Zie
„Idziemy po Asha” – rzuciłem do Stuarta, gdy opuszczaliśmy biuro. Dziś rano wysłałem Asha do Eleny. Miała go przygotować na wieczór. Nie potrzebował jakiejś spektakularnej metamorfozy, bo i tak jest czarujący i przystojny, ale chciałem, żeby wyglądał olśniewająco. Chciałem, żeby wszyscy mi go zazdrościli.
W drodze wyjąłem telefon i włączyłem Twittera. Jak zwykle, zasypały mnie powiadomienia, ale nawet na nie nie spojrzałem. Po prostu przewijałem posty kont, które śledzę. Nagle kątem oka zobaczyłem nick Ashtona. Trzy godziny temu wrzucił fotkę. Kliknąłem, żeby zobaczyć całość i wybuchnąłem śmiechem. Skurczybyk! Stał w przymierzalni w niebieskim garniturze. Wyglądał całkiem nieźle, gdyby nie to, że z jego błyszczących spodni wystawał kutas. Przez chwilę pomyślałem, że to jakiś aktor z gejowskiego porno.
„Jesteśmy na miejscu, szefie” – powiedział Stuart, wyrywając mnie z zamyślenia. Nawet nie zauważyłem, kiedy dojechaliśmy. Byłem zbyt zajęty czytaniem komentarzy pod zdjęciem Asha. Wyłączyłem telefon i schowałem go do kieszeni. Wysiadłem z auta i ruszyłem do hotelu, gdzie czekał Ash.
„Czy ma pan rezerwację?” – zapytał uprzejmie recepcjonista. Wyglądał na nowego, bo bywam tu regularnie. W końcu ten hotel należy do mojego kuzyna Rexa.
„Zie Mendez” – odparłem, uśmiechając się do niego. Widziałem, że go zamurowało. Nie czekałem na odpowiedź i od razu ruszyłem do windy. Wcisnąłem czternaste piętro i cierpliwie czekałem, aż usłyszę brzęk otwieranych drzwi.
Podszedłem do pokoju 204. Tam miał być Ash. Wyraźnie powiedziałem Elenie, żeby go tam zabrała, jak tylko skończy. Nie mogłem się doczekać, żeby go zobaczyć. Nie pukałem. Przyłożyłem dłoń do czytnika i drzwi się otworzyły. Ashton stał w tym niebieskim garniturze, który wrzucił na Twittera. Chyba mnie nie usłyszał, więc postanowiłem zrobić mu psikusa. Podszedłem do niego powoli, licząc w myślach do trzech, i krzyknąłem mu do ucha: „Bu!”.
„KURWA!” – krzyknął, aż podskoczył. Złapał się za pierś. Wyglądało na to, że był zamyślony i dlatego mnie nie zauważył. Zacząłem się cicho śmiać z jego reakcji.
„Ty skurwielu, Zie! Chcesz mnie zabić?” – zapytał cicho.
„Gdybyś widział swoją minę, kochanie! To było przezabawne” – droczyłem się z nim. Widziałem, jak się rumieni. Musiałem go uszczypnąć w policzek. Słodki. Kurwa, co się ze mną dzieje?
„Tsk, wcale nie było śmieszne” – powiedział, próbując udawać obrażonego, ale i tak wiedziałem, że mu się podobało.
„A tak w ogóle, podoba ci się twój nowy image, skarbie?” – wyszeptałem mu do ucha. Owinąłem rękę wokół jego talii i przyciągnąłem go do siebie tak, żeby poczuł mój wzwód na swoim tyłku.
„Tak, tatusiu” – odpowiedział, a ja zmarszczyłem brwi. Nie spodziewałem się, że tak mnie nazwie, ale, kurwa, to było tak podniecające i uwodzicielskie, że najchętniej bym go tu przeleciał, gdybyśmy nie mieli iść na tę imprezę.
„Pieprzony skarbie, co ty ze mną robisz?” – zapytałem basem. Ash spojrzał na mnie z ciekawością. Kurwa! Nawet jego oczy mnie prowokują, żebym go rozebrał i ruchał na stole.
„Ale co? Nic ci nie robię” – odparł Ash z cichym chichotem, jakby chciał mnie sprowokować. Uniósłem tylko brwi.
„Nie czujesz, jak mój twardy kutas próbuje wydostać się ze spodni, kochanie?” – zapytałem i jeszcze mocniej docisnąłem go nogą.
„To czemu go nie wypuścisz, tatusiu?” – zapytał niewinnym głosem. Od tego pytania zrobiło mi się jeszcze bardziej twardo. Mój kutas wręcz błagał, żeby go uwolnić.
„Później, kochanie. Na imprezie” – odpowiedziałem.
„Okej, tatusiu” – powiedział Ash i pocałował mnie w policzek.
„Jesteś gotowy?” – zapytałem.
„Tak! Urodziłem się gotowy!” – odparł, chichocząc. Spojrzałem na zegarek. Było już po szóstej. Wyciągnąłem do Asha rękę, a on radośnie ją ujął.
„To chodźmy” – powiedziałem i wyszliśmy z pokoju. Na korytarzu było cicho, gdy szliśmy w stronę wyjścia z hotelu.
W drodze na imprezę Ash dotknął mojego uda. „Po co te garnitury, skoro impreza ma być taka perwersyjna?” – zapytał z ciekawością.
„Wolisz iść w skórze, kochanie?” – zaproponowałem. Na samą myśl o nim w skórze zrobiło mi się jeszcze bardziej twardo. Cholerna burza hormonów.
„Nie, tylko pytam. Ten garnitur jest spoko” – odparł ze śmiechem. Objąłem go w talii, a on oparł głowę na moim ramieniu. Zapadła cisza, ale taka przyjemna i komfortowa. Jakbyśmy byli tylko my, Ash i ja, sami w naszym świecie.
















