logo

FicSpire

Zdradzona, a Jednak Związana z Miliarderem

Zdradzona, a Jednak Związana z Miliarderem

Autor: Ewa Nowak

Chapter 4 Hold The Knife
Autor: Ewa Nowak
27 lip 2025
Odalys nawet nie rzuciła okiem na Percivala Stewarta. Żadnego zawahania, nawet najmniejszego potwierdzenia. Zamiast tego, z tą swoją naturalną gracją, obróciła się i skupiła wzrok na Dorianie. Lokaj wyglądał, jakby ktoś właśnie uderzył go patelnią. Jej głos, spokojny i obojętny, przebił jego osłupienie. "Gdzie jest mój pokój? Bądź kochanieńki i wskaż mi drogę." Ona nie prosiła; ona rozkazywała. I nie miało znaczenia, że znajdowała się głęboko na terytorium rodziny Stewartów. Odalys zachowywała się, jakby każdy cal tego miejsca należał do niej. Dorian zamrugał, próbując przetworzyć to, co właśnie zobaczył. Po szybkim, niepewnym spojrzeniu na Percivala, który ledwo zauważalnie skinął głową, cała postawa Doriana uległa zmianie. Zniknęło zdumione zakłopotanie, zastąpione chłodnym profesjonalizmem. "Tędy, proszę pani," powiedział, gestykulując z wyćwiczoną precyzją kogoś, kto wie, że lepiej nie zadawać pytań. Percival, z drugiej strony, pozostał w miejscu. Z rękami luźno splecionymi za plecami, obserwował, jak odchodzi, jego ostre oczy zwężały się, jakby próbował przeanalizować ją kawałek po kawałku. Dopiero gdy zniknęła za rogiem, spuścił wzrok na poszarpane resztki swojej koszuli – i skórę pod nią. Ten widok go zamroził. Rany, które od lat pustoszyły jego ciało – otwarte, jątrzące się i krwawiące – zniknęły. Nieustanny, przeszywający ból, który stał się jego stałym towarzyszem? Wyparował. Jego ręka powędrowała do piersi, śledząc miejsce, w którym dotknęły go jej palce. W chwili, gdy go dotknęła, jego serce niemal stanęło, jakby nie mogło się zdecydować, czy chce dalej bić. "Dziewczyna Bennett?" wymamrotał do siebie, a jego usta wykrzywiły się w słabym uśmieszku. "Hm. To nowość." "Panie Stewart." Głos przebił jego myśli. Callum Hale zbliżał się do niego, z twarzą wyrażającą mieszaninę troski i ledwo powstrzymywaną panikę. "Wszystko w porządku? Co się właśnie stało?" Percival nie odpowiedział od razu. Jego oczy powędrowały w stronę korytarza, w którym zniknęła Odalys, a jego umysł wciąż wirował. W końcu jego ochrypły głos przerwał ciszę. "Trucizna... została stłumiona." Callum zamarł w pół kroku, mrugając, jakby się przesłyszał. "Co?" Wypuścił cichy gwizd, przeczesując włosy ręką, gdy zaczął chodzić w kółko. "Zaczekaj. Stłumiona? Mówisz poważnie? To gówno rozrywało cię od lat, a teraz – co? Ona macha ręką, dotyka cię i puff? Tak po prostu?" Zakpił. "Percival, bez urazy, ale to brzmi jak stek bzdur." Percival nie odpowiedział. Jego ręka wciąż spoczywała na piersi, a w jego umyśle w kółko odtwarzała się ta chwila. Przez lata jego ciało było polem bitwy, trucizna szarpała go od wewnątrz. Lekarze – niektórzy z najlepszych, jakich można było kupić – próbowali i nie zdołali go wyleczyć. Każdy dzień był tym samym cyklem: ból, krew, rany, które nie chciały się goić, a potem strupy, które znowu pękały. Za każdym razem odstępy stawały się krótsze, ból ostrzejszy, a rozkład bardziej brutalny. Werdykt był jednogłośny. Żył na kredyt, i nie można było z tym nic zrobić. Nawet rodzina Stewartów, z całym swoim bogactwem i władzą, nie była w stanie tego naprawić. Dlatego jego dziadek poszedł szukać odpowiedzi gdzie indziej. Desperacja zaprowadziła go do mistyków, wróżbitów, każdego, kto mógłby dać jakąś nadzieję. A nadzieja nadeszła w postaci zaaranżowanego małżeństwa – związku między Percivalem a kobietą, której unikalne przeznaczenie mogło zrównoważyć jego własne. "Ona przyszła po mnie," powiedział nagle Percival, jego głos był cichy, ale stanowczy. Callum przestał chodzić w kółko i wpatrywał się w niego. "Po ciebie? Myślisz, że jest tutaj, żeby cię zabić?" W momencie, gdy te słowa opuściły jego usta, Callum skrzywił się. "Cholera. Nie, to nie ma sensu. Gdyby chciała, żeby umarł, nie ratowałaby mu tyłka. Więc... o co jej chodzi?" zastanawiał się. "Zabić mnie? Nie, nie sądzę, żeby to był jej cel. Ale wiedziała, że jestem otruty, stłumiła to jednym prostym ruchem i miała tupet powiedzieć, że może mi kupić kolejny miesiąc. Będę grał na jej warunkach – na razie. Chcę zobaczyć, jak planuje to zrobić," powiedział Percival, jego głos był spokojny, a spojrzenie ostre. Callum Hale zmarszczył brwi, lekko kiwając głową, gdy do niego dotarło, ale jego zaniepokojenie pozostało. "Panie Stewart, nawet najlepsi lekarze nie złożyliby takiej obietnicy. A jeśli to ona cię otruła?" Percival nie odpowiedział od razu, jego oczy były nieobecne. "Zbadaj ją," powiedział w końcu, jego głos był zimny i spokojny. Callum zawahał się tylko na sekundę, zanim go zrozumiał. Zdecydowanie skinął głową i odpowiedział: "Rozumiem. Zajmę się tym teraz." Ledwo się odwrócił, żeby wyjść, gdy Dorian wszedł do pokoju ze swoimi zwykłymi, precyzyjnymi ruchami. Zatrzymał się kilka kroków od Percivala i z szacunkiem zaczął relacjonować wszystko, co wydarzyło się w posiadłości Bennettów. Ostre oczy Percivala lekko się zwęziły, gdy słuchał, a jego głos obniżył się do zimnego, przeciągłego tonu. "Wzięła wszystkie prezenty ślubne?" "Tak, proszę pana," odpowiedział Dorian. "Dała mi też swój dowód osobisty i poprosiła mnie o otwarcie skrytki depozytowej w banku, żeby je tam przechowywać." Mówiąc to, wyciągnął dowód Odalys i podał go Percivalowi. Percival wziął dowód i przestudiował zdjęcie. Jej ostre oczy wydawały się patrzeć na niego z karty, niemal prowokując go do zlekceważenia jej. Wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę, a jego kciuk lekko muskał krawędź zdjęcia. "W porządku," powiedział w końcu, oddając go Dorianowi. "Upewnij się, że wszystko jest odpowiednio przechowywane." "Tak, proszę pana," odpowiedział Dorian. Odwrócił się, żeby wyjść, ale nagle się zatrzymał, jakby coś mu leżało na sercu. "Panie Stewart," powiedział, jego głos był tym razem cichszy, "jest coś dziwnego. Panną młodą miała być Sophia Bennett, a nie ta 'nowo odnaleziona' najstarsza córka." "Czy myśli pan, że Bennetowie podmienili ją celowo, wiedząc, że potrzebujemy tego małżeństwa, żeby... rozwiązać pewne problemy?" Dorian zawahał się, przypominając sobie napięcie w domu Bennettów. Stłumione kłótnie na piętrze, sposób, w jaki wszyscy unikali kontaktu wzrokowego – wszystko to składało się na coś podejrzanego. Usta Percivala wykrzywiły się w pozbawionym humoru uśmieszku. "Bennetowie są przebiegli. Nie ryzykowaliby złej transakcji. Kto przy zdrowych zmysłach poślubiłby swoją córkę umierającemu mężczyźnie?" Jego wzrok przeniósł się, niemal nieobecnie, w stronę korytarza prowadzącego do pokoju Odalys. ***** Wewnątrz sypialni Odalys wolno spacerowała, podziwiając luksusowe wyposażenie. Pokój był bogaty, wypełniony antykami, które krzyczały starymi pieniędzmi. To był świat oddalony od ciasnego, zapomnianego kąta, w którym została wepchnięta w domu Bennettów. "No, kurwa," wymamrotała, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Od momentu, gdy obudziła się w tym drugim życiu, każdy jej ruch był zamierzony. Zastąpienie panny młodej nie było aktem desperacji – to była gra o władzę. Bennetowie myśleli, że ją przechytrzyli, wysyłając ją, ale żart będzie z nich. Jeśli Percival przeżyje, bogactwo i wpływy rodziny Stewartów doprowadzą Sophię do szaleństwa z zazdrości. A Bennetowie? Dowiedzą się, co to znaczy igrać z ogniem. Jej oczy zwęziły się, gdy jej myśli przeniosły się na stan Percivala. Mruknęła, prawie do siebie: "Ale tak na serio, jak mężczyzna taki jak on mógł zostać otruty?" To nie była zwykła trucizna. Szpitale nawet nie wiedziałyby, od czego zacząć w przypadku czegoś takiego. Objawy były brutalne – najpierw atakowała raz w miesiącu, potem co tydzień, a potem co trzy dni. W końcu atakowała codziennie, rozrywając ciało na strzępy, aż naczynia krwionośne pękały, a śmierć nadchodziła w najbardziej przerażający i bolesny sposób. To nie było tylko morderstwo – to było unicestwienie. Trucizna powodowała również bezpłodność ofiar, zapewniając, że nie będzie spadkobierców. Kto to zrobił, chciał nie tylko życia Percivala – chciał zniszczyć całą linię krwi Stewartów. Wyraz twarzy Odalys stwardniał, a jej oczy stały się zimne jak lód. Nie uratowała go z litości. Nie, ona chciała odpowiedzi. Kto mu to zrobił? I dlaczego? Jednocześnie zadbała o to, żeby Stewartowie zrozumieli jej wartość. Nawet jeśli Bennetowie chcieli się jej pozbyć, Stewartowie nie pozwoliliby teraz, żeby cokolwiek jej się stało. Nie była na tyle głupia, żeby myśleć, że może zrobić wszystko sama. Siła nie polegała na odrzucaniu pomocy – polegała na wykorzystywaniu narzędzi i sojuszników, których ma się do dyspozycji. Wszystko inne to po prostu głupota. Jej telefon zawibrował, wyrywając ją z zamyślenia. Zmarszczyła brwi i podniosła go, odbierając bez sprawdzania identyfikatora dzwoniącego. Głos po drugiej stronie był ostry i oskarżycielski. "Odalys, co do cholery zrobiłaś Sophii?" Odalys zamrugała, chwilowo zaskoczona. "Słucham?" Spojrzała na ekran, a jej wyraz twarzy pociemniał, gdy zobaczyła imię: Finnian Lark. Dźwięk jego głosu wywołał falę gorzkich wspomnień. Finnian, mężczyzna, który nawiedzał jej poprzednie życie. Zimny, zdystansowany, zawsze oferujący tylko tyle uczuć, żeby ją zatrzymać. Złamał ją kawałek po kawałku, wypaczył jej umysł, aż nie mogła odróżnić góry od dołu. A kiedy Bennetowie zmusili ją do małżeństwa, nie kiwnął palcem, żeby to powstrzymać. Oczywiście stawiała opór. Ukarali ją za to – upokorzyli, pozbawili godności i nagrali wszystko, żeby ją kontrolować. Jej ostateczna śmierć? Finnian nie trzymał noża, ale go naostrzył.

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 4 Hold The Knife – Zdradzona, a Jednak Związana z Miliarderem | Czytaj powieści online na FicSpire