Opierając się intensywnej chęci kupienia wszystkiego po trochu, zamówiłam sobie muffinkę z borówkami i coś, co nazywało się „pazurem niedźwiedzia”.
Usiadłam w jednej z błyszczących budek, których prążkowane różowo-białe siedzenia wesoło połyskiwały. Wszystko w piekarni wyglądało na zupełnie nowe, od lśniących budek po duże piece wystające zza lady.
Nie mogłam powstrzymać się od obserwowania dwój
















