logo

FicSpire

Syren, który mnie pragnął

Syren, który mnie pragnął

Autor: Mad Max

Rozdział 7
Autor: Mad Max
26 lip 2025
Odchyla się do tyłu, wydając z siebie gardłowy dźwięk, który rozchodzi się po wodzie, wywołując dreszcz na moich plecach. Światła nad nami migoczą, rzucając upiorne cienie na ściany, a szalejąca na zewnątrz burza potęguje chaos. Zaczyna wślizgiwać się z powrotem do zbiornika, a jego potężna sylwetka z impetem rozbryzguje wodę. Niestety, jego uścisk na mojej łydce nie puszcza. Kiedy traci przytomność, czuję, jak ciągnie mnie za sobą. Ogarnia mnie panika, gdy zostaję gwałtownie zerwana z nóg, a zimna woda pochłania mnie w całości. Szok związany z zanurzeniem uderza we mnie jak fizyczny cios, a lodowata ciecz odbiera mi oddech. Wierzgam gwałtownie, próbując się uwolnić, ale jego uścisk jest nieugięty. Jestem wciągana w dół, coraz głębiej, a słabo oświetlone ściany zbiornika zbliżają się do nas. Opadam na dno zbiornika wraz z ogromnym, obezwładnionym stworzeniem. Ciężar jego ciała przygniata mnie, przyciskając do dna zbiornika. Włącza się instynkt, a panika wybucha. Moja klatka piersiowa zaciska się, gdy płuca wołają o powietrze, a zimna woda znieczula moje kończyny. Odległy ryk silników statku i stłumione dźwięki burzy są ledwo słyszalne przez wodę, tworząc surrealistyczną, koszmarną atmosferę. Zmuszam się, by przypomnieć sobie moje szkolenie nurkowe. Zachowaj spokój, przypominam sobie, walcząc z chęcią hiperwentylacji. Zamykam na chwilę oczy, skupiając się na moim treningu, ćwiczeniach, które ćwiczyłam niezliczoną ilość razy. Powoli odzyskuję kontrolę nad oddechem, uspokajając szaleńcze bicie serca. Otwieram oczy i spoglądam na trytona, który teraz wydaje się niemal pogodny w stanie nieprzytomności. Jego uścisk na mojej łydce słabnie i wykorzystuję ten moment, by się uwolnić. Odbijając się od dna, unoszę się w górę, a moje ręce przedzierają się przez wodę. Powierzchnia wydaje się niemożliwie odległa, a słaby blask górnych świateł jest moim jedynym przewodnikiem. Moje płuca płoną, a moje widzenie zaczyna się rozmazywać na krawędziach. Z ostatnim, desperackim pchnięciem przebijam się przez powierzchnię, łapiąc powietrze. Przypływ tlenu wypełnia moje płuca i gwałtownie kaszlę, wydalając połkniętą wodę. Wydostaję się ze zbiornika, a moje kończyny drżą z wyczerpania. Opieram ręce na kolanach, łapiąc głębokie oddechy, próbując się uspokoić, a mój umysł szaleje od niesamowicie intymnej chwili, którą właśnie przeżyliśmy. A raczej, którą ja właśnie przeżyłam. Fala upokorzenia ściska mi żołądek, ale zmuszam się do logicznego myślenia o… incydencie. Z tego, co mogę powiedzieć, tryton reagował instynktownie, przyciągnięty zapachem mojego niezamierzonego podniecenia jak rekin do krwi w wodzie. Ta myśl wywołuje dreszcz na moich plecach. A propos rekinów, przypominam sobie o ranie na jego ramieniu. Trzeba ją opatrzyć. "Otrząśnij się, Phoebe" - mamroczę do siebie. "Zacznij zachowywać się jak cholerny naukowiec." Zsuwam mokre dżinsy z nóg, zdejmując je, zanim szybko podbiegam do najbliższej skrzynki nurkowej. Chwytam apteczkę i zapinam mini respirator nurkowy wokół ust. Waham się, a potem chwytam dodatkową strzykawkę, z jeszcze silniejszym środkiem uspokajającym niż ten, który jest w strzałkach uspokajających. To ten sam koktajl, który Stan kazał mi wstrzyknąć trytonowi, kiedy go po raz pierwszy schwytaliśmy. Wiem, że powali go do rana, jeśli będę musiała go użyć. Spoglądam na strzykawkę w mojej ręce, a silny środek uspokajający jest ostatecznością, jeśli sytuacja znowu wymknie się spod kontroli. Jestem zdeterminowana, by uniknąć użycia go, jeśli mogę. Chcę budować zaufanie, a nie strach. Wskakuję z powrotem do zbiornika, a zimna woda otacza mnie, gdy płynę na dół, gdzie tryton leży na dnie. Jego oczy są zamknięte, a jego rysy twarzy są rozluźnione we śnie. Z bliska wygląda niemal spokojnie, ale wiem, że lepiej nie opuszczać gardy. Wygląda niemal spokojnie, a słabe pęcherzyki powietrza ulatniają się z niemal niezauważalnych skrzeli po obu stronach jego szyi. Przypominam sobie, że jestem badaczem, naukowcem. To, co się między nami wydarzyło, było seksualne, ale tylko przez przypadek - naturalny produkt uboczny chaotycznego nowego spotkania. Z tego, co wiem, tak mogą się witać syreny. Jeśli będę w to wczytywać się bardziej niż to, to jestem tak samo fantazyjna i dziecinna, jak Stan mnie o to oskarża. Dodając sobie odwagi, kucam i okrakiem siadam na biodrach nieprzytomnego trytona, zakotwiczając się, zaczepiając stopy pod ołowianym ciężarem jego ogona. Oglądam ranę na jego ramieniu, zaskoczona i zafascynowana, że całkowicie przestała krwawić. Jego krew musi mieć zaawansowane właściwości koagulacyjne, zakładam. A może jest w jego ślinie, jak u większości ssaków? Mój wzrok wędruje po królewskich rysach jego twarzy i zauważam, że jego oliwkowa skóra ma pod wodą niemal perłowy połysk. Ile w tobie jest takie jak ja? Zastanawiam się, i ile w tobie jest… inne? Przeciągam palcami po ranie, wyczuwając coś twardego. Biorąc pęsetę z apteczki, wyjmuję to, co okazuje się być zębem rekina. Tryton drga. Wiedząc, że środek uspokajający w strzałkach nie jest tak silny, zakładam, że się budzi. Zwykle zajmuje to trochę czasu, ale nagle jest w pełni przytomny naraz. Jego ręka wyskakuje i chwyta mnie za gardło. Reaguję instynktownie, podnosząc strzykawkę nad jego ramieniem w groźbie. Jego oczy zwężają się na jej widok i wiem, że ją rozpoznaje. Powoli opuszcza ramię. Oglądamy się wzajemnie ostrożnie. Uważając, by go nie przestraszyć, pokazuję mu ząb rekina. Jeśli mam rację - a zwykle mam w tych sprawach - to jest to ząb trzonowy żarłacza białego. Jego ciemne oczy zerkają w dół na zranione ramię, a następnie, z uśmieszkiem, klepie się po brzuchu. Moje oczy rozszerzają się. Zjadł żarłacza białego, zdaję sobie sprawę. Co ciekawe, wcale tego nie widać - jego brzuch, pokryty falującymi mięśniami, nie jest w najmniejszym stopniu rozdęty. Bez zastanowienia sięgam, by dotknąć miejsca, w którym znajdowałby się jego pępek, gdyby był człowiekiem. Zamiast tego skóra stopniowo przechodzi w czerwonawoczarne łuski. Niski pomruk zaczyna wibrować wodę wokół nas. Podnoszę głowę, rozglądając się za źródłem. Kiedy zaczynam się ruszać, tryton chwyta moją rękę i za późno zdaję sobie sprawę, że poddźwiękowa częstotliwość pochodzi od niego. I, cokolwiek się między nami wydarzyło wcześniej, to jeszcze się nie skończyło.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 7 – Syren, który mnie pragnął | Czytaj powieści online na FicSpire