Szkoła była większa, niż myślałam. Blair powiedziała mi, że dla każdej rangi są po cztery kwatery sypialne. Alfy miały większe, ale i najmniejszą grupę. Zdziwiło mnie, że Blair jest taka miła, nawet zrobiła mi coś w rodzaju mini-wycieczki. Chciałam wierzyć, że dojrzała i to nie jest jakaś zagrywka, żeby mnie później upokorzyć.
Zatrzymałyśmy się przed drzwiami. Odwróciłam się do niej. Dopiero teraz do mnie dotarło. Byłam omegą. Nędzną omegą. Nie miałam żadnych oczekiwań, przyjeżdżając tutaj, poza tym, że odeślą mnie z powrotem za brak wilka.
– Pokażę ci później kwatery omegi. – Zmarszczyła brwi. Wyglądała, jakby jej było mnie żal. Chyba wiedziała, jak się czuję.
– Dzięki. – Pchnęłam drzwi do gabinetu Atheny.
Podniosła wzrok znad biurka. – Tak, panno Chambers, właśnie miałam kogoś po pani posłać.
Podeszłam do stołu i usiadłam.
– Naprawdę jestem omegą? – zapytałam.
Westchnęła i obróciła się na krześle na kółkach. Otworzyła szafkę za krzesłem i wyjęła brązową bluzkę. Spuściłam głowę. No tak, to była moja odpowiedź.
– Łatwo było to stwierdzić, biorąc pod uwagę, że nigdy się nie przemieniłaś. – Powiedziała.
– Wiedziałaś, zanim mnie tu wezwałaś? Dlaczego? Jestem prawie jak człowiek.
– Nie, niekoniecznie. Tak, jest mało prawdopodobne, że kiedykolwiek się przemienisz, ale nadal masz cechy omegi. Może nie będziesz pierwsza w kolejce do rozrodu, ale nadal możesz służyć swojej wataże. Okazuje się, że Wataha Henry'ego ma mało omeg.
Świetnie, jestem tu, bo nikogo innego nie było. W większości watah, takich jak moja, omegi były brane za partnerów tylko w celach rozrodczych. Albo do pieprzenia. Jakiś dziwny zbieg okoliczności sprawił, że omegi rodziły zdrowe i silne wilki. Nie zawsze tak było. Wiem, że watahy Dale'a i Sandersa całkowicie zakazały łączenia się w pary z omegami, mając nadzieję na ich wyeliminowanie. Głupi fart, bo to nie zadziałało.
– Nie ma powodu do zmartwień. Prawo się zmieniło i omegi mają teraz inne role niż tylko sprzątanie w wataże. – Powiedziała Athena.
– Jasne, mogę zostać przedszkolanką albo pracować w domu alfy na zawsze.
Athena splotła palce i wpatrywała się we mnie. – Czy miała pani inne aspiracje, panno Chambers?
– Tak, no cóż, chciałam iść na studia. Zrobić dyplom z żywienia, mieć dom nad morzem dla mnie i mojej mamy na jakiś czas. A teraz utknęłam tu na pięć lat.
– Zdobędziesz tu świetne wykształcenie. A kurs, o którym pani wspomniała, jest idealny, może go pani tutaj ukończyć i bardzo pomóc swojej wataże.
Skinęłam głową i przytaknęłam. Zawsze chodziło o watahę. Dobrą stroną bycia człowiekiem było to, że nie musiałam być w to włączana. Wstałam, żeby wyjść.
– Jeśli kiedykolwiek będziesz miała wątpliwości co do swojej pozycji w wataże, zawsze możesz porozmawiać ze swoim alfą.
Alex. Teraz mam się przed nim kłaniać? O, to na pewno mnie wyrzucą. Prawie wybuchnęłam śmiechem.
– Mogę?
Przytaknęła, a na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Widziałam, że jest twardą kobietą, może była po prostu miła, bo byłam nowa.
– Niestety, alfy są teraz na zebraniu.
Zebranie, co? Podziękowałam Athenie i wyszłam z jej gabinetu. Znalazłam Blair, która bawiła się palcami na ławce w poczekalni.
– Widzę, że dostałaś uniform. – Zmarszczyła brwi na widok brązowego stroju.
– Tak… wiesz, gdzie alfy mają swoje zebrania?
– Tak, na dole, w piwnicy zamku. To bardzo prywatne miejsce. Dlaczego?
– Chcę zobaczyć Alexa. – Wątpiłam, żeby trudno było znaleźć piwnicę.
– Czekaj, nie! – Blair wyskoczyła przede mnie, wyciągając ręce. – Nie możesz po prostu wpaść na zebranie.
– Dlaczego nie? Chcę go tylko zobaczyć, dać mu znać, że tu jestem.
– Zwariowałaś, Chambers? No jasne, że tak! Alex jest teraz alfą, a co gorsza, jest otoczony przez pustogłowe alfy, które nie zawahają się wysłać cię do pielęgniarki.
Powinnam była potraktować strach w jej oczach poważnie, ale ja chciałam tylko rzucić okiem na mojego najlepszego przyjaciela. Tak jak dziewczyny beta w pierwszej klasie. Przygryzłam dolną wargę i wpatrywałam się w nią. Byłam zdecydowana.
Blair jęknęła. – Jesteś zdana na siebie, Chambers. To musi być nowy rekord umierania pierwszego dnia!
Opadła na ławkę w poczekalni przed gabinetem Atheny.
– Zaraz wrócę. Żywa. – Zaśmiałam się, idąc korytarzem. Kamienne schody były trzecimi drzwiami do zamkniętych drzwi na końcu korytarza, na których widniał napis „Sala Pamięci”. Do zbadania innym razem.
Im więcej schodów pokonywałam, tym bardziej tego żałowałam. Jak głęboko była ta piwnica? Musiało być pięćset schodów. Słyszałam krzyki i trzaski albo uderzenia pięściami w drewniane stoły. Moje serce przyspieszyło. Co, jeśli Blair nie żartowała? Co, jeśli Alex się zmienił? O rany, co, jeśli mnie nawet nie rozpozna? Prawie nie miałam piersi, kiedy widziałam go ostatni raz. Teraz mam biodra i wyraźnie zarysowaną talię.
Drzwi były tuż przede mną, a zza nich dobiegały stłumione krzyki.
– To niesprawiedliwa przewaga, którą dajesz Dale'owi, żeby wygrał. – Wykrzyknął ktoś.
Wzięłam głęboki oddech. – Nie ma mowy, żebym schodziła po pięciuset schodach, żeby nie przejść przez te drzwi.
Moja ręka spoczywała na klamce, a serce podchodziło mi do gardła. Delikatnie pchnęłam drzwi do środka, a szczekanie i krzyki ustały. Chciałam się odwrócić i uciec. Było jeszcze gorzej, bo szłam tak wolno.
– Co do cholery? – Warknął kobiecy głos.
Drzwi otworzyły się przede mną. Moje oczy szybko przeszukały pokój w poszukiwaniu jego. Jak głupio bym wyglądała, gdyby Alexa tu nie było? Ale był. Stał nad długim, średniej wielkości stołem, na którym była przyklejona mapa. Jego brwi zmarszczyły się, a na jego twarzy malowało się obrzydzenie.
– Alex?
– Lepiej, żeby to było coś ważnego. – Warknął ktoś w pokoju.
Alex wyprostował się, a jego jasnoniebieskie oczy złagodniały. Obrzydzenie zniknęło, a moje serce znów zaczęło bić.
Alex pospiesznie okrążył stół. Krzyki i nakładające się na siebie rozmowy zaczęły się na nowo.
– Co tu się dzieje?
– Nic. Radźcie sobie beze mnie. – Złapał mnie za ramię, odwrócił i wypchnął z pokoju.
– Alex! – Krzyknęła dziewczyna, zanim drzwi zatrzasnęły się jej przed nosem.
Potknęłam się, gdy Alex mnie puścił. W trakcie obracania się potknęłam się o własne nogi i wpadłam na ścianę. Cienie piwnicy rzucały na jego twarz upiorny blask. Przełknęłam ślinę. Myślałam, że mnie rozpoznał. Zrobił krok do przodu. Powinnam się nauczyć słuchać…
– Gabbie? – Zmniejszył dystans między nami.
Przytaknęłam. Oparł dłonie po obu stronach mnie o kamienną ścianę.
Spojrzał na mnie z góry i zaśmiał się cicho. – Nie mogę uwierzyć, że to ty.
Objął mnie ramionami. Wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam.
– O mój Boże, myślałam, że mnie nie pamiętasz. – Zacisnęłam dłoń na tyle jego koszuli i schowałam głowę w jego bicepsach.
Zaśmiał się. – Nadal jesteś idiotką. Nie ma mowy, żebym mógł o tobie zapomnieć. – Powiedział w moje włosy. – Prawie myślałem, że tu nie dotrzesz.
Drzwi uderzyły o ścianę, rozdzielając nas.
Dziewczyna w bardzo krótkiej, czarnej skórzanej spódniczce – która w ogóle nie wyglądała jak uniform – zmierzyła nas wzrokiem.
– Lepiej, żeby było na to dobre wytłumaczenie.
Miała na sobie taką samą koszulę jak Alex, białą z czerwoną szarfą. To była grupa alfa.
– Nie teraz, Leiah. – Powiedział Alex lekceważąco.
– Nie teraz? Właśnie wyszedłeś z zebrania? Żeby… żeby ją przytulić?
Alex odrzucił głowę do tyłu i jęknął. – To jest Gabbie, moja najlepsza przyjaciółka. Porozmawiamy później.
Leiah zamrugała i cofnęła się. – Najlepsza przyjaciółka? Jestem twoją partnerką.
















