Kiedy wymówił jej imię, był poważny i szczery.
Lea podniosła na niego wzrok. W jej oczach malowało się skomplikowane uczucie, były wilgotne od łez.
– Alfredzie – powiedziała, chwytając go za kołnierz, a jej palce bawiły się nim z ociąganiem. – Dorastałam, doświadczając okrucieństwa Matyldy. Jesteśmy zaprzysiężonymi wrogami. Chcę, żeby zapłaciła, więc muszę przetrwać, żeby się zemścić. To jest drog
















