logo

FicSpire

Rywalki Panna Młoda

Rywalki Panna Młoda

Autor: iiiiiiris

Zderzenie przy obiedzie
Autor: iiiiiiris
23 sie 2025
Sophia Drayton siedziała naprzeciwko Luki Alvareza, z postawą sztywną i nieustępliwą, wpatrując się w niego, jakby był przykrym obowiązkiem, który zmuszona jest znieść. Jej palce lekko bębniły po stole, zdradzając jej własną niecierpliwość, nawet gdy jej twarz pozostawała opanowana. – Nie mogę uwierzyć, że to robimy – wymamrotał Luca pod nosem, stukając palcami o krawędź kieliszka wina z wyćwiczoną obojętnością. – No cóż, nie miałam wyboru – odparła ostro, wbijając w niego wzrok. – Nie udawajmy, że którekolwiek z nas chce tu być. Luca uniósł brew, uśmiechając się z przekąsem. – Och, nie bądź taka dramatyczna. Myślałem, że rzucisz się na okazję, by wejść do imperium Alvareza. Całe to bogactwo i władza? Czyż nie o tym marzą małe dziewczynki takie jak ty? Oczy Sophii zwęziły się. – Jesteś oderwany od rzeczywistości, jeśli myślisz, że chodzi o to, czego ja chcę. To sprawka twojej rodziny, nie moja. Jeśli już, to ja utknęłam z playboyem, który nie dotrzymuje obietnic. Luca oparł się na krześle, a jego uśmiech poszerzył się. – Obietnice? Kochanie, nie przypominam sobie, żebym składał ci jakiekolwiek obietnice. Ale jeśli już oczekujesz, że będę księciem z bajki, czeka cię brutalne przebudzenie. Usta Sophii zacisnęły się w wąską linię, a jej spojrzenie przeszywało go jak ostrze. – Niczego od ciebie nie oczekuję, Luca. Żeby było jasne. Nie chcę tego małżeństwa bardziej niż ty i nie zamierzam brać udziału w żadnej fantazji, którą wymyślił twój ojciec. Napięcie między nimi zgęstniało, a powietrze w prywatnej jadalni naładowane było wrogością. Palce Luki zastygły na kieliszku wina, gdy spojrzał jej prosto w oczy, odmawiając ustąpienia. – Więc co? – zapytał, tonem drwiącym. – Myślisz, że możesz po prostu przyjść, trochę się podąsać, a twój tatuś odwoła całą sprawę? Przykro mi, księżniczko, ale to się wydarzy, czy ci się to podoba, czy nie. Dłoń Sophii zacisnęła się na widelcu, a jej kostki zbielały. – Nie nazywaj mnie tak – warknęła, jej głos był niski i niebezpieczny. – Nie jestem jedną z twoich zabawek, Luca. Nie zamierzam tu siedzieć i pozwalać ci się tak do mnie odnosić. Luca zachichotał, nie przejmując się jej gniewem. Wręcz przeciwnie, bawił go jej ogień. Nie była jak kobiety, z którymi zwykle miał do czynienia… chętne do sprawiania mu przyjemności, uginające się przed jego wolą. Nie, Sophia Drayton miała kręgosłup i, choć go to irytowało, nie mógł zaprzeczyć intrydze tlącej się pod jego frustracją. – Nie jestem? To kim jesteś? – zapytał Luca, pochylając się lekko do przodu, a jego głos ociekał sarkazmem. – Bo ja widzę tylko dziewczynę, której wszystko podano na srebrnej tacy, a teraz urządza histerię, bo sprawy nie idą po jej myśli. Szczęka Sophii zacisnęła się, a jej oczy płonęły wściekłością. – Nie masz pojęcia, kim jestem, Luca. A jeśli myślisz, że po prostu się poddam i pozwolę ci się tak traktować, to jesteś w błędzie. Cisza, która nastąpiła, była gęsta od wyzwania, oboje uwięzieni w bitwie na siły. Luca czuł narastającą falę frustracji, ale nie zamierzał pozwolić jej przejąć kontroli. Nie tutaj. Nie teraz. – Skończmy te bzdury – powiedział, a jego głos stwardniał, gdy znowu się oparł, krzyżując ręce na piersi. – Oboje wiemy, dlaczego tu jesteśmy. To nie jest romans jak z bajki, Sophia. To biznes. Nasze rodziny chcą tej fuzji i, czy nam się to podoba, czy nie, jesteśmy pionkami w ich grze. Więc przestań udawać, że zamierzasz się z tego wycofać. To się dzieje. Sophia zmierzyła go wzrokiem, a jej głos był lodowaty. – I jaki jest twój wielki plan, Luca? Udawać, że to tylko jeden z twoich przelotnych romansów? Zabawiać się mną przez kilka lat, aż ci się znudzę i pójdziesz dalej? Wyraz twarzy Luki pociemniał, a jego cierpliwość się wyczerpywała. – Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Ale żeby było jasne, nie jestem zainteresowany zabawą w dom z tobą. Przejdziemy przez to, uszczęśliwimy nasze rodziny, a potem pójdziemy w swoje strony. Bez dramatu. Bez komplikacji. Sophia wydała z siebie gorzki śmiech, kręcąc głową. – Och, jakie to dla ciebie wygodne. Kolejna transakcja do zamknięcia, prawda? Bez uczuć, bez konsekwencji. Naprawdę jesteś tak zimny, jak mówią. – Zimny? – powtórzył Luca, a uśmieszek znowu pojawił się na jego ustach. – Wolę realistyczny. Chcesz historii miłosnej? Znajdź sobie kogoś innego. Nie jestem odpowiednim facetem do tego. – Zaufaj mi – powiedziała, a jej głos ociekał pogardą – jesteś ostatnią osobą, jakiej kiedykolwiek bym chciała w swoim życiu. – Cieszę się, że się zgadzamy – odparł Luca, choć ukłucie jej słów trwało dłużej, niż chciałby przyznać. Nie był pewien, dlaczego go to obchodziło, ale coś w sposobie, w jaki na niego patrzyła, jakby był poniżej niej, drażniło go. Przez chwilę oboje siedzieli w ciszy, a napięcie między nimi było wyczuwalne, gdy się nawzajem mierzyli wzrokiem. Myśli Luki pędziły, już planował, jak poradzi sobie z tym małżeństwem, jak sprawi, by działało na jego warunkach. Nie był głupi. Wiedział, że Sophia nie jest łatwowierna. Ale wiedział też, że w końcu będzie musiała się dostosować. Nie miała wyboru. Ich rodziny już przypieczętowały ich los i żadna ilość sprzeciwu tego nie zmieni. – To małżeństwo nie będzie spacerkiem po parku, Luca – powiedziała nagle Sophia, przerywając ciszę. Jej głos był teraz spokojny, ale był w nim ton, który go zatrzymał. – Może myślisz, że możesz kontrolować wszystko, ale nie będziesz kontrolował mnie. Luca uniósł brew, zaintrygowany jej nagłą zmianą tonu. – Naprawdę? Sophia spojrzała mu w oczy ze stalową determinacją. – Chcesz, żeby to była umowa biznesowa? W porządku. Ale nie oczekuj, że będę brała udział w twoich grach władzy. Nie jestem trofeum i nie pozwolę ci dyktować, jak to ma wyglądać. Uśmieszek Luki zniknął, zastąpiony poważniejszym wyrazem twarzy, gdy pochylił się do przodu, a jego oczy zwęziły się. – A co ci daje prawo, żeby cokolwiek w tym ustalać? Jesteś tu, ponieważ twoja rodzina potrzebuje tego małżeństwa tak samo jak moja. Nie masz żadnych atutów, Sophia. Sophia nie drgnęła, jej determinacja była niezachwiana. – Może nie teraz. Ale nie lekceważ mnie, Luca. Może nie mam wyboru, jeśli chodzi o poślubienie ciebie, ale dopilnuję, żebyś żałował, że mnie zlekceważyłeś. Luca poczuł przebłysk czegoś, czy to był szacunek? W dołku żołądka. Nie wycofywała się, a to intrygowało go bardziej, niż chciałby przyznać. – Masz ducha, to trzeba ci przyznać – powiedział, jego ton był łagodniejszy, ale nie mniej intensywny. – Ale rzecz w tym, Sophia, że możesz walczyć, ile chcesz, ale na koniec dnia oboje jesteśmy w tej samej łodzi. Czy ci się to podoba, czy nie, jesteś ze mną związana. Więc możesz to utrudniać, ile chcesz, albo możesz zaakceptować to, co nieuniknione. Sophia wpatrywała się w niego przez długą chwilę, a jej wyraz twarzy był nieczytelny. Potem, powoli, oparła się na krześle, krzyżując ręce na piersi, a mały, pozbawiony humoru uśmiech pojawił się na jej ustach. – Myślisz, że wszystko rozgryzłeś, prawda? – powiedziała cicho, a jej głos był przesiąknięty ironią. – Że masz wszystko pod kontrolą. Ale rzecz w tym, Luca, że nie jestem jak kobiety, do których jesteś przyzwyczajony. Nie ugnę się tylko dlatego, że błyskasz tym aroganckim uśmiechem i rzucasz nazwiskiem swojej rodziny. Oczy Luki pociemniały, a jego temperament wybuchnął. Nie był przyzwyczajony do tego, by ktoś go w ten sposób kwestionował, zwłaszcza ktoś taki jak ona. Ale zanim zdążył odpowiedzieć, wstała nagle, a jej krzesło zgrzytnęło o podłogę, gdy chwyciła torebkę. – Powodzenia w twoich grach władzy – powiedziała przez ramię, idąc w stronę drzwi. – Ale nie oczekuj, że będę w nich brała udział. Luca patrzył, jak odchodzi, zaciskając szczęki, gdy walczył z chęcią pogoni za nią. Była irytująca, a jednak… coś w jej odmowie bycia kontrolowaną tylko podsycało jego determinację. Gdy drzwi zamknęły się za nią, Luca oparł się na krześle, powoli wypuszczając powietrze. Będzie problemem. Dużym problemem. Ale choć go irytowała, nie mógł zaprzeczyć dreszczowi emocji, który towarzyszył wyzwaniu. "Dobrze" – pomyślał, a na jego ustach pojawił się powolny uśmiech. – "Zobaczymy, jak daleko może mnie posunąć. Ale jedno jest pewne, ona nie wygra. Sprowadzę ją na ziemię, w taki czy inny sposób." Z tymi słowami podniósł kieliszek i wziął długi, zamierzony łyk wina, a ogień w jego oczach płonął jaśniej niż kiedykolwiek. To małżeństwo będzie wojną, ale Luca Alvarez był bardziej niż gotowy do walki.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Zderzenie przy obiedzie – Rywalki Panna Młoda | Czytaj powieści online na FicSpire