Poranne powietrze było słodkie od zapachu kawy i świeżo upieczonych croissantów, mieszającego się z cichym nuceniem Luki w kuchni. Sophia wyciągnęła się na kanapie, ciepły koc okrywał jej nogi, czując delikatne ukojenie, które zaczęło osiadać na jej życiu w ciągu ostatniego tygodnia. Jej ciało się zagoiło, siniaki zbladły, rany się zasklepiły; ale jej duch wciąż się przystosowywał, otrząsając się
















