Byłam zdenerwowana, i inni też. To był pierwszy raz, kiedy ktokolwiek z nas miał ich zobaczyć. Nawet dyrektor i najważniejsi pracownicy w firmie nie mogli się pochwalić spotkaniem z właścicielami. Nawet z nimi nie rozmawiali. Wszystkie interakcje między nimi odbywały się za pośrednictwem e-maili. Byli jak duchy, prawie jak bracia Krzysztofowicz, których rodzina od dawna mieszkała w mieście, ale ni
















