Wake rusza w stronę krawędzi, jego srebrne oczy wpięte w moje, a mięśnie falują pod powierzchnią, gdy zaczyna wyciągać się z wody. Widzę tę zmianę w nim, sposób, w jaki jego ciało zaczyna się przeobrażać, ludzka strona zaczyna się wyłaniać, ale coś we mnie się temu sprzeciwia.
– Zaczekaj – mówię, a głos więźnie mi w gardle. Podchodzę bliżej krawędzi, a moje bose stopy wbijają się w chłodny kamień.
















