Melody zawahała się na moment.
Caleb powiedział: „Właśnie jedliśmy na dole. Doktor Chesson specjalnie dla ciebie kupił to ciasto. Powiedział, że wczoraj były twoje urodziny.”
Może dlatego, że wczoraj powiedział, że Melody jest głucha, Caleb wciąż czuł się trochę niezręcznie.
Zawahał się. Potem obniżył głos i powiedział: „Panno Wardolf, pani też miała wczoraj urodziny? Pozwól, że złożę pani życzenia. Mam jeszcze coś do zrobienia, więc wracam do swojego gabinetu. Smacznego ciasta.”
Po tych słowach odwrócił się i odszedł, jakby obawiał się, że Melody może zawołać, żeby go zatrzymać.
Tiffany również była na stanowisku pielęgniarek. Jak tylko Caleb odszedł, natychmiast podeszła i powiedziała: „Mel, czy ty też miałaś wczoraj urodziny?”
Melody skinęła głową.
Tiffany powiedziała: „Więc dlaczego nic wczoraj nie mówiłaś…”
Nawet nie dokończyła, gdy nagle zdała sobie sprawę z sytuacji i przestała mówić.
Wczoraj wszyscy świętowali urodziny Krystal. Nikt w ogóle nie zauważył Melody.
Tiffany w końcu zrozumiała, dlaczego Melody była wczoraj w tak złym nastroju.
Każdy byłby zmartwiony, gdyby nikt nie pamiętał o jego urodzinach, a on i tak musiałby radośnie świętować czyjeś. Nikt nie czułby się w takiej sytuacji szczęśliwy.
Jednak Tiffany spojrzała na ciasto i zamrugała. Ostrożnie zapytała: „Mel, dlaczego doktor Chesson zamówił ci dzisiaj ciasto?”
To, że inni nie wiedzieli o urodzinach Melody, było zrozumiałe. Ale Jeremy był narzeczonym Melody. Czy on też zapomniał? A jednak zamówił wczoraj ciasto dla Krystal.
Dociekliwe spojrzenie Tiffany było aż nazbyt oczywiste. Powieki Melody zadrżały. Złączyła usta, wyprostowała plecy i przez chwilę milczała, zanim powoli się odezwała.
„Wczoraj mieliśmy naprawdę dużo pracy w naszym dziale. Powiedziałam mu, żeby wtedy nie zamawiał ciasta.”
To była oczywiście wymówka, ale Melody nie mogła wymyślić nic innego. Na szczęście Tiffany nie naciskała.
Melody chciała odwrócić uwagę Tiffany, więc powiedziała: „Skoro tu jesteś, weź ciasto i podziel się nim z wszystkimi. Zjedzcie razem.”
„Jasne!” Tiffany uśmiechnęła się, otwierając pudełko. Jednak zamarła, gdy zobaczyła, co jest w środku.
Jeremy zamówił dla Melody ciasto mango.
Wszyscy na stanowisku pielęgniarek wiedzieli, że Melody jest uczulona na mango. Ktoś raz przyniósł mango, a Melody zjadła tylko mały kawałek. Skończyło się na tym, że była cała w bąblach.
Melody również zobaczyła ciasto mango. Jej źrenice się skurczyły, a dłonie powoli zacisnęły się po bokach. Nagle poczuła pustkę w sercu.
Była uczulona na mango od dziecka. Wiele razy wspominała o tym przy Jeremym. Nie mogła uwierzyć, że on by nie pamiętał.
Tiffany spojrzała na ciasto. Nie wiedziała, co zrobić, i mogła tylko niepewnie patrzeć na Melody.
Melody nie potrafiła opisać, co czuje. Nie miała nawet siły, żeby się tłumaczyć.
Po chwili zdołała wyszeptać: „Tiffany, idź i podziel się nim z przełożoną pielęgniarek i innymi. Muszę sprawdzić kroplówkę pacjenta z łóżka numer 4.”
To była oczywiście wymówka, żeby uciec, ale Melody nie mogła się tym teraz przejmować. Odwróciła się i zeszła na dół.
Kiedy była daleko od zapachu środków dezynfekujących, poczuła, że znowu może oddychać.
Tego uczucia pustki w jej piersi nie dało się opisać. To było bolesne i przytłaczające.
Nie została długo na dolnym piętrze. Po kilku minutach wróciła do oddziału.
Sprawdziła kroplówkę pacjenta z łóżka numer 4. Kiedy upewniła się, że wszystko jest w porządku, wyszła.
Jak tylko wyszła z pokoju, wpadła na Jeremy'ego i Krystal wysiadających z windy.
Była już wiosna. Światło słoneczne wpadało przez duże okna na korytarzu i padało prosto na Jeremy'ego.
Nie miał na sobie białego fartucha, tylko prostą białą koszulę. Był wysoki i szczupły, ale nie kruchy. Rękawy miał podwinięte do łokci, odsłaniając dobrze zarysowane przedramiona, które świadczyły o jego sile.
Melody zatrzymała się na moment, chcąc ich uniknąć, ale Jeremy już ją zauważył.
Podniósł wzrok, a jego ciemne oczy spoczęły na niej. Odezwal się cichym głosem.
„Melody.”
Melody trochę zesztywniała i nie ruszyła się.
Brwi Jeremy'ego zmarszczyły się lekko. Zrobił długi krok naprzód i podszedł prosto do niej.
Melody poczuła jego czysty i chłodny zapach.
Jeremy spojrzał na nią i odezwał się bez większych emocji. „Caleb przyniósł ci ciasto.”
„Tak.” Melody skinęła głową odrętwiale. Nie pokazała żadnej innej reakcji.
Jeremy nie spodziewał się takiej odpowiedzi i wydawał się zaskoczony. Spojrzał na Melody przez chwilę, a potem zmienił temat. „O 15:00 jest operacja. Przygotuj się.”
Melody asystowała przy wszystkich operacjach Jeremy'ego, ponieważ to ona najlepiej z nim współpracowała.
Melody skinęła głową. „Rozumiem.”
Jeremy poczuł się jakoś nieswojo z powodu reakcji Melody, ale nie potrafił określić dlaczego. Zlekceważył to.
Melody patrzyła, jak Jeremy zamierza odejść. Wstrzymała oddech na sekundę, a potem nagle powiedziała: „Jeremy.”
Zatrzymał się i odwrócił, żeby na nią spojrzeć.
Melody czuła się niespokojna. Czuła suchość w gardle, ale i tak chciała zapytać: „Czy sam wybrałeś to ciasto?”
Jej oczy były jasne i wytrwałe. Czekała na jego odpowiedź.
















