W chwili, gdy wracamy do naszego apartamentu, czuję, że napięcie wciąż wisi w powietrzu, teraz jeszcze gęstsze niż wtedy, gdy opuszczaliśmy restaurację. Biorę głęboki oddech, ale zanim zdążę pomyśleć o odprężeniu, ciszę przecina głos Sophii.
– No więc, Drex był dziś niezły, prawda? – pyta, uśmiechając się lekko, gdy podchodzi do balkonu.
Ten uśmiech, normalnie, jest jak słońce po burzy. Ale teraz
















