logo

FicSpire

Połączona z bliźniakami Alfa.

Połączona z bliźniakami Alfa.

Autor: Katarzyna Kowalski

Chapter 6
Autor: Katarzyna Kowalski
28 mar 2025
Jazda samochodem była niezręczna i milcząca. Tori rzucała mi podejrzliwe spojrzenia. „Byłaś okropnie czerwona, kiedy cię znalazłam na korytarzu” – podniosła brew. Chciałam jej powiedzieć prawdę, ale wiedziałam, że nic z tego nie wyniknie. Jeśli ci bliźniacy byli naprawdę tacy „nietykalni”, jak wszyscy twierdzili, to po co miałoby to komukolwiek służyć? Wciąż byłam całkowicie rozdarta tym, co się właściwie wydarzyło. Dotknęli mnie wbrew mojej woli, pocałowali wbrew mojej woli. Jeśli wszystko było wbrew mojej woli, to dlaczego tak bardzo mi się to podobało? Dlaczego jakaś część mnie chciała, żeby to się powtórzyło? Zatuszowałam to jako uzasadnione szaleństwo i fakt, że bliźniacy byli nieodparcie przystojni. Po tym, jak milion pierwszy raz zapewniałam o swojej niewinności, Tori niechętnie przestała mnie przesłuchiwać. Przemieszczałam się po domu ostrożnie, prawie podskakując z radości, gdy zobaczyłam Franka chrapiącego na fotelu. Po odrobieniu lekcji rzuciłam się na łóżko i dotknęłam głowy z złością. Nawet już nie bolało. Tłumiony dzwonek wyrwał mnie ze snu i zaczęłam szukać kiepskiego telefonu, który dostałam od Melissy. Nasza pracownica socjalna praktycznie zażądała, żeby Melissa zapewniła mi telefon komórkowy. Więc Melissa, będąc Melissą, kupiła mi najtańszy, najgorszej jakości telefon, jaki można było znaleźć. Nawet nie wiedziałam, że jeszcze robią te grube, klapkowe telefony. Jedyne, do czego nadawał się ten telefon, to dzwonienie. „Halo?” – westchnęłam, już wiedząc, kto jest po drugiej stronie. Jedyny, kto dzwonił na ten telefon, to była pracownica socjalna. „Halo, Auroro” – Jenny, moja pracownica socjalna od kilku lat, zaśmiała się cicho. „Dzwonię tylko, żeby się upewnić, jak się masz i jak wszystko idzie”. „Wszystko po staremu” – wzruszyłam ramionami. „Nie źle, po prostu po staremu”. „Przykro mi to słyszeć, Auroro” – Jenny westchnęła, nie było tajemnicą, że Melissa nigdy mnie nie chciała. „Właśnie dostaliśmy informację, że twój ojciec wysyła czeki wypisane na ciebie i chciałam zobaczyć, jak ci pomagają”. Parsknęłam śmiechem. „Minęły lata, a wy dopiero teraz dostaliście informację?” „Twój ojciec wydaje się być dość skrytą osobą” – zaśmiała się Jenny. „Powinny dość szybko zapełnić twój fundusz na studia”. „Tak, gdybym jakąkolwiek z nich dostała” – prychnęłam, przewracając oczami. Melissa spodziewała się następnego czeku lada dzień. Bez wątpienia, gdy go otrzyma, wygłosi jakiś złośliwy komentarz. Nastąpiła pauza po drugiej stronie. „Nie dostałaś żadnych czeków?” „Melissa dostała je bez problemu” – wzruszyłam ramionami. Dawno temu zrezygnowałam z otrzymywania jakichkolwiek czeków, nie że chciałabym czegoś od nieobecnego dawcy nasienia. Kolejna długa pauza. „Rozumiem” – Jenny zabrzmiała zdenerwowana. „Dziękuję za informacje, Auroro. Zobaczę, co mogę zrobić, żeby to naprawić”. „Nie zawracaj sobie tym głowy” – potrząsnęłam głową. „Nie dostałam żadnych od śmierci babci i naprawdę nie mam ochoty słuchać, jak Melissa na mnie krzyczy”. „Jak chcesz” – Jenny zabrzmiała nieprzekonana. Sen nie przychodził łatwo tej nocy. Bliźniacy prześladowali moje sny, jakby dręczenie mnie w prawdziwym życiu było niewystarczające. Obudziłam się z kilkoma urywanymi oddechami. Mój sen toczył się w szkole, gdzie bliźniacy rzucili we mnie okrutnymi obelgami. Po obelgach wciągnęli mnie do szafy i kontynuowali tam, gdzie skończyli w prawdziwym życiu, pozostawiając mnie jeszcze bardziej zdezorientowaną. Wytrącił mnie z łóżka huk pioruna rozcinający powietrze. Deszcz walił w dom, a to, co kiedyś znajdowałam uspokajające, teraz brzmiało złowieszczo. Zapaliłam lampkę i podniosłam się z łóżka. Chłód mojego pokoju nic nie zrobił, żeby ochłodzić moją rozgrzaną skórę. Praktycznie mogłam czuć gęsią skórkę pod szorstkim dotykiem bliźniaków, jakby mój sen był prawdziwy. Opierając głowę o chłodne okno w mojej sypialni, wyjrzałam w deszcz. Mieszkaliśmy w części Kalifornii, która przez większość roku była okropnie sucha. Wszystko w Georgii było zielone i mokre, i nie byłam pewna, czy to niepokojące, czy pocieszające. Rozległ się kolejny huk pioruna i zafascynowana obserwowałam, jak błyskawica rzuciła żółty blask na las obok domu. Wszystko było całkowicie ciemne w bladym świetle księżyca, ale błyskawica oświetlała wszystko, zanim las pogrążył się w ciemności. Stałam z czołem przyłożonym do chłodnego szkła, moje oczy odbijały genialne błyski piorunów. Co jakiś czas rozlegał się ogłuszający grzmot, który sprawiał, że lekko podskakiwałam. Przymrużyłam oczy mocniej, patrząc na las poniżej. Nie mogłam stwierdzić, czy to szalejący wiatr, czy coś innego szumiało gałęziami poniżej. Błyskawica zapewniała tylko sekundy jasności, zanim powróciła ciemność. Odwróciłam się od okna w szoku. Piorun uderzył, oświetlając las i nie byłam pewna, co właśnie widziałam. Dwie bardzo duże, futrzane głowy wyłoniły się z lasu. Futro otaczające ich inteligentne oczy było ciemne jak noc. Miałam tylko rzut oka na wydłużone pyski, ale gdybym miała zgadnąć, powiedziałabym, że to wilki lub czarny niedźwiedź. Czy wilki i niedźwiedzie w ogóle żyły w Georgii? Najbardziej niepokojące było to, jak te dwa wilki zdawały się patrzeć wprost na okno mojej sypialni. Następnego dnia zostałam w domu ze szkoły, udając chorobę. Szczerze mówiąc, nie byłam psychicznie przygotowana na szkołę dzisiaj. Nieustanne sny budziły mnie, a widok dziwnych zwierząt trzymał mnie w nocy bez snu. Wiedziałam, że Melissa nie zauważy, gdybym została w domu ze szkoły. Jak zwykle, Frank był tym, który pilnował. Byłam zdeterminowana, żeby spędzić cały dzień w swoim pokoju, tylko po cichu wychodząc na okazjonalną przerwę na toaletę. Zakręciłam zamek w drzwiach i znów się zwinęłam w łóżku. Nie byłam pewna, jak długo spałam, ale byłam niezmiernie wdzięczna za spokojną drzemkę. Moje sny nie były prześladowane przez Kade'a i Aleca. Dzień minął szybko i bez wysiłku, a gdy zegar wybił 14:00, ubrałam się do pracy. Na szczęście zmiana nie była długa. Nie byłam do końca pewna, czy Tori pojawi się, żeby mnie zabrać do pracy, zwłaszcza że dzisiaj opuściłam szkołę. Ku mojemu zaskoczeniu samochód Tori wjechał na podjazd i zakradłam się na dół. Frank skupiał uwagę na powtórce jakiegoś meczu piłkarskiego i wybiegłam z domu. „Gdzie, do diabła, byłaś dzisiaj?” – zmarszczyła brwi Tori. „Nie byłam pewna, czy mam cię zabrać do pracy, czy nie”. Zmarszczyłam brwi. „Przepraszam, miałam ciężki wieczór”. „Czy burza ci przeszkadzała?” – zmarszczyła brwi Tori, owijając kosmyk ognistych włosów wokół palca. Wzruszyłam ramionami. „Tak, obudziła mnie. Trudno było mi ponownie zasnąć. Po prostu potrzebowałam przerwy, to wszystko”. „Następnym razem powiedz dziewczynie!” – prychnęła Tori i potrząsnęła głową. „Nie mam telefonu” – zacisnęłam usta. Nie miałam zamiaru wyciągać mojego grubego, klapkowego telefonu. Lepiej bez telefonu niż z tym. Tori zmarszczyła brwi. „Nie masz telefonu? Nie możesz po prostu mieć własnego abonamentu?” „Jeszcze nie mam osiemnastu lat” – zmarszczyłam brwi. „Poza tym, muszę uzupełnić swoje oszczędności”. Tori wydawała się zdziwiona i nigdy nie przyszło mi do głowy, że może być jedną z wielu zamożniejszych rodzin w mieście. „Dlaczego musisz je uzupełnić?” – zmarszczyła brwi Tori. Parsknęłam śmiechem na jej zdziwienie. „Już wydałam za dużo pieniędzy na jedzenie, artykuły szkolne i ubrania”. „Eee, czy to nie rodzice powinni ci w tym pomóc?” – skrzywiła się Tori, potwierdzając moje przypuszczenia na jej temat. Westchnęłam. „To długa historia, ale sama się utrzymuję”. „To nie brzmi zbyt przyjemnie” – potrząsnęła głową Tori. „Nie wszyscy tacy są” – wzruszyłam ramionami, wyskakując z jej samochodu. Na szczęście Tori zmieniła temat rozmowy i zaczęła nowy. Narzekanie na Kyle'a było jedną z jej ulubionych rzeczy. W pewnym momencie prawie myślałam, że ma do niego jakąś dziwną sympatię. Tori niechętnie przyznała się, że spotykała się z Kyle'em dwa lata temu i przekonała się o tym na własnej skórze, kiedy zostawił ją dla innej dziewczyny. Pierwsza połowa mojej zmiany przebiegła idealnie. Około czwartej godziny udało mi się wpaść na inną kelnerkę i ochlapać się sosem Alfredo na ciemnej koszulce. Kierownik, który wtedy pracował, dał mi inną koszulkę do zmiany, ale niestety była krótkim rękawem. Siniak, który dostałam kilka dni temu, już się goił, ale teraz miał brzydki żółty kolor. W łazience założyłam czarną koszulkę z krótkim rękawem, zawiązując fartuch wokół talii. Gdy wychodziłam z łazienki, uderzyłam w coś twardego. To coś wydzielało znajomy, odurzający zapach i potknęłam się, próbując utrzymać równowagę. Para ciepłych i szorstkich dłoni trzymała moje ramiona, stabilizując mnie. Surowa twarz Aleca spoglądała na mnie, jego pełna brew uniesiona, gdy po raz drugi w niego wpadłam. „Cóż, jeśli to nie jest mała laleczka” – uśmiechnął się do mnie Alec, opuszczając ręce na boki. Jego niesforne i potargane włosy zwisały na głowie, pasemko opadając aż do oczu. Wyglądał jak typowy zły chłopiec, jakiego widujesz we wszystkich filmach, typ faceta, którym nigdy się nie interesowałam. Aż do teraz. „Przepraszam” – odchrząknęłam i próbowałam utrzymać równy głos. Alec i Kade mieli jakąś niewidzialną moc, która sprawiała, że zachowywałam się jak głupia idiotka, gdy byłam w ich pobliżu. „Nie byłaś dzisiaj w szkole” – zauważył Alec, poważny wyraz twarzy. W środku mnie pojawił się gniew i irytacja. Alec i jego brat dręczyli mnie, a teraz chciał udawać, że się martwi? Było jasne, że podejście, które stosowałam, nie miało wpływu na ich zachowanie. Chcieli, żebym zareagowała? Dobrze. Może to ich znudzi i zakończy ich dziwną fascynację mną. „Nie widzę, żeby to było twoja sprawa” – warknęłam na niego, patrząc mu w oczy. Byłam pewna, że w porównaniu do dużej budowy Aleca wyglądałam jak defensywne kociątko, ale nie obchodziło mnie to. Wszystko zaczynało mnie przytłaczać i nie byłam pewna, jak długo potrwa, zanim całkowicie stracę rozum. Ominęłam Aleca i pospieszyłam do kuchni, nie śmiejąc się rozejrzeć po pomieszczeniu za intensywnym spojrzeniem Kade'a. Byłam w kuchni przez sześć minut, gdy kelnerka, w którą wpadłam, wpadła na mnie. „Co jest w tobie takiego wyjątkowego?” – warknęła kelnerka. Gapiłam się na nią osłupiała. Jasne, wpadłam na nią przez przypadek, ale przeprosiłam za to. Spojrzała na mnie z kwaśną miną. Jej piwne oczy przebijały moją skórę swoim osądzającym spojrzeniem. „Co?” – prychnęłam, reagując zbyt wolno, jak na jej gust. Kelnerka skrzyżowała ręce na piersi. „Pewnie myślisz, że jesteś taka cholernie wspaniała, co?” „Naprawdę nie mam pojęcia, o czym mówisz” – warknęłam na nią, wdzięczna, gdy zobaczyłam, jak Tori do nas podbiega. „Ojej, co do diabła, Cameron?” – wrzasnęła Tori na kelnerkę o karmelowych włosach. „Co się dzieje?” „Nie mam pojęcia” – wzruszyłam ramionami, starając się nie kurczyć pod spojrzeniem Cameron. „To już drugi raz, kiedy bliźniacy wchodzą tu i pytają konkretnie o nią” – warknęła Cameron. „Jakby była cholernie wyjątkowa, czy coś”. Moje usta wyschły, gdy to powiedziała, a moje serce biło nieszczęśliwie. „Proszę bardzo, bądź ich kelnerką” – wymusiłam słowa z ust. Wyraz zaskoczenia, a następnie podejrzliwości pojawił się na twarzy Cameron. „Już próbowałam. Chcą ciebie”. Przez ułamek sekundy rozważałam całkowite porzucenie pracy, ale to niczego by nie rozwiązało. Czy naprawdę miałam pozwolić dwóm facetom wyrzucić mnie z pracy? Ze szkoły? Ani trochę. Wyszłam z kuchni z mruczeniem, mój żołądek robił salta, a serce biło jak oszalałe. Zrobiłam chwilę przerwy, żeby się uspokoić. „Cześć, kochanie” – uśmiechnął się Kade, gdy podeszłam do ich stolika. Alec siedział po drugiej stronie, z identycznym uśmiechem na twarzy. Zacisnęłam zęby. „Co mogę wam przynieść do picia?” Obaj zamówili napoje i uciekłam, zanim mogli coś jeszcze powiedzieć. Zajęło mi to tylko minutę, bo dzisiaj nie było bardzo zatłoczono. Zawsze łatwiej było obsługiwać stoliki z trzema osobami lub mniej. Nie cierpiałam używać tych ogromnych tac do noszenia napojów. Jeden mały błąd i wszystkie napoje przewróciłyby się. Dużo łatwiej było utrzymać równowagę jedzenia. Większość moich wypadków dotyczyła napojów. Postawiłam oba ich napoje przed nimi, gdy szorstka ręka Kade'a wyciągnęła się i chwyciła moje ramię. „Co do cholery to jest?”

Najnowszy rozdział

novel.totalChaptersTitle: 99

Może Ci Się Również Spodobać

Odkryj więcej niesamowitych historii

Lista Rozdziałów

Wszystkie Rozdziały

99 rozdziałów dostępnych

Ustawienia Czytania

Rozmiar Czcionki

16px
Obecny Rozmiar

Motyw

Wysokość Wiersza

Grubość Czcionki

Chapter 6 – Połączona z bliźniakami Alfa. | Czytaj powieści online na FicSpire