Bochenek zdawał się dokładnie wiedzieć, dokąd zmierza, merdając ogonem, gdy truchtał za nią.
Kiedy Jonathan otworzył drzwi, Anneliese stała tam z promiennym uśmiechem, a u jej stóp posłusznie kulił się duży pies z oklapłymi uszami. Zarówno kobieta, jak i pies zadarli głowy w jego stronę. Bez żadnego powodu jego nastrój się poprawił. Odsuwając się na bok, lekko się uśmiechnął. „Dzień dobry.”
Wyraźn
















