logo

FicSpire

Szept, który pozostał niesłyszalny

Szept, który pozostał niesłyszalny

Autor: iiiiiiris

Rozdział 2
Autor: iiiiiiris
17 wrz 2025
Powietrze wokół Jeremiego było lodowate. Melody stała sztywno w salonie, nie śmiąc poruszyć ani jednym mięśniem. Zacisnęła usta i nawet spłyciła oddech. Cała była spięta. Wyglądała, jakby była dzieckiem, które coś przeskrobało i teraz czeka na karę. Jeśli chodzi o Jeremiego, od razu po rozmowie telefonicznej odłożył słuchawkę, a następnie wstał, żeby wyjść. Kiedy przechodził obok Melody, nie zatrzymał się ani nawet na nią nie spojrzał, zostawiając po sobie jedynie delikatny powiew. Drzwi wejściowe otworzyły się, a potem znowu zamknęły. Tylko światło w przedpokoju wciąż się paliło, próbując wnieść trochę jasności do słabo oświetlonego salonu. Melody została sama na środku salonu. Wiedziała, że Jeremy prawdopodobnie wrócił do szpitala. To nie był pierwszy raz, kiedy coś takiego się zdarzyło. Mieszkali razem i, jakkolwiek ostrożna starała się być Melody, zdarzały się sytuacje, kiedy przypadkowo dotknęła jego rzeczy. Kiedyś, kiedy Melody sprzątała dom, przypadkowo dotknęła szklanki, której Jeremy regularnie używał. Wtedy kazał komuś wymienić wszystko w domu na nowe. Rzeczy Melody również zostały dokładnie zdezynfekowane. Jeremy nie wrócił do mieszkania przez cały miesiąc po tym incydencie. W tamtym czasie Melody nie miała pojęcia dlaczego. Dopiero w szpitalu usłyszała, jak kolega droczy się z Jeremim, że jest tak oddany swojej pracy, że nie wracał do domu od kilku dni. Jeremy odpowiedział obojętnie: „Ktoś dotknął moich rzeczy i je zabrudził”. Wtedy Melody w końcu zdała sobie sprawę, że Jeremy tak bardzo nią gardzi. Od tego czasu wyrobiła w sobie nawyk bycia bardzo ostrożną, aby przypadkiem znowu nie dotknąć niczego, co należy do niego. Deszcz padał przez długi czas. Melody asystowała przy operacji wcześniej tego dnia i czuła się zmęczona. Nie zjadła nawet kolacji i poszła prosto do łóżka po umyciu się. Kiedy obudziła się następnego ranka, wszystko było tak samo jak poprzedniej nocy. Wszędzie panowała cisza. Jeremy wyraźnie nie wrócił po wyjściu. Podczas mycia się Melody wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze. Słowa Simona z poprzedniego dnia dźwięczały jej w głowie. Jej upośledzenie słuchu nie było wadą wrodzoną. Rodzina Wardolfów była dla niej całkiem dobra. Andrew Wardolf, jej adoptowany ojciec, kupił jej aparaty słuchowe, których obecnie używała. Były prezentem z okazji przyjęcia jej do Szkoły Medycznej w Jembina. Wardolfowie byli jej wielkimi dobroczyńcami. Nigdy nie odważyłaby się prosić o nic więcej. Po tym, jak Melody dotarła do szpitala i zakończyła zmianę, poszła do sal swoich pacjentów, aby zmierzyć im ciśnienie krwi. W drodze powrotnej na stanowisko pielęgniarskie zobaczyła, że lekarze przygotowują się do rozpoczęcia obchodu. Był poniedziałek, więc obchód zaczął się trochę później niż zwykle. Melody od razu zauważyła Jeremiego stojącego wśród tłumu. Miał na sobie biały fartuch, a jego wzrok był spuszczony, gdy słuchał osoby obok. W tym oddziale doświadczeni lekarze nie byli tak młodzi jak on, a ci młodsi od niego nie byli tak kompetentni. Dlatego, pomimo stania w tłumie, każdy zauważyłby go na pierwszy rzut oka. Po tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy, Melody poczuła się trochę nerwowo na widok Jeremiego. Grupa lekarzy stała przed stanowiskiem pielęgniarskim, blokując jej drogę. Więc spuściła głowę i zachowała ciszę, planując poczekać, aż lekarze odejdą, zanim wróci na swoje stanowisko. Wtedy pielęgniarka oddziałowa ją zobaczyła i zawołała: „Melody, skończyłaś mierzyć pacjentom ciśnienie krwi?”. Melody skinęła głową. „Tak, nie ma żadnych zmian, ale pacjent z łóżka 29 ma gorączkę. Rodzina pacjenta poprosiła mnie o wezwanie lekarza, żeby go zbadał”. „Jak się czuje starszy pan z łóżka 4?”. Melody sprawdziła swoje notatki, zanim ostrożnie odpowiedziała: „Wszystko wygląda normalnie i nie opiera się już leczeniu. Jednak ciągle pyta, kiedy może zostać wypisany”. Nagle obok niej rozległ się cichy głos. „Pacjent z łóżka 4?”. Melody lekko zacisnęła usta, zanim odwróciła się do Jeremiego. „Tak, ten z ostrym zawałem mózgu”. „Wiem”, przerwał Jeremy, wbijając w nią swoje ciemne oczy. „Dlaczego powiedziałaś, że opierał się leczeniu?”. Starszy pan z łóżka 4 został przyjęty po tym, jak Jeremy wyjechał na konferencję. Po reanimacji mężczyzna odrzucił dalsze leczenie, ponieważ uważał, że jest jedynie ciężarem, jeśli będzie dalej żył. Zanim Melody zdążyła odpowiedzieć, wtrącił się inny lekarz. „Doktorze Chesson, nie wie pan, jaki ten pacjent był trudny. Wysłaliśmy prawie wszystkich z tego oddziału, ale nikomu nie udało się go przekonać, przynajmniej nie do czasu pojawienia się tutaj pani Wardolf. Dzięki Bogu za nią. „Pani Wardolf ma dobrą osobowość i jest też łagodna. Nic dziwnego, że wszyscy pacjenci na naszym oddziale ją lubią”, pochwalił lekarz z uśmiechem. Melody tylko spuściła głowę i nie odpowiedziała. Po chwili jednak wymamrotała cicho: „To część pracy”. Chociaż miała spuszczoną głowę, stała prosto. Jej uniform był czysty i schludny, jakby był zupełnie nowy. Melody czuła na sobie czyjś wzrok. Zacisnęła usta i starała się wyglądać spokojnie i opanowanie. Odkąd zaczęła pracę na tym oddziale, zawsze była najbardziej odpowiedzialna. To dlatego, że chciała wypaść lepiej, ilekroć była przed nim. Nawet jeśli ten wzrok miałby spocząć na niej tylko na sekundę, zanim się odwróci, nadal chciała się wyróżniać i być bardziej pilna. Przynajmniej chciała, żeby pomyślał, że nie jest taka zła. Jednak w następnej sekundzie Jeremy odezwał się, brzmiąc obojętnie. „Jako personel medyczny mamy obowiązek zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby ratować naszych pacjentów. Więc nie ma tu czego oklaskiwać”. Powietrze wokół nich jakby zamarzło. Melody nieświadomie zacisnęła palce, odpowiadając cicho: „Rozumiem”. Zanim podniosła wzrok, Jeremy zdążył się już odwrócić, żeby odejść. Zobaczyła tylko kątem oka jego zimny profil. Większość pracujących w szpitalu wiedziała, że Melody i Jeremy są zaręczeni. W końcu, kiedy Melody zaczęła pracę, rodzina Wardolfów przekazała darowizny na rzecz szpitala, aby wzmocnić jego reputację. Trafiło to nawet do wiadomości. Bliska koleżanka nie mogła powstrzymać współczucia dla niej. „Doktor Chesson jest zbyt bezduszny. Jak mógł tak powiedzieć?”. Melody zacisnęła usta, pracując nad papierami. W końcu wstawiła się za nim. „Ma rację. Naszym obowiązkiem jest leczyć pacjentów, więc nie ma co robić zamieszania”. „Dobrze, Melody. Zawsze bronisz doktora Chessona, niezależnie od wszystkiego”. Wszyscy na oddziale wiedzieli, że Melody jest największą fanką Jeremiego. Nieważne, co zrobił, zawsze była pierwsza, żeby go wesprzeć. Nawet wtedy, gdy w większości przypadków nawet nie potrzebował, żeby to robiła. Ktoś kiedyś zażartował, że o ile inni mogą być idealistami lub materialistami, Melody zawsze była tylko Jeremy-styczna. Nikt nie odważył się powtarzać tych żartów przed Jeremim, ponieważ wszyscy wiedzieli, że Jeremy nie lubi Melody. A dokładniej, Jeremy nie zwracał na nią nawet odrobiny uwagi.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Rozdział 2 – Szept, który pozostał niesłyszalny | Czytaj powieści online na FicSpire