Kiedy Cassandra odzyskała przytomność, znowu znalazła się w ciasnej rupieciarni.
To było pomieszczenie, które Yulissa przygotowała dla niej, gdy Cassandra wróciła do rodziny Yatesów, twierdząc, że to jedyna wolna przestrzeń na ten moment.
Cassandra zdała sobie sprawę, że los ulitował się nad jej bezradnym i samotnym życiem w przeszłości, dając jej drugą szansę poprzez odesłanie jej do dnia, w którym została zabrana do tej rodziny.
Ta rupieciarnia była nawet mniejsza niż garderoba Yulissy.
Yulissa, przepełniona wyrzutami sumienia, powiedziała: "Wiem, że jesteś biologicznym dzieckiem tej rodziny. Nigdy tak naprawdę nie należałam do rodziny Yatesów. Jednak mieszkam tu od 18 lat, a pozbycie się wszystkich moich rzeczy nie jest łatwym zadaniem. Więc na razie będziesz musiała zadowolić się tym skromnym pokojem, dopóki nie znajdę lepszego miejsca."
Usłyszawszy słowa Yulissy, bracia Yulissy zaprotestowali, sarkastycznie oskarżając Cassandrę o melodramatyzm z powodu chęci posiadania większej przestrzeni. Twierdzili, że ta ostatnia jedynie szuka uwagi i próbuje zastąpić ich ukochaną siostrę w dynamice rodzinnej.
Pomimo poczucia niesprawiedliwej oceny w tamtym momencie, Cassandra próbowała udobruchać swoje rodzeństwo, mówiąc: "Proszę, nie denerwujcie się. Poradzę sobie z tą przestrzenią."
Cassandra zmagała się z niepokojącym uczuciem pośród surowej rzeczywistości jej otoczenia.
Przypomniała sobie śmierć z ręki Yulissy. Pytanie, dlaczego obudziła się w tej ograniczonej przestrzeni, prześladowało ją.
Gdyby nie żywy ból poprzedzający jej śmierć, mogłaby odrzucić to wszystko jako sen.
Ale teraz, skoro dano jej drugą szansę, będzie musiała odejść od biegu losu wyznaczonego jej w poprzednim życiu!
"Cassandro, pamiętasz, jak byłaś osobą dumną, zanim wróciłaś do rodziny Yatesów? Jednak w ciągu dwóch miesięcy od twojego powrotu byłaś lekceważona i uważana za hańbę w rodzinie. Nie jest ci siebie żal? Rodzina Yatesów nie jest warta poświęcania dla niej wszystkiego. W ciągu tych dwóch miesięcy traktowano cię jak zwierzę. Rozkazują ci i czerpią korzyści z twojej ciężkiej pracy, dając ci w zamian tylko ostre słowa. Co gorsza, zmanipulowali cię, abyś uwierzyła, że Yulissa jest jedyną spadkobierczynią rodziny Yatesów i że otrzymasz godne życie tylko wtedy, gdy spełnią się pragnienia Yulissy" - pomyślała Cassandra.
Po krótkiej przerwie nadal rozważała sytuację. "Droga, droga Cassandro. Spędziłaś dwa lata, dogadzając im w poprzednim życiu, ale wszystko, co dostałaś, to ich przekleństwa i kary. Czy naprawdę tego chcesz? Teraz, gdy masz drugą szansę, musisz położyć kres całej tej tragedii. Nie pozwól, aby historia się powtórzyła" - rozmyślała Cassandra uroczyście.
Puk, puk!
Jej myśli zostały nagle przerwane serią puknięć do drzwi.
"Cassandro, jesteś głucha? Lisa cię chce. Za kogo się uważasz, żeby nie słuchać jej słów?" - zbeształ ją Raymond, jej szósty brat.
Raymond był szczególnie znany ze swojej niecierpliwości i temperamentu.
Ten 20-letni młodzieniec był w zbliżonym wieku do Yulissy, co tłumaczyło, dlaczego byli sobie szczególnie bliscy.
Uspokoiwszy się, Cassandra otworzyła drzwi.
"Och, naprawdę? Kiedy Lisa mnie wołała?" - odparła Cassandra z nutą sarkazmu.
Yulissa, stojąca w pobliżu, wydawała się być na skraju płaczu.
"Cassandro, wołałam cię trzy razy, ale mnie ignorowałaś." Mówiąc to, Yulissie napłynęły łzy do oczu.
"Naprawdę? Ta rupieciarnia jest słabo izolowana, a jednak nie słyszałam, żeby ktoś mnie wołał. Szeptałaś moje imię? Jeśli tak, to nie moja wina, że cię nie słyszałam" - odparła Cassandra.
"Cassandro, o czym ty mówisz? Lisa cię zaprasza, a ty zamiast być wdzięczna, robisz scenę. Myślisz, że cię nie spiorę?" Kiedy Raymond zobaczył, jak bardzo Yulissa jest zmartwiona, niesprawiedliwie zrzucił winę na Cassandrę.
Raymond uważał, że to wszystko wina Cassandry. Gdyby nie ona, Yulissa nie doznałaby takiego upokorzenia. Nie mógł pojąć, dlaczego po osiemnastu latach Cassandra nie zakończyła swojego życia na zewnątrz. Dlaczego miałaby wracać?
"Czy był taki czas, kiedy powstrzymywałeś się od bicia mnie?" Cassandra odłożyła na bok wszelkie próby oszczędzania uczuć Raymonda.
W końcu postanowiła odejść.
"Ty..."
"Ray, proszę, nie denerwuj się. Cassandra nie miała nic złego na myśli. To ja przez cały ten czas korzystałam z waszej miłości, a Cassandra ma pełne prawo do urazy. Przepraszam, Cassandro." Yulissa naprawdę przypominała księżniczkę w swojej białej sukni balowej i wykwintnym makijażu.
W tej chwili jej oczy zaczerwieniły się, gdy wydawała się być dość zmartwiona.
"Co się dzieje z Cassandrą dzisiaj? Jak śmie mi się odzywać? Czy ona naprawdę myśli, że dzisiejsze przyjęcie powitalne jest przeznaczone dla niej?" - zadrwiła Yulissa w duchu.
Cassandra nic nie powiedziała, zamiast tego obserwowała, jak Yulissa udaje niewinność.
"Lisa, nie płacz. Jesteś cenionym członkiem tej rodziny, więc oczywiście, że nam na tobie zależy. Dobra dziewczynka, nie płacz." Raymond czule pocieszał Yulissę, rezerwując swoją miłość wyłącznie dla swojej rodziny z wyjątkiem Cassandry.
"Hm, Cassandro, ze względu na Yulissę odpuszczę ci dzisiaj. Słuchaj, lepiej słuchaj tego, co mama i tata powiedzą na przyjęciu dzisiaj wieczorem. Nie rób żadnych kłopotów, bo nie będę dla ciebie łagodny!"
Ostrzeżenie Raymonda miało niewielką wagę dla obecnej Cassandry.
"Przyjęcie? Prawie o tym zapomniałam" - pomyślała Cassandra.
Podczas gdy rodzina Yatesów twierdziła, że to przyjęcie powitalne, w rzeczywistości była to uroczystość urodzinowa Yulissy.
To również na tym przyjęciu Benjamin i Miranda ogłosili Yulissę swoją prawdziwą spadkobierczynią, degradując Cassandrę z bycia prawowitą następczynią do roli adoptowanego dziecka.
Przyjęcie przyniosło rodzinie Yatesów wielką reputację w wyższych sferach za bycie hojnymi filantropami jak Matka Teresa, i cieszyli się całym podziwem, jaki otrzymywali od swoich gości. Co do Cassandry, odegrała rolę bezdomnej, która została adoptowana przez rodzinę Yatesów.
Teraz, gdy Cassandra wróciła do dnia, w którym odbyło się przyjęcie powitalne, byłoby wstydem, gdyby nie zrobiła sceny przed odejściem.
W sali bankietowej tego wieczoru goście wymieniali się toastami i pozdrowieniami, siedząc przy stołach.
Gdy nadeszła odpowiednia chwila, Benjamin i Miranda wprowadzili Yulissę na scenę pod rękę. Jej sześciu starszych braci podążało tuż za nimi, przyjmując rolę jej kawalerów.
W przeciwieństwie do nich Cassandra została całkowicie zignorowana i stała wśród gości, ubrana w T-shirt i sprane dżinsy.
Zamożne młode damy w kręgu nie mogły powstrzymać się od kpin z niej, zastanawiając się, jak ktoś jej pokroju zdołał zapewnić sobie zaproszenie na przyjęcie.
Wszyscy zastanawiali się, skąd wzięła się ta żebracza biedna dziewczyna.
"Dobry wieczór wszystkim. Witamy na uroczystości osiemnastych urodzin mojej córki Yulissy..." Benjamin, promieniejąc dumą, mówił wylewnie o Yulissie, obsypując ją wszystkimi komplementami, jakie tylko przyszły mu do głowy.
Yulissa zarumieniła się i skromnie odpowiedziała: "Przesadzasz, tato. Daleko mi do tego, żeby być aż tak wspaniałą."
"Wszyscy jesteśmy z ciebie niezwykle dumni" - dodała Miranda czule.
Wśród deszczu pochwał dla Yulissy Cassandra poczuła gorzką ironię.
Stracili ją, gdy była małą dziewczynką, a zamiast jej szukać, adoptowali dziewczynę w podobnym wieku, wprowadzili ją do rodziny i najwyraźniej zapomnieli o swojej własnej biologicznej córce.
Nawet teraz, gdy Cassandra wróciła do domu, rodzina Yatesów nie odczuwała radości, ale pogardę w niej po długim okresie rozłąki.
"Widzicie, Lisa jest naszym dzieckiem. Aby dotrzymać jej towarzystwa, moja żona i ja postanowiliśmy adoptować dziecko z sierocińca, zaledwie kilka dni starsze od Lisy. W związku z tym obie dziewczyny są naszymi córkami." Mówiąc to, w głosie Benjamina dało się wyczuć nutę dezaprobaty.
Kiedy Miranda zobaczyła Cassandrę w T-shircie i dżinsach, jej wyraz twarzy pociemniał.
"Jaka niewyszukana! Jak mogła ubrać się tak swobodnie na tak ważną okazję?!" - zastanawiała się Miranda.
Tłumiąc swój gniew, Miranda rozkazała: "Cassandro, podejdź tutaj."
"Co za hańba!" - zadrwiła w duchu.
Jednak nie mogli wycofać się ze swoich słów.
Cassandra weszła na scenę bez pośpiechu. Ku ich zaskoczeniu, w jej oczach nie odbijała się wdzięczność, a sarkazm był wypisany na całej jej twarzy.
"Czyli mówicie mi, że jestem adoptowana? Czy wy oboje, a także Leo, nie wręczyliście mi raportu z testu DNA potwierdzającego moje biologiczne więzi z rodziną Yatesów? Czy to było kłamstwo?" - zapytała Cassandra.
Goście na sali wybuchnęli szeptami.
















