logo

FicSpire

Omega Przyjaciel na Zawsze

Omega Przyjaciel na Zawsze

Autor: milktea

Bękarta Szubienica
Autor: milktea
23 lip 2025
W moim pokoju spało piętnaście dziewcząt. To było zupełnie nowe doświadczenie. Ja spałam na górnym łóżku piętrowym, a Emery na dolnym. Chłopcy spali w tym samym budynku, ale po drugiej stronie. Ogromny salon, w którym odbywały się spotkania towarzyskie, niejako dzielił budynek. Rano Blair powiedziała mi, żebym uważała na swoje rzeczy. Omegi nie były monitorowane i często dochodziło do kradzieży. W szafkach nie było nawet miejsca na moje rzeczy, więc musiałam zadowolić się wciśnięciem ich pod łóżko. Telefon nosiłam w kieszeni spódnicy, to było coś, czego nie mogłam stracić. Musiałam go trzymać tak długo, jak to możliwe. To była tylko kwestia czasu, zanim zostanie skonfiskowany. Wysłałam mamie SMS-a poprzedniej nocy przed pójściem spać, żeby dać jej znać, że przeżyłam pierwszy dzień w porządku. Nie odpowiedziała jeszcze następnego ranka. Zignorowałam to, kto wie, co zrobiła ze swoim telefonem. Poranna mgła pokrywała większość pola i nie miałam innego wyjścia, jak wziąć lodowaty prysznic. Zgadliście, ciepła woda nie płynęła po tej stronie świata. Nie miałam też czasu wysuszyć włosów, więc musiałam biegać z lokami, przynajmniej wszystkie były równe. Wsunęłam za małą brązową koszulkę przez głowę, a potem długi kardigan z lejącą spódnicą. Była kilka centymetrów za krótka, ale musiałam się zadowolić. Nie jedliśmy śniadania z resztą w szkolnej stołówce. Mieliśmy własną małą dziurę niedaleko zamku. Blair już wyszła. Dobrze, że pokazała mi, gdzie to jest. Wszyscy już wyszli, byłam jedyną osobą, która wylazła z kwater. Miałam nadzieję, że coś dla mnie zostało. Westchnęłam, kopiąc kamienie na mojej drodze. Punktualność nigdy nie była moją mocną stroną. Musiała być teraz, jeśli chciałam przeżyć. "Zdecydowałaś się pominąć śniadanie?" Głos Alexa dobiegł z przodu. Dlaczego on nie musiał nosić munduru? Zamiast tego miał na sobie szary dres. "Właśnie tam idę." Wyciągnął nadgarstek z kieszeni bluzy i spojrzał na swój srebrny zegarek. "Spóźniłaś się trzydzieści minut. Co zamierzasz zjeść? Okruchy?" Jęknęłam: "Po namyśle, po prostu spędzę czas z moimi przyjaciółmi." Wybuchnął śmiechem. Zrównał się ze mną i zarzucił ramię na moje ramię. "Chodź," powiedział. Spojrzałam w górę. Ojej, czy on zawsze był ode mnie taki wysoki? I większy? "Gdzie mnie zabierasz, Alex?" Zmrużyłam na niego oczy. "Oczywiście, żeby zjeść. Nie chcesz przeżyć pierwszego dnia z pustym żołądkiem. Przerwa jest dopiero o drugiej." "O drugiej?" Wybuchnęłam. Jak ja to przeżyję? "Dokładnie, ale cię wspieram." Uśmiechnął się. Być może wszystko wróci do normy, ale wątpiłam w to. Chociaż nadal możemy być blisko, mimo że jestem niżej od niego w hierarchii. Odsunęłam włosy z twarzy. Nie chciałam o tym myśleć. "Chyba powinnam podziękować... wasza wysokość." Odsunęłam się od niego. Wymamrotał: "Zapomniałaś się ukłonić." "Och, to się nigdy nie zdarzy." "Wiesz, że większość wilków traktuje kary poważnie." Przewróciłam oczami: "Nie twoje." "Będziesz poważnym kłopotem, Gabbie." Zaśmiałam się. Zapomniał, w jakie kłopoty nas wpędzał. Doszliśmy do stołówki. Ogromny budynek za zamkiem. Z wnętrza dobiegały rozmowy setek wilków wyżej ode mnie w hierarchii. Spojrzałam na swoją koszulkę, a potem na mały budynek, w którym reszta omeg jadła resztki, które im wyrzucano. Wracając do stołówki, cofnęłam się o krok. Przejrzą mnie na wylot! Nie pasuję tam. "Wiesz co, warto sprawdzić, co zostało. Jestem pewna, że nic mi nie będzie." Alex złapał mnie za nadgarstek i pociągnął bliżej siebie. "Nie, chodźmy." "Nie, Alex. Nic mi nie jest. Nagle nie jestem głodna." Żołądku, proszę, nie burcz. Wciągnęłam go na wszelki wypadek. Zrobił minę: "Widzę, że kłamiesz!" Obraziłam się: "Wiesz, że nie mogę tam wejść. Będę zupełnie nie na miejscu." "To nie znaczy, że nie powinnaś jeść." Moja twarz posmutniała. Był taki słodki, ale wątpiłam, czy to mi pomoże w starciu z salą pełną tysiąca żądnych krwi oczu, które łączył wspólny cel wyrzucenia omegi. Wyczuwając mój niepokój, zdjął swoją szarą bluzę i mi ją podał. "Proszę. Żadnej koszulki w zasięgu wzroku." Wciągnęłam ogromną bluzę na głowę. Mogłam zmieścić w rękawach jeszcze trzy ramiona! Jęknęłam, ale to mogło zadziałać. Mogłam zjeść śniadanie w spokoju. Mam nadzieję. Weszliśmy razem, tak, ja zwlekałam z tyłu. To na nic się nie zdało. Wszyscy na mnie patrzyli. Niektórzy mieli na mnie zęby. Spuściłam głowę i trzymałam się blisko Alexa. Rozmowy zamieniły się w szepty. Ręce Alexa wylądowały na moich ramionach, zatrzymując mnie przy stole i sadzając na krześle. "Czy nie powinnam teraz dostać śniadania?" Usiadł naprzeciwko mnie. Ktoś jęknął. Naprawdę dramatyczne. "Tu nas obsługują, kochanie." "Och, masz naprawdę dobrze, prawda?" Uśmiechnął się swoimi idealnymi białymi zębami. "To nic." Przechyliłam głowę na bok, a moje truskawkowe włosy opadły na ramię. "Dlaczego mnie to nie dziwi?" Zanim zdążył odpowiedzieć, facet w czarnej koszulce z ciemnoniebieską kreską pojawił się obok niego. Jeden z gamma. Ukłonił się. Zmarszczyłam brwi. Czy wilki naprawdę to robią? "Alfa, pan Stable prosi o ciebie. Mówi, że to pilne." Alfa Alex. Zamrugałam kilka razy. Nie mogę uwierzyć, że to przyszło mi do głowy. Ale to brzmiało całkiem nieźle. W każdym razie Alex jęknął, wstając od stołu. Mały gamma szybko zniknął. Musiał być studentem pierwszego roku. "Czy ty naprawdę—" Pochylił się nad moim ramieniem i szepnął mi do ucha. Ktoś znowu jęknął. Co będzie dalej? Czy ktoś zemdleje? "Nie reaguj." Jego oddech był gorący na moim policzku. Musiałam powstrzymać dreszcz. "Co?" Szepnęłam, całkowicie poskromiona. "Mówię poważnie, Gabbie. Nie reaguj na nic, dopóki nie wrócę. Nie będę długo." Kiwnęłam głową. Nadal nie rozumiałam, co miał na myśli. Owinęłam się ramionami i czekałam na jedzenie. Może mogłabym wziąć je na wynos i spotkać się z Alexem później. Teraz, gdy byłam sama, byłam gwiazdą programu. Nie potrzebowałam hiperzmysłów, żeby usłyszeć, jak dziewczyna z innego stołu mówi do swojej przyjaciółki. "Kim ona myśli, że jest, siedząc z Alfą Alexem?" "Czym ona jest?" Zapytał ktoś inny. "Nie widziałam jej wcześniej." Śniadanie nie było takie ważne, wyjście wydawało się niezbędne. Wtedy zobaczyłam kobietę niosącą tacę z różnymi mięsami i jajkami. Mój żołądek wybrał ten moment, żeby zaburczeć i musiałam posłuchać jego żądań. Starsza pani w niebieskim mundurze była już prawie przy moim stole, kiedy została przechwycona. Przez Leiah! Leiah mówiła przez kilka sekund, a kobieta zawróciła z tacą. "Cholera." Wymamrotałam. Potem podeszła do mojego stołu. Ale nie była sama, miała wsparcie. Powinnam była stamtąd uciec, ale się jej nie bałam. Nienawidziłam być w centrum uwagi, zwłaszcza z niewłaściwych powodów, ale nie czułam do niej żadnego strachu. Podniosłam brodę. W głębi duszy wiedziałam, że to nie może być dobre. "Spójrz, co kot przyniósł. Zgubiona?" Jej przyjaciółki zachichotały. Jedna z nich była jeszcze piękniejsza niż Leiah. Kryształowoniebieskie oczy, blade różowe usta z śnieżnobiałymi włosami, które spływały po jej plecach. Ona też chyba mnie nie lubiła. Uśmiechnęłam się do Leiah i jej ekipy: "Wiesz, przyszłam z Alexem." Fala energii uderzyła we mnie jak ładunek cegieł w głowę trzy razy z rzędu. Co to, do cholery? "Cóż, powinien wiedzieć, że omegi takie jak ty są bezwartościowymi śmieciami i nie pasujesz tutaj!" Krzyknęła, a kolejny cios mocy uderzył w moją głowę. Ała. Przytrzymałam głowę i spojrzałam na nią gniewnie. Jej wybuch doprowadził salę do całkowitego zastoju. Udało jej się pozbyć mojego śniadania i dać mi ból głowy na trzy tygodnie, równie dobrze mogę wyjść. Zatoczyłam się na nogi. "I tak nie chciałabym tu jeść. Wychodzę." Powiedziałam, zakładając, że dotrę do drzwi, zanim zemdleję. "Zaczekaj, Leiah, czy ta bluza nie wygląda znajomo?" Zapytała dziewczyna z białymi włosami, od niechcenia. Och, pieprzyć ją. "Nie, dlaczego miałaby—" Wydała przesadnie dramatyczny jęk. "Zdejmij to natychmiast!" Nie, dlaczego na środku stołówki? Zacisnęłam brzeg bluzy i zgrzytnęłam zębami. "Chcesz, żebym się rozebrała?" Jej oczy błysnęły kolorami piekła. Dosłownie. Potem nastąpił kolejny cios w głowę. Potknęłam się i prawie uderzyłam o podłogę. "Zdejmij to, omego." Powiedziała przez zaciśnięte zęby. "Albo chcesz więcej?" "Dobra, w porządku." Ściągnęłam to coś ponadgabarytowe przez głowę i rzuciłam jej pod nogi. Jęki wypełniły stołówkę wraz z obelgami i szczekaniem. Kurczę, byłam tylko omegą. Spodziewałam się, że ktoś rzuci we mnie pomidorem. Leiah pomaszerowała do mnie, jej oczy wciąż płonęły kolorem piekła. Złapała mnie za szczękę i wbiła palce w skórę. Straciłam czucie w nogach i uklękłam na marmurowej podłodze. "Brak szacunku, mała dziwko. Idziesz na beta-szubienicę." *** "Co? Czym oni karmią tych facetów?!" Jęknęłam. Leiah zawlekła mnie aż do dziury zwanej beta-szubienicą. Miejsca z futrem, zgniłym jedzeniem i zapachem stóp i pierdnięć. To tutaj beta przychodzili trenować i robić inne głupie rzeczy. Leiah kazała mi sprawić, żeby to miejsce lśniło, jakby to było możliwe. Wyśmiewanie mnie przez beta też nie pomagało. "Pomaga, jeśli pochylisz się nisko." Ktoś się zaśmiał. "W twoich snach, ty dupku." Przeciągnęłam rozklekotaną miotłę po ziemi. Grabie byłyby lepsze. "Och, ta ma nastawienie." Wysoki, szczupły facet z kruczoczarnymi włosami i brązową skórą okrążył mnie jak jastrząb. "Skąd to wzięłaś?" Gestem przywołał swoich przyjaciół. Musiało ich być mniej niż dziesięciu trenujących, ale chcieli się nade mną znęcać. Większy facet z brudnymi blond włosami posłał mi brudny uśmiech. Co chciał, pocałunek? Obrzydliwe. "Słuchajcie, im szybciej to skończę, tym szybciej zniknę wam z oczu. Więc czy możemy wszyscy udawać, że mnie tu nie ma? Dzięki, byłoby super." Wróciłam do wyciągania śmieci, ale głęboki śmiech powiedział mi, że mój plan nie zadziałał. "Świeże mięso. Minęło trochę czasu, odkąd złamałem nowicjusza." Wzdrygnęłam się. "Ona jest cała twoja, Baxter." Szczupły facet wycofał się. Dupek. Baxter strzelił palcami i uśmiechnął się. "Nauczę cię manier, ślicznotko." Jego mięsista ręka wylądowała na moim ramieniu, a ja strzepnęłam ją jak muchę. "Nie dotykaj mnie, ty świniaku!" "Świnia? Nie wiesz, z kim rozmawiasz, ty suko." Jego przyjaciele zachichotali. Pokazał mi swojego wilka. Jeśli czegokolwiek nauczyłam się od mojej mamy, to jak bronić się przed wszystkim i miałam broń w rękach. Dawaj. "Co zamierzasz z tym zrobić? Świniaku." Warknął. Ścisnęłam trzonek miotły. Zanim zdążył podnieść ręce, uderzyłam końcem miotły w oba jego uszy. Niszcząc jego zmysły. Jego nos byłby gorszy. Zawylił, przycisnął dłonie do uszu i wycofał się. Potknął się o śmieci i wylądował na tyłku. Punkt dla mnie, ale teraz to zrobiłam. Pozostałych dziewięciu beta patrzyło na mnie jak na surowe mięso. Przełknęłam ślinę. "Mała suka." Szczupły zawarczał, pokazując mi swojego wilka. Cofnęłam się, trzymając się mojej jedynej broni. "Nie... nie zbliżajcie się." Baxter przestał wyć. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale usłyszałam go na czas, żeby się odwrócić i schylić, zanim zdążył mnie przygwoździć do ziemi. Nie mogłam uciec przed jego pazurami. Przeciął moje ramię i piekło jak diabli. Podniosłam miotłę i uderzyłam go w nos. Wtedy jego przyjaciel złapał moją miotłę i złamał ją jak patyk. "O kurczę." Jestem spalona. Zaczęli się zbliżać. "Przestań. Zostawcie omegę w spokoju."

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 82

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

82 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Bękarta Szubienica – Omega Przyjaciel na Zawsze | Czytaj powieści online na FicSpire