Dryfowałam między jawą a snem, łapiąc jedynie fragmenty tego, co się wokół mnie działo. Za każdym razem, gdy zaczynałam cokolwiek widzieć, ból połamanych kości i ran uderzał ze zdwojoną siłą, wpychając mnie z powrotem w ciemność. Ledwo dawałam radę uchwycić choćby skrawek tego, co się działo. Mary właściwie mnie niosła, gdy biegłyśmy do punktu kontrolnego. Pamiętam, jak upadła i krzyknęła z bólu,
















