Było zbyt cicho. Mój umysł wciąż pędził, zabierając mnie w miejsca, które przyspieszały bicie serca. Kiedy zasypiałam, moje lęki podążały za mną. Nie chciałam tu być. Zamek był cichy tylko nocą, ale o piątej rano budziły mnie kroki tupiące po dachu. Co ja w ogóle mam na siebie włożyć? Mundurek?
Athena mi go nie zostawiła. Szukałam czegoś najbardziej neutralnego w torbie. Znalazłam czarną spódnicę z kieszeniami, żebym mogła ukryć telefon. Jedyną gładką koszulką, jaką miałam, była biała koszulka z rękawami, która mocno opinała moje ciało. Starałam się nie zmoczyć moich truskawkowo-blond włosów pod prysznicem, ale i tak to się stało, teraz miałam częściowo loki, a częściowo puszące się lub proste włosy. Nie miałam nawet gumki do włosów, żeby je ujarzmić.
Czarne tenisówki dopełniały mój wygląd. Gdy tylko wyszłam za drzwi, zamieniłam się w mysz.
– O, kto to?
– Świeże mięso?
Cofnęłam się do holu.
– No już, pospieszcie się. Panno Chambers, zaraz apel. Na którym wszyscy powinniście być. – Fala mocy wypełniła pomieszczenie. Uderzyła mnie prosto w głowę, prawie zatoczyłam się z powrotem do holu.
Tłum wygłodniałych wilków wyszedł przez dwuskrzydłowe drzwi.
– Ja… ja nie mam mundurka – powiedziałam.
– Mundurki są rozdawane po przydzieleniu rangi. Zazwyczaj wasza wataha przekazuje nam te informacje…
– Ale ja nigdy się nie przemieniłam – dokończyłam za nią.
– Właśnie, więc to, co się stanie, to będziemy musieli ustalić, o co chodzi.
– Czy mój wilk może być martwy?
Zaśmiała się, a jej śmiech brzmiał tak, jakby nie robiła tego często. – Broń Boże. Jak on umiera, to ty też.
Przełknęłam ślinę. – Dobrze wiedzieć.
Apel odbywał się na zewnątrz. Nie mogłam sobie wyobrazić, jaka sala mogłaby być wystarczająco duża, aby pomieścić ponad dwa tysiące wilków. Wszyscy stali na baczność. Mundurki były tutaj inne. Dziewczyny mogły nosić szorty, spódnice lub spodnie. Dobrze wiedzieć, że był wybór. Ci w czarnych koszulkach z zielonymi ukośnymi paskami stali w pierwszej linii. Było ich w sumie trzech. To musiały być bety. Następni mieli szare koszulki z ciemnoniebieskimi ukośnymi paskami. Gamma, jak przypuszczałam. Na końcu mniejszy tłum miał na sobie brązowe koszulki bez pasków. Przełknęłam ślinę. Omegi.
– Co ja mam… – Spojrzałam na rangi.
Kilka głów odwróciło się w moją stronę. Ugh, nienawidziłam być nowa.
Athena spojrzała na grupy, a potem na czwórkę starszych stojących przed szkołą. Athena skinęła na mnie. Zadrżałam. Dlaczego musiałam stać przed całą szkołą? Miałam tremę. Proszę, nie zemdlej, Gabbie.
– Możesz stanąć obok mnie – powiedziała Athena.
Skrzyżowała ręce na swojej ciemnoniebieskiej sukience i wysoko podniosła głowę.
– Kolejny rok szkolny. Te same zasady. Chociaż ten rok będzie trochę inny, ponieważ wzejdą nad nami rytualne księżyce. Większość z was trenowała na te księżyce od lat.
Przez tłum przebiegły szepty. Jakie rytualne księżyce? Jedyny księżyc, jaki znałam, to księżyc przemiany, a to tylko dla pierwszych przemian. Wilki nie zawsze potrzebowały księżyca, żeby się przemienić.
– Wasi nauczyciele i alfy poinformują was o zmianach w planie zajęć. Jednak wszystko pozostaje bez zmian, przekroczycie granicę i to ty i ja w moim gabinecie. Rozchodzić się.
Powinnam była trzymać głowę nisko, ale nie mogłam przestać wpatrywać się w wilki przede mną. Niektórzy ludzie byli z mojej własnej watahy. Gdybym się przemieniła, dołączyłabym do nich lata temu. Mój termin już minął. Nie zamierzałam się przemienić. Miałam też oko na Alexa. Byłby częścią grupy alfa, ale ich tu nie było.
– Mam spotkanie, a potem przekażę ci twoją rangę – szepnęła Athena.
Przytaknęłam. Szczerze mówiąc, chciałam się ukryć w swoim pokoju, dopóki nie dostanę mundurka i nie będę mogła wtopić się w tłum. Z moimi szalonymi włosami i codziennym ubraniem wyróżniałam się jak wrzód na tyłku. Tłumy rozchodziły się, tworząc kliki, ale bety pozostawały wśród bet, a omegi wśród siebie. To nie było środowisko do nawiązywania przyjaźni, dopóki nikt nie wiedział, jaką mam rangę.
– Spójrzcie, co kot przyniósł. – Odwróciłam się, żeby zobaczyć, kto to powiedział, bo wiedziałam, że to było skierowane do mnie.
Blair! Ostatnia osoba na ziemi, którą chciałam zobaczyć.
– Nie sądziłam, że kiedykolwiek tu dotrzesz – powiedziała, przechylając głowę, a jej gruby kucyk opadł na bok. – A może jesteś tu w odwiedziny?
Zmarszczyłam brwi. – Nie, Blair. Dostałam się…
Zmierzłam ją wzrokiem. Powstrzymałam się od potarcia oczu. Blair, twardzielka, zarozumiała Blair, przeznaczona do wielkich rzeczy Blair, następna samozwańcza Luna Blair była w brązie. Najniższa ranga…
– Na co się gapisz? – warknęła.
Blair nadal jest suką, pomyślałam. Zamrugałam. Zachichotałam: – To tylko dlatego, że miałaś być następną Luną, czy coś w tym stylu.
Zmrużyła na mnie oczy. – Teraz się śmiejesz. Ty nawet nie masz rangi.
– Jeszcze nie. Dopiero tu dotarłam.
Desperacko chciałam ją zapytać, co się stało, ale Blair i ja nie byłyśmy dokładnie przyjaciółkami. Tak, chodziłyśmy do tego samego liceum i na niektóre z tych samych imprez, ale ona nigdy mnie nie lubiła. Zawsze myślałam, że ma to coś wspólnego z Alexem.
A teraz była tutaj omegą, w wysokich skarpetkach, zwiewnej spódnicy i koszulce rangi. Trochę mi jej było żal. To musiał być szok. Omegi nie są najbardziej cenionymi wilkami w watasze. Uważane są za ostatnie we wszystkim. Nie wolno im zajmować ważnych stanowisk w watasze, takich jak kojarzenie się z alfą, chyba że chodziło tylko o ogrzewanie jego łóżka w nocy… tak słyszałam.
– O, super! Nowa dziewczyna. – Dziewczyna z krótkimi brązowymi włosami podskoczyła obok Blair. – Nie mamy ich wielu, zwłaszcza omeg.
– Emery! – wybuchnęła Blair.
Emery podniosła ręce w geście poddania. Zachichotałam.
– Nie jestem omegą, właściwie nie jestem pewna, nigdy się nie przemieniłam.
– Typowe – mruknęła Blair.
– O, to takie smutne. Zarezerwuję ci łóżko. Do zobaczenia później. – Pomachała i podskoczyła.
– Łóżko do czego? – zapytałam Blair.
Przewróciła oczami: – Na czas, kiedy zostaniesz wysłana do kwartału omeg.
– Skąd ona ma taką pewność?
– Gdyby twój wilk był w ogóle silny, albo w ogóle istniał, już byś się przemieniła. Skoro tego nie zrobiłaś, to znaczy, że jesteś omegą. Domyślna ranga dla kogoś, kto nigdy się nie przemienił.
Krew uderzyła mi do twarzy. Powoli akceptowałam fakt, że nie mam wilka i prawdopodobnie przeżyję jako człowiek, ale to? To wymagało zupełnie nowego dostosowania.
– Nie jest tak źle. Nasza wataha nie jest tak do dupy jak inne. – Blair spojrzała na przechodzące wilki.
– Widziałaś ostatnio alfy? – zapytała dziewczyna, która wyglądała na szesnaście lat, swoją przyjaciółkę, gdy przechodziły obok nas.
– Nie, umieram, żeby zobaczyć alfę Alexa. Słyszałam, że urósł przez przerwę.
– Wiem! Chodźmy zobaczyć bety.
– Tak!
Dziewczyny były betami pierwszego roku. Pośpieszyły, żeby popatrzeć na swoich starszych kolegów. Czy mówiły o Alexie? Moim Alexie. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie widziałam go od wieków. Czy nadal uważałby nas za najlepszych przyjaciół? A może cała ta sprawa z alfą uderzyła mu do głowy?
– Alex? Z naszej watahy? – zapytałam Blair.
Przytaknęła. – Ten sam.
– Jaki on jest teraz? To znaczy, minęła wieczność.
Westchnęła: – Sama się przekonasz. Chodź, zaprowadzę cię do gabinetu Atheny.
Zaczęła iść, a ja się zatrzymałam. – Ty mnie tam zaprowadzisz?
Rzuciła mi spojrzenie, które mogłoby zabić: – To nie tak, że wiesz, gdzie to jest.
Przygryzłam wargę. – Dobry punkt.
















