Bailey z rozmachem zrzuciła z nóg wysokie obcasy, potargała swoje długie, kruczoczarne loki i ruszyła w stronę łóżka Kaleba.
Nie zawracała sobie głowy zapalaniem światła, bo to tylko pogorszyłoby migrenę czającą się za jej powiekami.
Księżyc i tak dawał trochę światła w pokoju, wystarczająco, żeby dostrzec łóżko. Ledwo, ale nie była przecież ślepa, żeby nie zobaczyć jego kształtu w ciemności.
Kied
















