Ściskam się za pierś, czując fizyczny ból na myśl, że mój partner jest zakochany w mojej młodszej siostrze.
Czy bogowie naprawdę mnie tak nienawidzą? Czy Selene tak bardzo mną gardzi, że posuwa się do czegoś takiego? Odbiera mi miłość mojego partnera i oddaje ją mojej siostrze, siostrze, której nie widziałam od dziesięciu lat, odkąd ja miałam dziesięć, a ona dziewięć.
Minęło dziesięć lat, ale i tak rozpoznałabym jej oczy. Oczy, które kiedyś mnie kochały, oczy, które mnie uwielbiały, a teraz są wypełnione jedynie czystą nienawiścią.
Próbuję oddychać, aby złagodzić ból, ale to na nic, łzy płyną i nawet nie chcę przestać, po co? Skoro nie mam na to wpływu. Stoję przed mężczyzną, który ma moc powalić mnie na kolana i zniszczyć, a w jego oczach nie widzę nic.
Żadnego żalu, ani wstydu za to, co mi robi, po prostu mu to nie przeszkadza, pragnie tylko jej.
Zastanawiam się, co się stanie, kiedy pojawi się partner Bianki, czy go odrzuci, jak Xavier odrzucił mnie? A może zostawi Xaviera dla niego?
Ale widząc, jak im teraz jest, jestem więcej niż pewna, że odrzuci swojego partnera na rzecz Xaviera i Boże, jak mi żal tego biedaka. Oni nie mają pojęcia, jaki ból ich czeka.
Nie mogąc znieść widoku ich objęć, odwracam się i wychodzę, nie widząc nic i nikogo. To boli i nie mam pojęcia, jak to wyłączyć, jak to pogrzebać, żeby tego nie czuć.
Nie wiem, jak to stłumić. Do tej pory nie widziałam jego wybranki i nikt z watahy jej nie widział, więc łatwo było udawać, że ona nie istnieje, że nie stoi na przeszkodzie mojemu szczęściu.
Łatwo było myśleć, że Xavier nie kocha jej aż tak bardzo, ale oto ona była, i nie było już łatwo udawać, że Xavier jej nie kocha, bo widziałam to wyraźnie w jego oczach, że tak jest, a co gorsza, to była moja siostra.
Jak mam z tym żyć?
Przechodząc przez salon, słyszę, jak domownicy ze mnie kpią, śmieją się ze mnie i jeszcze bardziej boli mnie to, że uważają za zabawne, że cierpię.
Czy nigdy nie słyszeli powiedzenia, żeby nie kopać leżącego psa? Ktoś mnie zatrzymuje, ale nie chcę podnieść wzroku, nie chcę, żeby widzieli moje łzy.
Chwytają mnie gwałtownie za brodę i zmuszają, żebym spojrzała w górę, a to nikt inny jak Raya, moja największa prześladowczyni.
"Co? Mały dziwak nie może znieść widoku swojego partnera w ramionach kogoś innego? Boli? Chcesz, żebym ci pocałowała i sprawiła, że wszystko zniknie?" - drwi ze mnie, wywołując śmiech u wszystkich innych.
"Proszę Raya, po prostu mnie puść... Błagam cię" - mój głos jest cichy, pełen bólu, słyszę, jak żałośnie brzmię nawet dla własnych uszu.
"Na to zasługujesz, ty żałosna suko, tak się cieszę, że alfa nigdy cię nie zaakceptował. Zasługujesz na cierpienie za wszystko, co zrobiłaś, właściwie to jest miłosierdzie, bo zasługujesz na śmierć za to, co zrobiłaś" - mówi mi, a następnie puszcza mnie z taką siłą, że upadam na twardą podłogę.
Pluje na mnie, podczas gdy reszta chichocze i zgadza się z nią.
Kiedy już wychodzą, wstaję powoli, pamiętając o swoim brzemiennym brzuchu, a następnie wychodzę z domu.
Nie mam pojęcia, dokąd idę, ale wiem, że muszę się stamtąd wydostać. Podczas spaceru myślę o przeszłości, o tym, jak Bianca mnie kiedyś uwielbiała. Byliśmy wtedy nierozłączni, tylko rok różnicy, byliśmy najlepszymi przyjaciółkami.
Wszędzie tam, gdzie szłam, można było znaleźć Biancę. Nigdy mnie nie opuszczała, zawsze podążała za mną jak szczeniak. Byłam wtedy jej bohaterką i czciła mnie jako swoją starszą siostrę.
Zostałam jej bohaterką, kiedy uratowałam ją przed pszczołą, kiedy miała pięć lat, a ja sześć i od tego czasu byliśmy złączeni na zawsze.
Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć bez względu na wszystko i wiedziała, że zawsze będę przy niej.
Ale wszystko się zmieniło, kiedy miałam dziesięć lat. Wciąż pamiętam wszystko tak wyraźnie, jakby to się stało wczoraj.
Bianca była w domu jednego ze swoich przyjaciół, więc zostałam sama z rodzicami. Nie czułam się dobrze, ale około południa poczułam nagłą potrzebę pójścia do lasu i będąc ciekawą dziesięciolatką, poszłam.
Nie wiedziałam, dokąd idę, ale to uczucie po prostu we mnie tkwiło, jakbym została wezwana od wewnątrz, żeby być w lesie.
Po jakimś czasie wędrówki poddałam się i postanowiłam wrócić do domu i wtedy to zobaczyłam, cienistą postać, nie miała formy ani ubrań, tylko czarny cień, ale mogłam stwierdzić, że jest inteligentna.
Czerwone oczy prześwitujące przez nią powiedziały mi wszystko, co musiałam wiedzieć.
Byłam nią zafascynowana i chciałam jej dotknąć, ale kiedy miałam to zrobić, usłyszałam trzask gałązki. Odwróciłam się i odkryłam, że nie jestem już sama, otaczały mnie wilki, ale coś z nimi było nie tak, nie były to normalne wilki, które znałam i nie były to też łotrzyki, o których nas uczono.
Wyglądały, jakby utknęły w połowie przemiany. Nie do końca człowiek i nie do końca bestia, były zniekształcone, a ich oczy były czarne, ich skóra była naprawdę popielata i miały czarne żyły na całym ciele z formą kapiącą z ich ust.
Przerażały mnie, a kiedy jeden z nich rzucił się na mnie, a jego pazury rozcięły moją szyję, krzyknęłam. Pamiętam, jak upadłam na ziemię, czując, jak krew ucieka z mojego ciała.
Było mi tak zimno i w ciągu kilku minut wszystko zniknęło. Kiedy się obudziłam, otaczała mnie wataha wciąż w lesie.
Cudownie wstałam, co mnie cholernie zszokowało, tylko po to, żeby odkryć, że moi rodzice leżą na ziemi rozerwani na kawałki, a wataha oskarża mnie o zabicie ich.
Nie rozumiałam, dlaczego tak myślą, próbowałam im to wytłumaczyć, opowiedzieć im o stworzeniach, które widziałam, ale myśleli, że to zmyśliłam.
Byłam skąpana we krwi moich rodziców, nie było żadnego innego zapachu oprócz mojego i moich rodziców i nie było nawet zadrapania na mojej szyi, które sugerowałoby, że zostałam ranna.
Wyglądało to tak, jakby wszystkie dowody zostały wymazane, więc jedynym winowajcą byłam ja i w ten sposób zostałam nazwana dziesięcioletnim zabójcą, która zamordowała własnych rodziców z zimną krwią.
Zostałam pozbawiona stanowiska córki bety i zdegradowana niżej niż omega, nie mogli mnie zabić, ponieważ byłam dzieckiem i było to niezgodne z prawem, ale zawsze żałowałam, że tego nie zrobili.
Moi rodzice byli po prostu najlepsi, jakich można sobie wymarzyć i byli kochani przez watahę, więc stałam się wrogiem za zabicie ich.
Nigdy ich nie zabiłam, ale też nie wiem, co się stało po tym, jak straciłam przytomność i jak moja rana zagoiła się tak szybko.
Kiedy powiedziano Biance, że nasi rodzice nie żyją i że to ja ich zabiłam, stałam się złoczyńcą zamiast bohaterki, nienawidziła mnie tak bardzo, że przeprowadziła się do wujka w innym stanie bez oglądania się za siebie.
Po tym zaczynają się kary i tortury. Miałam pytania, na które nie mogłam odpowiedzieć, na przykład co się stało tego dnia, czy naprawdę zabiłam moich rodziców, a potem wyobraziłam sobie coś, co nie było realne?
Czym była cienista postać i co tam robiła, ale co najważniejsze, czym były te stworzenia i skąd się wzięły?
Potrząsam głową, próbując odgonić bolesne wspomnienia, czy moje życie byłoby inne, gdybym została uznana za niewinną? Czy Xavier by mnie zaakceptował, czy nadal wybrałby Biancę?
Wszystkie te pytania kłębią mi się w głowie, powodując, że płaczę jeszcze bardziej, myśląc o tym, że sprawy mogłyby się potoczyć inaczej.
"On cię nie chce"
Słyszę syczenie głosów, które mnie przerażają i powodują, że podskakuję, to tak, jakby tysiące głosów syczało w tym samym czasie.
"On chce twojej siostry"
"On nigdy cię nie zechce, brzydzisz go"
"Nic dla niego nie znaczysz"
"Jesteś tylko żałosną niechcianą partnerką"
"Nigdy nie będziesz go godna"
Głosy ciągle dokuczają, stają się coraz głośniejsze, próbuję zatkać uszy rękami, ale i tak je słyszę.
"Przestańcie!" - krzyczę, obracając się w kółko, próbując znaleźć, skąd dochodzą głosy i staję twarzą w twarz z czerwonymi świecącymi kulami.
Nawet w ciemności mogę stwierdzić, że to ta sama cienista postać, ponieważ jest gęstsza niż otaczająca ją ciemność. Przerażona odwracam się i uciekam, zapominając, że jestem w ciąży.
Wpadam do kuchni tylko po to, żeby zastać tam Xaviera i Biancę wciąż gotujących posiłek, trzymając się za ręce.
Nie wiem, co we mnie wstąpiło, może to adrenalina, a może dlatego, że byłam przerażona na widok czegoś, czego nigdy nie spodziewałam się zobaczyć, a może to po prostu czysta zazdrość.
W tym momencie tracę kontrolę, kły i pazury wychodzą na wierzch i rzucam się na Biancę z zamiarem zaatakowania jej, ale zanim mogę do niej dotrzeć, Xavier prawdopodobnie wyczuwając, co zamierzam zrobić, boleśnie przyciska mnie do ściany, dusząc mnie.
Jego wydłużone paznokcie przebijają skórę wokół mojej szyi i czuję strużkę krwi spływającą po szyi. Próbuję coś powiedzieć, cokolwiek, ale nie mogę.
Widzę czarne kropki tańczące wokół mojego wzroku, uświadamiając sobie, że zaraz stracę przytomność.
Próbuję drapać rękę wokół mojej szyi, ale to na nic, ponieważ wszystko wokół mnie znika i wkrótce jestem w spokoju.
















