zgadza.
– Nie, nie pójdziesz. Nie pozwolę ci na to. Pozwól mi cię odwieźć do domu, Arabello. Proszę, obiecuję, że nie przekroczę granicy.
– Nie, nie chcę, żebyś mnie odwoził do domu i nie chcę oglądać twojej twarzy dzisiejszego wieczoru, Peter. Nie idź za mną, mówię poważnie. – Ostrzegam go.
– Ara, proszę… – Nie pozwalam mu dokończyć, odwracając się i odchodząc z jego pola widzenia. Słyszę wołanie mojego imienia, ale idę dalej, aż oddalam się od domu i wędruję nieznaną drogą.
– Ze wszystkich nocy, kiedy mogłeś zniknąć, Dex, musiało to być właśnie tej. – Klęję pod nosem, wyjmując telefon z tylnej kieszeni, gdy nagle obok mnie zatrzymuje się motocykl.
Rozpoznaję czarną kurtkę i włosy opadające na czoło. Kiedy odwraca głowę, to ten sam facet.
Podaje mi kask, a ja wpatruję się w niego, po czym spotykam jego wzrok i kręcę głową.
– Nie, nie musisz. Poradzę sobie sama.
Nie odzywa się ani słowem i nie cofa ręki. Po kilku minutach stania tam, patrząc sobie w oczy, w końcu ulegam i biorę od niego kask, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
Wkładam go i wsiadam za nim, upewniając się, że między naszymi ciałami jest mała luka, ale ta mała luka znika, gdy uruchamia motocykl, a moje ciało leci do przodu, dociskając moją pierś do jego pleców. Spogląda przez ramię, a ja wydaję cichy dźwięk pod nosem, po czym odsuwam się.
– Przepraszam, nie spodziewałam się tego.
Ponownie nie odzywa się ani słowem i pozostaję nieruchoma, czekając, aż ruszy. Kiedy wydaje się, że nie ma zamiaru się poruszyć, przekrzywiam głowę, żeby rzucić okiem na jego twarz, a on spogląda na moje dłonie. Patrzę w to samo miejsce, po czym spotykam jego wzrok.
– Moje dłonie?
Wskazuje na tył, a ja marszczę brwi w zdziwieniu. Wzdycha i odwraca się bokiem, chwyta moje dłonie i owija je wokół swojej talii.
– Ach, chciałeś, żebym je tam trzymała. – Mruczę, a on wraca do pozycji wyjściowej i zaczyna jechać.
Dlaczego po prostu ze mną nie porozmawiasz? Trzymam głowę przechyloną, a gdy przyspiesza, zaciskam dłonie wokół jego talii. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech na myśl o bryzie, która nas otacza i jasnych obrazach mijanych miejsc. To uczucie jest nieopisywalne i czuję, jak moje myśli stają się lżejsze, a moje ciało reaguje na otaczające mnie powietrze. To wszystko znika, gdy zatrzymuje motocykl. Podnoszę głowę i zdaję sobie sprawę, że jesteśmy przed moim domem.
Przez chwilę pozostaję nieruchoma, po czym odwijam dłonie z jego talii i zsiadam z motocykla. Zdejmuję kask i wygładzam włosy, po czym podaję mu go. On bierze go, zawieszając na kierownicy.
– Ym… Dziękuję. – Mówię, stojąc przed nim. Spotykam się z jego wzrokiem. Ponownie jestem zachwycona jego oczami i tym, że coś w nich mnie intryguje. Wydają się zawierać zbyt wiele, a jednocześnie zbyt mało.
– Wszystko w porządku? – Moje oczy lekko się rozszerzają, gdy otwiera usta. Słyszę jego głos po raz pierwszy tego dnia. Jest kojący, spokojny dla uszu, z chropowatością na krawędzi.
– Tak. Dziękuję. – Posyłam mu uśmiech, ale on go nie odwzajemnia, tylko kiwa głową i odwraca wzrok ode mnie. Mój uśmiech znika.
Już ma uruchomić silnik, gdy nagle moja ręka wystrzela i przesuwa się po jego dłoni. Oboje zamieramy na moment, czując dotyk skóry o skórę, lekkie wibracje i jego zimne oczy, które ponownie spotykają się z moimi. Nie muszę patrzeć na to dwa razy, zanim zabieram rękę i opuszczam ją.
– Bardzo przepraszam. Nie chciałam tego zrobić. Chciałam tylko… zadać pytanie.
Nie odpowiada, więc odbieram to jako sygnał do kontynuowania. – Jak masz na imię? Pomyślałam, że powinnam wiedzieć, skoro mieszkamy obok siebie i nasze drogi mogą się często przecinać. Jestem Arabella.
Ignoruje moje słowa, jakby ich nie usłyszał. Cofam się, gdy uruchamia motocykl i odwraca go. Z opuszczoną głową, tuż przed odjazdem, słyszę szum „Alexander”.
Moje usta wyginają się w uśmiechu, gdy patrzę, jak znika, a echo tego imienia dzwoni mi w uszach.
Alexander. Ma na imię Alexander.
I dlaczego do cholery tak bardzo się uśmiecham?
















