logo

FicSpire

Ojciec

Ojciec

Autor: Winston. W

Rozdział 6: Nie odchodź
Autor: Winston. W
30 maj 2025
Ashton Zie wyszedł z pokoju, żeby pozmywać. Od tamtej pory chyba nie zliczę, ile razy głęboko westchnąłem. Poszedłem smutno do torby i wyciągnąłem jakieś w miarę schludne ciuchy. Szybki prysznic w łazience i... kiedy z niej wyszedłem, zamarłem. Zie stał nagi, znowu tyłem do mnie, prezentując idealnie wyrzeźbione pośladki. Chyba nawet nie zauważył, że się na niego gapię. Wyglądał tak cholernie seksownie, zwłaszcza kiedy uniósł nogę, żeby wciągnąć bokserki. Czekałem, aż skończy się ubierać, a potem dopiero wyciągnąłem swoje rzeczy z torby. Zie usiadł na łóżku i poprawił krawat do swojego korporacyjnego uniformu. Zabrałem ciuchy i wróciłem do łazienki, żeby się ogarnąć. „Dzięki, że mnie tu przyjąłeś, Zie” – powiedziałem szczerze. Gdyby nie on, pewnie spędziłbym noc na jakimś przystanku. Zarzuciłem torbę na ramię, gotowy opuścić ten luksusowy apartament. Muszę znaleźć jakąś tanią garsonierę i pracę, ale cholera, co ja mogę robić w moim wieku? „Nie mówiłem, żebyś wyjeżdżał, Ash” – odparł Zie władczym tonem. Nie potrafiłem odczytać jego miny, ale wydawał się zirytowany. Ten jego korporacyjny strój jeszcze bardziej mnie peszył – wyglądał jak prawdziwy boss. „A-ale muszę znaleźć mieszkanie i pracę” – odpowiedziałem smutno. Podszedł do mnie i zabrał moją torbę. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. „Hej, mały, nie mówiłem ci, że ci pomogę?” – zapytał łagodnie. Miło było usłyszeć to „mały”. „Chcę, żebyś ze mną zamieszkał. Nie musisz pracować, zapewnię ci wszystko, czego potrzebujesz. Mogę cię też posłać do szkoły, jeśli chcesz” – powiedział tak poważnie, że aż się roześmiałem. Czy on właśnie zaproponował mi wspólne mieszkanie? Ale dlaczego? To miłe, że oferuje mi dach nad głową, ale co będzie chciał w zamian? „C-czego chcesz w zamian?” – zapytałem. Zie może i jest dla mnie dobry, ale wiem, że nic nie dostanę za darmo. „Nic się nie martw, mały. Chcę tylko, żebyś mi towarzyszył na różnych imprezach. I żebyś był moim… kumplem do łóżka” – wypalił prosto z mostu, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Chce, żebym mu towarzyszył? Na jakich imprezach? Czy to tylko jakieś zwykłe spotkania? „Będziesz bezpieczny u mojego boku, Ash” – dodał, widząc moje wahanie i zamyślenie. Zamknąłem oczy, próbując ogarnąć tę sytuację. Jeśli się zgodzę, wszystkie moje problemy znikną. Nie będę musiał szukać pracy ani mieszkania. „D-dobrze” – odpowiedziałem stanowczo, mając nadzieję, że robię dobrze. To moja ostatnia deska ratunku, jedyne wyjście. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Podszedł i mocno mnie przytulił. „W takim razie dogadane. Eee… mam trochę papierkowej roboty, więc muszę iść do biura. Chcesz iść ze mną, czy wolisz zostać w apartamencie? Możesz obejrzeć jakiś film, jeśli masz ochotę. Jak ci się nie spodobają płyty, to możesz poszukać czegoś na Netflixie. Mam tu też bibliotekę, więc jeśli lubisz czytać, mogę cię po niej oprowadzić, zanim wyjdę”. Uśmiechnąłem się na jego słowa. Byłem oczarowany tym, jak mnie traktuje. Nigdy wcześniej nie czułem się jak jakiś skarb. To było przytłaczające. Taki dobry i delikatny. „Chyba pójdę z tobą” – powiedziałem. Uwielbiam oglądać kryminały i czytać książki, ale nie chcę zostawać sam w tym apartamencie. Chcę z nim iść, chociaż myśl o papierkowej robocie brzmi nudno. Pewnie jest do tego przyzwyczajony. Hmm, co ja będę robił w jego biurze? „Okej” – odparł. Wyszliśmy z jego mieszkania. W garażu stał wypasiony samochód, a obok niego rosły mężczyzna, którego lepiej nie wkurzać, bo inaczej można pożałować. Stał tam jak jakiś ochroniarz mafii. Zie skinął mu głową, a ja schowałem się za jego plecami, czekając na instrukcje. Zie otworzył drzwi i gestem zaprosił mnie do środka. W samochodzie panowała przyjemna cisza. Po kilku minutach zaparkowaliśmy przed ogromnym budynkiem. Na ścianie widniał wielki napis: „Mendez Publishing Inc.”. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem na Ziego. „Jesteś właścicielem tego budynku?” – zapytałem podekscytowany. On tylko skinął głową. O mój Boże, Zie jest właścicielem najsłynniejszego i największego wydawnictwa w kraju! „Wysiadaj, mały, wchodzimy” – rozkazał Zie. Wysiadłem z samochodu, uśmiechając się nerwowo. Objął mnie w talii, kiedy zbliżaliśmy się do wejścia. Serce zaczęło mi szybciej bić na myśl, że może spotkam tu moich ulubionych pisarzy. Byłem tak szczęśliwy, że nie mogłem się powstrzymać i mocno go przytuliłem. „Hej, co się stało, mały?” – zapytał z troską. „Po prostu nie mogę uwierzyć, że mam szansę wejść do tego budynku. Zawsze o tym marzyłem, ale ochrona jest bardzo surowa. Nie wpuścili mnie nawet, kiedy chciałem złożyć swój rękopis” – powiedziałem i roześmiałem się, przypominając sobie, jak błagałem strażnika, żeby mnie wpuścił, bo chcę osobiście złożyć rękopis redaktorowi. „Naprawdę? Próbowałeś tu złożyć rękopis?” – zapytał zaskoczony. „Odpowiedzieli ci coś?” – dodał. „Tak” – odparłem i westchnąłem, przypominając sobie słowa z maila. To był jeden z najbardziej bolesnych momentów w moim życiu. „I co?” – zapytał niecierpliwie, czekając na odpowiedź. „Odrzucili go” – odpowiedziałem smutno. „To było okropne. Każde słowo w tym mailu raniło jak nóż, ale po kilku dniach doszedłem do siebie. Przynajmniej spróbowałem”. „Dlaczego go odrzucili?” „Eee… chyba nie publikujecie powieści o miłości gejowskiej?” – odparłem. „Aaa, no tak, przepraszam. Jeszcze nie próbowaliśmy wydawać takich książek i chyba nie jesteśmy na to gotowi. Może kiedyś spróbujemy” – powiedział, a ja tylko skinąłem głową. Weszliśmy do budynku. Pracownicy ciepło witali Ziego, kiedy ich mijaliśmy, a on tylko im skinął głową. Wszyscy patrzyli na nas z ciekawością, zastanawiając się, co nas łączy, albo kim ja w ogóle jestem, ale nikt nie odważył się zapytać. Weszliśmy do przestronnego pokoju. Panowała w nim przyjemna atmosfera, a przez szklaną ścianę rozciągał się zapierający dech w piersiach widok. „Okej, mały, ja muszę popracować. Masz tu książki, jak chcesz poczytać. Możesz też posiedzieć w internecie. Rób, co chcesz. Zaraz skończę, okej?” – powiedział i usiadł na krześle obrotowym. Po chwili był już pochłonięty papierkową robotą, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie. Postanowiłem mu nie przeszkadzać i podszedłem do małej półki z książkami. Wybór był trudny, bo wszystkie tytuły wyglądały interesująco.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 6: Nie odchodź – Ojciec | Czytaj powieści online na FicSpire