Kiedy Theo usłyszał frazę "rozstanie", jego ciemne oczy lekko się rozjaśniły.
Zaraz po tym, wściekły ryk Bensona rozległ się zza drzwi.
"Rozstanie? Ha! Szczerze mówiąc, miałem cię dość już dawno. Gdybyś się mnie tak rozpaczliwie nie czepiła, nawet bym na ciebie drugi raz nie spojrzał!"
Parsknął. "Sophie jest łagodna i miła, w przeciwieństwie do ciebie. Jesteś małostkowa i złośliwa, i nie dorastasz jej nawet do małego palca! Jesteś nudna i głupia. Chętnie bym zobaczył, kto cię polubi po odejściu ode mnie!"
Każde słowo, które opuszczało usta Bensona, wbijało się w serce Sierry niczym kolec. Mocno zagryzła wargę i zacisnęła pięści.
Więc tak ją widział. Benson nigdy jej tak naprawdę nie lubił.
"Bękart!"
Chłodny głos rozległ się obok niej. Twarz Theo pociemniała, gdy sięgnął do drzwi. Sierra wpadła w panikę i chwyciła go za rękę.
"Nie," wyszeptała, potrząsając delikatnie głową, a w jej zaczerwienionych oczach malowała się cicha prośba.
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak jest potargana. Ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła, było ponowne zmierzenie się ze zniesmaczonym spojrzeniem Bensona lub zobaczenie, jak chroni Sophie.
Poza tym, ona i Theo byli już w sytuacji, którą trudno byłoby wytłumaczyć.
Brwi Theo zmarszczyły się głęboko, a jego furia była tak intensywna, że wydawało się, że mógłby obić Bensona bez hamulców.
Jak Benson mógł ją tak traktować? Gdyby wiedział, że sprawy potoczą się w ten sposób, nigdy by nie...
Usta Theo zacięły się w cienką linię. Na widok jej bladej twarzy zabolało go serce, przez co na chwilę stracił opanowanie.
Dopiero gdy hałas na zewnątrz ucichł, napięcie w ciele Sierry zelżało. Mimo to nadal czuła się, jakby była uwięziona w lodowatej piwnicy, a jej ciało było pozbawione ciepła.
"Już dobrze. Możesz iść."
Spuściła głowę, mówiąc to i puściła jego rękę. Wtedy Theo złapał jej rękę w zamian.
Sierra podniosła głowę i spojrzała na niego, w jej oczach pojawił się ślad niezadowolenia. "Co robisz?"
Theo sięgnął i otarł lekkie łzy w kąciku jej oka. Jego głęboki głos był miękki i delikatny. "Chcesz dać Bensonowi nauczkę?"
Sierra spojrzała na niego zaskoczona. Był wujkiem Bensona. Czy nie powinien trzymać strony Bensona?
"Opowiadam się za tym, co słuszne, a nie za więzami krwi."
Wyglądało na to, że zauważył wątpliwości w jej sercu, więc Theo wyjaśnił spokojnie.
Niemniej jednak Sierra potrząsnęła głową. Była na tyle samoświadoma, by wiedzieć, że bez względu na to, jak okropny był Benson, nadal był członkiem rodziny Gray. Słowa Theo były prawdopodobnie tylko pocieszającymi banałami.
"Dziękuję, wujku Theo, ale nie trzeba. Nie mam z nim już nic wspólnego."
Theo zauważył ostrożność i nieufność w jej ostrożnym wyrazie twarzy. Jego usta zacięły się w cienką linię, a po kilku sekundach ciszy w końcu się odezwał. "Jesteś niesamowitą kobietą. Benson jest ślepy, że tego nie widzi."
Jego głos był niski i bogaty, niosąc ze sobą elegancję, która była zarówno kojąca, jak i niepokojąca.
Rzęsy Sierry zadrżały, a u nasady nosa pojawił się niewytłumaczalny ból. Nie odpowiedziała.
"Jeśli cię skrzywdzono, dlaczego się nie odezwałaś?" - zapytał Theo ponownie.
Sierra lekko zamarła. "Skąd wiesz, że mnie skrzywdzono? Czy nie słyszałeś, jak Benson mówił, że znęcam się nad innymi?"
"Ufam tylko temu, co widzę na własne oczy," powiedział stanowczo Theo, jego głos był spokojny i chłodny.
Sierra wydała z siebie gorzki śmiech. "Benson też to widział i wszystko słyszał. Mimo to nadal wybrał ochronę kogoś innego. Jego serce jest stronnicze. Nieważne, ile bym tłumaczyła, to i tak nic nie da."
Spojrzenie Theo pociemniało, gdy mówił powoli. "Więc naprawdę zdecydowałaś się z nim rozstać?"
"Tak." Sierra skinęła głową zdecydowanie. "Więc, wujku Theo, nie musisz się mną opiekować ze względu na Bensona. Dziękuję za pomoc wczoraj."
Zanim zdążyła skończyć mówić, brwi Theo zmarszczyły się. "Kto powiedział, że się tobą opiekuję ze względu na niego?"
















