Dreszcze przebiegły mi po kręgosłupie pod wpływem ich mrocznych, płonących spojrzeń – braci, którym miałam zaraz oddać swoje ciało. „Kochanie, musisz wiedzieć, w co się pakujesz, dołączając do tej gry” – głos Blue’a mnie zaskoczył. Przełknęłam ślinę, a mój wzrok powędrował ku Fredowi. Jego usta uniosły się w uśmieszku, a ciemne oczy przeskanowały moje ciało. Pożądanie i strach ogarnęły mnie, gdy rozejrzałam się po ich „domu zabaw”. Wiem, na co się piszę, godząc się być ich zabawką. A jednak dobrowolnie zrobiłam ten krok, ku wolności, pożądaniu i, co najgorsze – bólowi. **** Jako dziennikarka, Bella była zdeterminowana, by być najlepszą. Zawsze przyjmowała zlecenia odrzucane lub określane przez innych jako „niemożliwe”. Jednak nie wie, na co się zgodziła, kiedy przystaje na wywiad z braćmi Christophos – bogatymi mężczyznami, którzy mieszkają w upiornym, starym zamczysku. Myślała, że będzie to bezproblemowe, pomimo liczby dziennikarzy, którym nie udało się uzyskać żadnych informacji na temat braci, dopóki nie postawiła stopy na terenie posiadłości. Nieświadoma niczego kobieta nie wie, że czeka ją przejażdżka jej życia z braćmi, którzy mogą nie być tak ludzcy, jak się wydają… Gra ma się zaraz rozpocząć… A to przetrwanie najsilniejszych…

Pierwszy Rozdział

Stałam przed monumentalnym domem, a dreszcze przebiegały mi po kręgosłupie. Nie wiem, co sobie myślałam, kiedy zgodziłam się przyjąć tę pracę, którą inni odrzucili z powodu niemożliwości zdobycia wywiadu. Bracia Christophos byli mitem od prawie dziesięciu lat. Byli najbogatszymi ludźmi w całym kraju, a jednak nikt ich nigdy nie widział. Toczyły się poważne debaty na temat przyczyn ich odosobnienia. Ich rodzina istniała od wieków, ale dopiero dziesięć lat temu pewna dziennikarka odkryła istnienie braci. Chociaż nie zdobyła żadnych informacji na ich temat, zrobiła im zdjęcie z tyłu. Przez dziesięć lat różni dziennikarze próbowali dokonać niemożliwego, prosząc o wywiad z nimi, ale nigdy nie odpowiadali. Wyobraźcie sobie, jak bardzo byłam zszokowana, kiedy odpowiedzieli na moją wiadomość i ustalili datę pierwszego spotkania. Wszyscy myśleli, że to oszustwo, kiedy im to pokazałam, ale oto byłam, aby pokazać im, że ta młoda dziennikarka jest zdolna. Stałam się tym, kim jestem dzisiaj, dzięki mojej pasji do poznawania rzeczy, których inni nie znali lub obok których prześlizgiwali się bez zainteresowania. Sprawdziłam zawartość torebki, aby upewnić się, że mój telefon i gaz pieprzowy są na swoim miejscu. Nie chciałabym paść ofiarą, gdyby to było jakieś oszustwo. Spojrzałam na swój strój. Aby ułatwić sobie ucieczkę, założyłam czarne elastyczne spodnie i czerwoną koszulę. Moje blond włosy były idealnie ujarzmione, a jednak jeden kosmyk zdołał się wymknąć. Westchnęłam. To jest to, Bella. Czas, żebyś pokazała, na co cię stać. Nie, skreśl to. Czas, żebyś dokonała niemożliwego. Zdobyłam zaproszenie, czym nie mógł się poszczycić żaden z dziennikarzy, którzy porzucili tę pracę. Moje ręce trzęsły się, gdy szłam w kierunku drzwi. Od ogromnych bram do drzwi nie było nikogo widać. Mimo to całe miejsce było starannie utrzymane. Posiadłość była w stylu wiktoriańskim. Wyglądała jak każdy inny dom w tym samym stylu, a jednak wyglądała inaczej. Złamana biel użyta na zewnątrz kontrastowała ze srebrnym cynkiem, przez co budynek wydawał się nieco… dziwny. Podeszłam do drzwi i zapukałam, ponieważ nie było dzwonka. Widziałam ten typ domu tylko w filmie. Byłam przyzwyczajona do nowoczesnych domów, w których naciska się dzwonek, zamiast pukać. Nie otrzymałam odpowiedzi, więc zapukałam jeszcze raz. Po ostatnim pukaniu rozległ się skrzypiący dźwięk, a następnie drzwi się otworzyły. "Dzień dobry, jestem Bella. Przyszłam…" Urwałam, wpatrując się w puste drzwi, zszokowana, że nikogo za nimi nie ma. Zamrugałam. "Halo?" zawołałam, wciąż stojąc na schodach. Moje serce waliło mi w piersi, brzmiąc tak głośno nawet dla moich uszu. Przełknęłam ślinę, zaglądając do domu, aby sprawdzić, czy to jakiś podstęp. Nie tylko nikogo nie było przy drzwiach, ale w domu panowała ciemność. Powietrze wokół mnie było ciężkie. "Halo!" krzyknęłam, mając nadzieję na odpowiedź od kogokolwiek, kto otworzył drzwi. Kiedy nie usłyszałam żadnego dźwięku, odwróciłam się, zamierzając odejść. Jednak myśl o ironicznym uśmiechu, który pojawi się na twarzy Imeldy, kiedy dowie się, że mi się nie udało, sprawiła, że podjęłam pochopną decyzję. Weszłam do domu. "Ha… lo!" wrzasnęłam, gdy drzwi zatrzasnęły się za mną. Z sercem w gardle rzuciłam się z powrotem i pociągnęłam za nie, tylko po to, by zauważyć, że drzwi są zamknięte. Cholera! Przeszukałam torebkę w poszukiwaniu gazu pieprzowego i ścisnęłam go w dłoniach, wpatrując się w ciemność, gotowa na każdego, kto robi sobie ze mnie żarty. Moje serce biło tak głośno, że wydawało się, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Przełknęłam ślinę, mając nadzieję, że nie zamieni się to w horror czy coś w tym stylu. Pisnęłam, gdy całe miejsce zalało się światłem. Musiałam zamrugać, żeby moje oczy przyzwyczaiły się do niego po przebywaniu w ciemności. "Kto tam?" zawołałam, rozglądając się po miejscu, przerażona do szpiku kości, ale wciąż ściskając gaz pieprzowy, jakby miał mnie uratować przed czymkolwiek, co czai się w ciemności. Nie otrzymałam odpowiedzi. Stałam w holu, z drzwiami po obu stronach, ale nie odważyłam się ruszyć. Moje nogi się trzęsły, a zęby szczękały, a jednak nie słyszałam żadnego dźwięku. To było tak, jakbym była jedyną osobą w całym domu. Spojrzałam z powrotem na drzwi, tylko po to, by odkryć, że nie ma w nich dziurki od klucza, ani żadnego zamka. Po cichu rozejrzałam się, modląc się, żeby to był tylko żart, wyciągając telefon, tylko po to, by odkryć, że w tym miejscu nie ma zasięgu. Co? Co tu się, do cholery, dzieje? Czy to nie miał być dom najbogatszych, najmłodszych miliarderów? Dlaczego ja… "Panno Cold." Rozległ się głos. Moje serce uderzyło o żebra na dźwięk tego głosu. Słyszałam już wiele głosów, ale nie można ich było porównać do tego. Brzmiał jak trzask ognia i hałas pociągu, który się zderzył. Ochrypły, silny i budzący przerażenie. Moje ciało nadal się trzęsło, a ja ścisnęłam gaz pieprzowy, upuszczając telefon na podłogę. Zamiast go podnosić, rozejrzałam się, próbując zlokalizować głos, który właśnie do mnie przemówił. "Panno Cold?" Głos zapytał jeszcze raz. Tym razem brzmiał na wściekły. "Tak!" pisnęłam ze strachu. Boże. Gdyby osoba z tym głosem została detektywem, ludzie przyznawaliby się do przestępstw, których nie popełnili. "Przestraszyłeś ją, bracie" - rozległ się inny głos. W przeciwieństwie do pierwszego, ten brzmiał jak roztopiona czekolada. Westchnęłam, czując potrzebę usłyszenia tego dźwięku jeszcze raz. Na chwilę zapomniałam, gdzie jestem, ponieważ pragnienie słuchania jego głosu wzrosło. "Podejdź" - rozkazał pierwszy głos. Tym razem jego ton brzmiał jak ryk fal podczas sztormowej nocy. Wbrew rozsądkowi zrobiłam pierwszy krok. To było tak, jakbym była kontrolowana. Gaz pieprzowy i torebka upadły na ziemię, kiedy je puściłam, pobudzona tą pilną potrzebą zrobienia tego, czego on sobie życzył. Na czwartym kroku uwolniłam się od tego, co mnie trzymało. Stałam nieruchomo, zastanawiając się, co się właśnie stało. Usłyszałam westchnienie, a potem ciche "Niemożliwe".

Odkryj więcej niesamowitych treści