logo

FicSpire

Niechciana Luna

Niechciana Luna

Autor: Agnieszka Szymański

Chapter 0002
Autor: Agnieszka Szymański
26 kwi 2025
Wpatruję się w okno, obserwując mojego partnera, który trenuje nowych egzekutorów. Tak to wygląda od nocy, kiedy jego wilk mnie połączył. Nie pozwala mi się do siebie zbliżać, nie potrafi ukryć obrzydzenia do mnie, więc to jedyny sposób, w jaki mogę na niego patrzeć. Jest poważny, rzuca instrukcje tu i tam, ale widać też wyraźnie, że jest dumny. Z rękami skrzyżowanymi na piersi, w rozkroku, wygląda groźnie, ale jednocześnie przystojnie i olśniewająco z jego kruczoczarnymi włosami i szarymi oczami, które zdają się przenikać twoją duszę. Ma kwadratową szczękę, idealną dla modela. Ma idealny zestaw białych zębów i kuszące usta, które sprawiają, że wyobrażasz sobie nieprzyzwoite rzeczy, które mógłby z nimi robić. Ma również najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam, chociaż zwykle nie jest on skierowany do mnie. Jest żywym, oddychającym Adonisem na ziemi. Poważny wygląd nie umniejsza jego przystojności, ani nie odbiera mu widocznej cierpliwości i sympatii, jaką darzy swoich egzekutorów. Xavier naprawdę nie jest złą osobą, owszem, jest arogancki, apodyktyczny, zaborczy i czasem twardy, ale jest też lojalny wobec tych, których kocha, a jego miłość jest zaciekła i silna, jedyny problem polega na tym, że żadna z tych dobrych cech nigdy nie była skierowana do mnie. To, co od niego dostaję, to nienawiść, irytacja i surowość. Patrząc na nas, nawet nie uwierzyłbyś, że jesteśmy przeznaczonymi partnerami, albo że spodziewam się jego dziecka. Jestem w piątym miesiącu ciąży i wbrew temu, co powszechnie się uważa, ciąża wilkołaków trwa dziewięć miesięcy, tak jak u ludzi, a nie cztery miesiące, o których żenująco piszą powieści. Powiedzieć, że jestem podekscytowana, że zostanę matką i poznam moje dziecko, byłoby największym niedopowiedzeniem, ponieważ umieram, by go poznać, on jest jedynym, który wiem, że mnie pokocha, ponieważ nikt inny tego nie robi. Xavier nie wie, co będziemy mieli, ale wiem, że nawet go to nie obchodzi. Nigdy ze mną nie rozmawia i nigdy nie zadał sobie trudu, by zapytać o dziecko. Podczas gdy inne ciężarne wilczyce mają wspierających partnerów, którzy im towarzyszą podczas wizyt, ja nie mam nikogo, ponieważ nie zawraca sobie głowy, by się pojawić, nawet po tym, jak zostawiłam mu notatki informujące go o wizycie u lekarza. Mogę tylko mieć nadzieję, że nawet jeśli mnie nienawidzi, nie będzie nienawidził naszego syna, ale to nie ma znaczenia, ponieważ pokocham go całym swoim jestestwem i nawet jeśli jego ojciec tego nie chce, ja i tak to zrobię. Opuszczam mój pokój i schodzę na dół, planując pójść na spacer do lasu. Czytałam, że to dobrze dla dziecka, a ponieważ nie mogę się przemieniać, biegać ani polować, spacer jest jedyną opcją. W pośpiechu nie patrzę, gdzie idę, więc na kogoś wpadam. Przepraszam, tylko po to, by zastać byłą Lunę patrzącą na mnie z niczym innym jak obrzydzeniem i irytacją. Zapomniałam wspomnieć, że jestem nienawidzona w tej watasze, nie tylko za to, co wydarzyło się w przeszłości, ale także za zmuszenie ich ukochanego alfa do połączenia, którego nie chciał, przez zajście w ciążę? Ale przede wszystkim nienawidzona przez jego rodzinę. "Gdyby nie fakt, że nosisz mojego wnuka, wyrwałabym ci to twoje czarne serce i nakarmiła nim zbójów" - słychać wyraźnie jad i nienawiść kapiące z jej głosu. Spuszczam głowę i mamroczę przeprosiny, bo cóż innego można powiedzieć. Już dawno zdałam sobie sprawę, że nie można zmienić opinii innych o sobie, a czyż nie żyję z ich nienawiścią od dziesiątego roku życia? Więc to już dla mnie nic nowego. "Bogowie, jesteś żałosna, zastanawiam się, co bogini księżyca w tobie zobaczyła, żeby połączyć cię z moim synem, jesteś tylko mordercą z nizin, który w ogóle nie powinien istnieć, bo wszystko, co robisz, to czynisz nas nieszczęśliwymi, zwłaszcza mojego syna. Modlę się tylko o to, żeby mój wnuk nie odziedziczył żadnej z twoich obrzydliwych osobowości ani charakteru." "To było niepotrzebne, możesz mówić, co chcesz o mnie, ale zostaw moje dziecko w spokoju" - wymamrotałam, zraniona tym, co właśnie powiedziała. "Twoje dziecko? Słyszysz siebie? Nawet nie miałabyś dziecka, gdybyś bezwstydnie nie uwiodła wilka Xaviera" - cofa wargi w warknięciu, zmuszając mnie do cofnięcia się o krok. Gdyby nie fakt, że noszę jej wnuka, byłam pewna, że by mnie udusiła. "Nikogo nie uwiodłam... a zwłaszcza Asa... jest potężnym wilkiem, więc jak mogła bezsilna, nieistotna osoba, taka jak ja, być w stanie go uwieść?" - pytam ją, bo to była cholerna prawda, nigdy go nie uwiodłam. "Skąd mam znać techniki, których użyła taka dziwka jak ty? Bo tym właśnie jesteś... obrzydliwą, bezwstydną dziwką." Po tych słowach zostawia mnie stojącą w holu z łzami w oczach, które nie chcą spłynąć. Przywykłam do tych brzydkich słów, ale to nie znaczy, że one nadal mnie nie ranią, że nie łamią części mnie w środku, bo tak, łamią mnie na milion kawałków za każdym cholernym razem. Powinnam była opuścić watasze lata temu, ale nie miałam gdzie pójść, więc zostałam, mając nadzieję, że z czasem będzie lepiej, ale nigdy tak się nie stało, a wręcz pogorszyło się, im byłam starsza. Wybiegam na zewnątrz i spieszę do lasu, bo ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest to, by ludzie widzieli mnie płaczącą, bo to tylko doprowadzi do większych szyderstw i bólu. Kiedy w końcu docieram do celu, pozwalam łzom płynąć. Ból przeszywa mnie jak lawina i nie mogę nad nim zapanować. Upadam na kolana i po prostu płaczę, pozwalając łzom swobodnie spływać. Nie było lekarstwa na to, co się ze mną dzieje, nie było sposobu, by to stłumić, więc po prostu musiałam przez to przejść. Idę przez las w kierunku klifu, z którego roztacza się widok na wodospad i po prostu tam stoję. Rozważam skok i zakończenie tego wszystkiego, włączając w to moje dziecko, ponieważ moim największym strachem jest to, że będzie dorastać, będąc nienawidzonym i pogardzanym z mojego powodu, nie tylko przez własnego ojca, ale także przez watasze. Nie chcę, żeby żył tak, jak ja. Słyszę, jak mój wilk sprzeciwia się pomysłowi zakończenia naszego życia, a także życia naszego dziecka, ale zaczynam być zmęczona wszystkim. Ale z drugiej strony, czy to nie uczyniłoby mnie tą samolubną suką, za którą mnie uważają? I jak mogę zakończyć życie dziecka, które już kocham tak bardzo, bardziej niż cokolwiek innego na tym świecie? Nie mogłam tego zrobić, więc odeszłam od krawędzi i odwróciłam się, żeby wrócić do lasu. Nie spieszę się, bo nie umieram, żeby wrócić do miejsca, gdzie wszyscy mną gardzą i życzą mi tylko śmierci i tortur w czeluściach piekielnych. Słońce zaczynało zachodzić, ale nie przejmowałam się tym, dlaczego miałabym się przejmować, skoro byłam w granicach wataszy. Nasza watasza była największą i najsilniejszą wataszą, a Xavier był nie tylko jednym z najmłodszych alfa, ale także najpotężniejszym, a biorąc pod uwagę, że nasi egzekutorzy byli szkoleni przez samego Xaviera i byli zabójczy, nikt nie odważył się zaatakować wataszy. Ale z jakiegoś powodu zaczynałam odczuwać niepokój, włosy na karku mi się zjeżyły, podobnie jak kolce mojego wilka. Czułam się obserwowana, monitorowana i to nie w sensie egzekutorów, to było coś innego, coś bardziej śmiercionośnego, coś złowrogiego. Obróciłam się w kółko, próbując zlokalizować źródło, ale nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Nie znajdując nic po pewnym czasie, przypisuję to paranoi i po prostu kontynuuję w kierunku domu wataszy, ale tym razem w pośpiechu, ponieważ nadal czułam się trochę nieswojo, a to zdecydowanie nie jest uczucie, którego powinna doświadczać ciężarna kobieta. Odczuwam ulgę, gdy docieram do domu wataszy i jak zawsze używam tylnych drzwi, aby wejść do domu. Staram się unikać reszty wataszy, ponieważ jak powiedziałam, nie chcę doświadczać ich nienawistnych spojrzeń. Wchodzę do domu i kieruję się prosto do mojej sypialni. Byłam Luną wataszy, więc powinnam była dzielić sypialnię alfa w sekcji alfa, ale tak nie było, byłam w najodleglejszym i najbardziej odosobnionym pokoju w domu wataszy, ponieważ według Xaviera nie chciał widzieć mojej obrzydliwej twarzy każdego ranka, kiedy się budził. Na początku bolało, ale wkrótce uczyniłam z tego moje sanktuarium, miejsce, w którym mogłam czuć się bezpiecznie i pewnie. Biorę prysznic, żeby zmyć brud, a potem po założeniu ubrania kieruję się do kuchni po coś do jedzenia. Kiedy wchodzę do kuchni, zatrzymuję się jak wryta w wejściu, zamierając u korzeni, ponieważ stojąc tam, całuje się z inną kobietą Xavier. Chcę oderwać od nich wzrok, ale nie mogę. Trzyma ją tak delikatnie, jakby była porcelaną, drogocenną i kruchą. Słyszę, jak kobieta jęczy, a Xavier wydaje z siebie jęk, jęk czystej przyjemności i ekstazy, jakby był spragniony, a kobieta w jego ramionach była jego pierwszym czystym napojem, jego zbawieniem. Jakby mnie wyczuli, niechętnie puszczają się i odwracają w moją stronę, na twarzy Xaviera maluje się irytacja z powodu przeszkody. Odwracam się, żeby spojrzeć na kobietę i jeśli myślałam, że moje serce pękło na widok Xaviera całującego inną kobietę, to się myliłam, ponieważ ból, który czuję teraz, jest o wiele gorszy, jest najgorszy. Czuję, jak moje serce się rozpada i krwawi na podłodze, podczas gdy oni patrzą na mnie bez żadnego żalu, ponieważ kobieta w jego ramionach to nikt inny jak moja dawno zaginiona siostra, Bianca Solace. Czy moje życie może być jeszcze bardziej spieprzone?

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 0002 – Niechciana Luna | Czytaj powieści online na FicSpire