logo

FicSpire

Syren, który mnie pragnął

Syren, który mnie pragnął

Autor: Mad Max

Rozdział 5
Autor: Mad Max
26 lip 2025
Czekam w swojej kabinie do późnej nocy, a moja ciekawość rośnie z każdą upływającą godziną. Świadomość, że zbiornik adaptacyjny jest przygotowywany do transferu trytona, uspokaja mnie, nawet jeśli sama nie mogę nadzorować przygotowań. Na pokładzie kręci się mnóstwo ludzi, więc obserwacja nie byłaby sprzeczna z moją "umową" ze Stanem. Ale nie mogę jeszcze stanąć twarzą w twarz z załogą. Publicznie go zakwestionowałam, zawstydziłam go, a on upewnił się, że upokorzy mnie na oczach moich kolegów. Zazwyczaj mam całkiem dobre relacje z Willem i resztą. To my kontra Stan. Po zajęciach wychodzimy na piwo i margarity i godzinami obgadujemy Stana. To niczego nie zmienia, ale pomaga nam przetrwać dzień. Tutaj, na otwartym morzu, z dala od uniwersyteckich zasad i przepisów, i tak blisko akademickiej sławy, Stan stał się odważniejszy, okrutniejszy, wszystko po to, by osiągnąć swoje cele - bez względu na to, jakie one są. Nie łudzę się, że jestem kimś wyjątkowym. Jestem jedną z niewielu kobiet na moim kierunku studiów i jedyną na tym wyjeździe. Stan jest świnią dla nas wszystkich. Nikt z nas nie był specjalnie zaskoczony, gdy Stan po raz pierwszy spróbował mnie poderwać niemal natychmiast po wypłynięciu. Przez większość czasu udawało mi się ignorować i odpierać jego zaloty. Ale znalezienie trytona rozpaliło w nim coś, czego wcześniej nie było. To prawie tak, jakby coś sobie udowodnił. Jeśli będzie wystarczająco naciskał, może dostać wszystko, czego kiedykolwiek zapragnął, bez względu na to, jak bardzo byłoby to absurdalne. Nie mogę się powstrzymać od wrażenia, że w jakiś sposób nieumyślnie się do tego przyczyniłam, nie będąc silniejsza. Nie oczekuję, że Will ani inni staną w mojej obronie. Przecież sami nie potrafią się przeciwstawić Stanowi. Świadomość, że wszyscy jesteśmy w tej samej łodzi, nie sprawia, że czuję się mniej samotna lub zawstydzona. Zostaję więc w środku, z zamkniętymi na klucz drzwiami kabiny, monitorując przygotowania do zbiornika za pomocą kapryśnej aplikacji podłączonej do kamer rozmieszczonych wokół pokładu. W zasadzie zbiornik adaptacyjny to średniej wielkości basen wbudowany w tylny pokład łodzi. Jest wyposażony w stanowisko obserwacyjne i natleniacz, który w razie potrzeby utrzymuje cyrkulację powietrza w wodzie. Jego obsługa jest kosztowna i uciążliwa, ale to znacznie lepsza alternatywa dla bioboxu. Nie jest idealny, ale wystarczy. Obserwuję, jak zespół napełnia zbiornik wodą morską, a następnie zabiera się do żmudnego zadania przetransportowania masywnej postaci nieprzytomnego trytona z jednego zbiornika do drugiego. Po ciężkim dniu pracy zespół wycofuje się pod pokład do kafeterii, aby odreagować, a ja nadal czekam, aż hałaśliwe odgłosy lekkości i ekscytacji w końcu ucichną. Kiedy jestem pewna, że jestem jedyną osobą na statku, która nie śpi, idę do niego. Po cichu przemierzając korytarze, docieram na tylny pokład. Burza ustała, pozostawiając po sobie delikatną mżawkę. Nocne powietrze jest chłodne i świeże, a niebo głębokie, atramentowo czarne, usiane gwiazdami. Podchodzę do zbiornika adaptacyjnego, a moje serce bije z niepokojem i strachem. Zastaję trytona obudzonego, cicho unoszącego się w zbiorniku z wodą, a jego ciemne oczy spotykają się z moimi, jakby czekał na mnie od dawna. W jego spojrzeniu jest coś, co mnie wciąga, mieszanka ciekawości i głębi, która jest zarówno niepokojąca, jak i hipnotyzująca. Przełykam z trudem ślinę, czując, jak strach i niepokój mnie gryzą, ale zbieram się na odwagę i podchodzę. Gdy podchodzę bliżej, zauważam czerwoną barwę wody, pochodzącą z paskudnie wyglądającej rany na jego ramieniu. Wzdycham. Mięso jest poszarpane i nierówne, z głębokimi nacięciami biegnącymi wzdłuż przedramienia. Rana jest surowa i krwawa, a jej krawędzie opuchnięte i zapalone, i widzę, gdzie ostre zęby musiały się zacisnąć i przebić skórę. Wygląda to jak wynik ataku rekina, ślady ugryzień są nie do pomylenia. Nie wiem, jak nikt inny tego nie zauważył. Serce mi się kraje na jego widok i nie mogę znieść myśli o pozostawieniu go w bólu. Biorąc głęboki oddech, postanawiam opatrzyć ranę. Powoli otwieram pokrywę zbiornika z wodą, a moje palce drżą. Robię krok w stronę zbiornika, a on porusza się razem ze mną, przesuwając się na bok i spoglądając na mnie podejrzliwie. "Proszę," szepczę, a mój głos drży. "Jestem tu, żeby ci pomóc." Górna część ciała trytona wyłania się ze zbiornika, a woda spływa z jego lśniących łusek, odbijając delikatny blask świateł pokładowych. Jego włosy, ciemne i splątane jak wodorosty, przylegają do jego ramion. Jego oczy, niezgłębione, wpatrują się w moje, a ja zamieram, zszokowana tym, jak przystojny i dziki wygląda w blasku księżyca. Jego rysy są uderzające - ostra linia szczęki, wysokie kości policzkowe, długie, ciemne włosy i pulchne usta, które lekko się rozchylają, jakby miały coś powiedzieć, choć nie wydobywają się z nich żadne słowa. Powietrze wokół nas jest gęste od zapachu słonej wody i odległego dudnienia fal uderzających o kadłub. Cofam się, ale moja stopa ślizga się na mokrym pokładzie i tracę równowagę. Zanim zdążę się złapać, ręka trytona wystrzela i chwyta mnie za nogę. Jego uścisk jest mocny, ale nie bolesny, a on porusza się z drapieżną gracją, czołgając się w moją stronę z determinacją. Moje serce bije jak szalone, a panika zalewa mnie, gdy wymachuję ręką, szukając i znajdując jeden z pobliskich pistoletów usypiających, gotowa bronić się w razie potrzeby. Zatrzymuje się poniżej mojego brzucha, a jego spojrzenie jest przeszywające i intensywne. Czuję dreszcz na plecach, gdy zdaję sobie sprawę, że patrzy na mnie jak na świeżą ofiarę. Jego oczy, czarne jak najgłębszy ocean, zdają się skrywać pierwotny głód, a ja staram się utrzymać równomierny oddech. Odgłos fal i skrzypienie kadłuba statku mieszają się z szybkim uderzeniem mojego serca. "Proszę," szepczę, a mój głos drży. "Jestem tu, żeby ci pomóc." Nie rusza się, jego oczy wciąż wpatrują się we mnie, nie mrugając. Świat zawęża się do nas dwojga, a burza na zewnątrz staje się odległym wspomnieniem. Pokład wydaje się chłodniejszy pod moimi rękami, a wilgoć przesącza się przez moje ubranie. Noc jest cicha, z wyjątkiem sporadycznego, odległego wołania ptaka morskiego i cichego chlupotania wody o łódź. Wyraz w jego oczach jest niepokojąco rozpoznawalny. Ta myśl wywołuje dreszcz na moich plecach i staram się utrzymać równomierny oddech. Tak właśnie patrzy na mnie Stan, jakby był moim właścicielem - jakby chciał mnie przelecieć. Tylko, że zamiast odrazy, czuję tylko... zaciekawienie.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 5 – Syren, który mnie pragnął | Czytaj powieści online na FicSpire