– Kto to Liv?
Parskała śmiechem. – Olivia! Moja najlepsza przyjaciółka!
– Aaa, no tak, tak. Ona. – W jakiś sposób udało mi się unikać spotkania z nią przez cały rok, co prawdopodobnie jest najlepsze i z pewnością jest zasługą Emmetta. Wspominał coś o tym, że się z nią pieprzyłem i złamałem jej serce, co ostatecznie doprowadziło do tego, że Cara go rzuciła i to wszystko była moja wina. Więc chyba nie wolno mi jej dotykać, czy coś w tym stylu.
W sumie mi to pasuje, przynajmniej na dzisiejszy wieczór. Mam kilka próśb o wiadomości w mojej skrzynce odbiorczej na Instagramie od Lacey, które przypominają mi dokładnie, dlaczego powinienem zrobić sobie tydzień lub dwa przerwy od kobiet. Trudno zapomnieć jej imię, kiedy wysyła trzynaście cholernych wiadomości w ciągu jednej godziny, dokładnie tyle razy, ile wspomniała o byciu na okładce Maxima. Zbieg okoliczności? Chyba kurwa nie.
Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem wyczerpany na samą myśl o zabawianiu kogoś innego dzisiaj wieczorem. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, żeby iść do cholery do domu i paść mordą w paczkę Oreo.
Cara zostawia nas z obietnicą, że nadrobimy zaległości później, tańcząc przez parkiet w kierunku grupy dziewczyn, a Garrett i ja znajdujemy resztę naszej niesfornej drużyny zgromadzoną w rogu. Sądząc po wyglądzie, są już przynajmniej w połowie wstawieni, drinki wylewają się na podłogę, gdy trzaskają szklankami i wyją ze śmiechu. Nie ma to jak wolna sobota dla moich chłopaków.
– Jak wam się udało przegapić niespodziankę? – Adam Lockwood, nasz bramkarz, klepie moją dłoń, zanim przechyla piwo do ust. – Szczęściarze.
Łapię kontakt wzrokowy z barmanem i mówię bezgłośnie: Mill Street. Kiwając głową, zaczyna napełniać kufel. – Utknąłem u mamy – wyjaśniam, zdejmując płaszcz. – Nie jestem pewien, czy to coś lepszego.
Popełniłem błąd, zatrzymując się u mamy zaraz po wylądowaniu. Jest jedną z tych osób, które nagle przypominają sobie o wszystkim, o czym zapomniały mi powiedzieć, kiedy nadchodzi czas, żebym wyszedł, i to nigdy nie może poczekać do rozmowy telefonicznej następnego dnia. Ona nigdy nie przestaje mówić. Była siódma, kiedy w końcu wyszedłem, a i tak musiałem jeszcze wrócić do domu i wziąć prysznic.
– Ej, Woody. – Szturcham ramię Adama. – Gdzie twoja dziewczyna? – Zgarniam piwo z blatu baru, zauważając, że brakuje rudej, która normalnie wisi u jego ramienia. Tyle że ostatnio już tak nie robi. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ją widziałem, jak o tym pomyślę.
Przeczesuje dłonią swoje ciemne loki i odchrząkuje. – Ach, Court miała inne plany. Cara dobrze się zachowuje, ale widzę, że nie jest z tego powodu zbyt szczęśliwa.
Nie mam czasu komentować faktu, że jego dziewczyna znowu się nie pojawiła, i to na imprezie, która była planowana od co najmniej dwóch miesięcy, ponieważ ciężka dłoń klepie mnie po ramieniu, a moje piwo wylewa się z boku szklanki.
Wiem, że to Emmett, w momencie, gdy obejmuje mnie w jednym ze swoich duszących uścisków niedźwiedzia. I wiem, że jest pijany, w momencie, gdy jego bełkotliwe słowa, gorące i mocno pachnące bourbonem, owiewają mój policzek. – Spóźniłeś się.
– Przepraszam, stary. – Szybko tarmoszę go po włosach, głównie dlatego, że fajnie jest denerwować takiego dużego, krzepkiego faceta. – Trochę pijany, duży chłopcze?
Odtrąca moją dłoń, kierując swoją uwagę na imprezę. – Cara już ci powiedziała, że nie wolno ci spać z żadną z jej przyjaciółek?
Jęczę cicho, odchylając głowę do tyłu. – Tak – jęczę. Mój wzrok wędruje po rozległym barze, przez morze ludzi poruszających się razem na parkiecie. – Nie mam na to ochoty… uh, nie mam… – Słowa umierają mi na końcu języka, gdy dreszcz pożądania spływa po moim brzuchu, kiedy moje oczy zatrzymują się na niej. – Uh, nie, um… dzisiaj. – Opuszki moich palców odrywają się od szklanki, gdy macham nią bezładnie. – Ta rzecz.
– Słucham?
Patrzę na Emmetta, a potem z powrotem na nią. Zapominam, o czym rozmawialiśmy, ale nic nie może być tak ważne jak ta drobna, zabójczo piękna brunetka tańcząca z Carą.
Jeśli mam być szczery, taniec to zbyt luźna definicja, aby opisać sposób, w jaki te dwie się poruszają razem. Nie wiem, jak to nazwać, ale, kurwa, no.
Cara owija jedno opiekuńcze ramię wokół swojej drobnej przyjaciółki, przyciągając ją bliżej, a moja szczęka opada, gdy patrzę, jak te dwie poruszają się razem.
Moje oczy śledzą każdą linię jej ciała, każdy pojedynczy ruch, gdy ta oszałamiająca mała rzecz odrzuca swoje ciemne włosy przez ramię i przeciąga językiem po górnej wardze. Wznosi ramiona w górę, przechylając głowę na bok, aby usłyszeć, co Cara szepcze jej do ucha. Obserwuję z zapartym tchem, jak jej głowa opada do tyłu, a jej twarz rozpromienia się śmiechem.
Jestem oczarowany, zafascynowany, mam obsesję. Nie mogę oderwać wzroku, a kiedy dłonie Cary chwytają talię jej przyjaciółki, zwalniając w zwolnionym tempie w dół do jej bioder, walczę z jękiem, bo myślę, że chcę to zrobić.
– Nawet o tym nie myśl, Carter.
Udaje mi się oderwać wzrok, żeby spojrzeć na Emmetta. – Co?
– Powiedziałem, nawet kurwa o tym nie myśl. – Kręci głową. – Nie. Nie ona.
Nie ona? Ona kto? Kim ona jest? Moje oczy znowu ją odnajdują, gdy mężczyzna, którego nie rozpoznaję, przyciąga ją do swojej piersi.
Chłopak? Kurwa.
Triumfalny dźwięk wibruje w mojej gardzieli, gdy patrzę, jak posyła mu przepraszający uśmiech, kręcąc głową, a jej usta mówią mu: Nie, dziękuję, zanim opuszcza jego dłoń, odwracając się do niego plecami, i do mnie.
I słodkie, święte piekło, te plecy. Kremowe ramiona prowadzące w dół mlecznej linii kręgosłupa pod stroboskopem świateł powyżej. Wcięcie w talii łagodnie przechodzi w słodkie krągłości jej szerokich bioder. Jej czarna skórzana spódnica jest tak ciasno na niej namalowana, przylegając do każdej krawędzi, że zastanawiam się, jak kurwa ją założyła i jak kurwa ją z niej zedrę później.
Nożyczki, decyduję. Zetnę ją z niej, a potem wyślę jej rachunek za nową.
Garrett wyciąga się do przodu, dotykając palcami mojego podbródka, zamykając mi usta. – Chryste, Beckett. Wszystko w porządku?
Macham ręką w jej kierunku, cały oszołomiony. – Stary. – To wszystko, co mam. Czy oni tego nie widzą?
Garrett podąża za moim wzrokiem i mruczy z uznaniem, ale Emmett psuje to przewracaniem oczami, które, jakimś cudem, jest słyszalne.
– Mówię poważnie, Carter. Cara oderwie ci jaja, jeśli ją dotkniesz.
– Poradzę sobie z Carą.
Emmett parska, Garrett chichocze, a Adam uderza go pięścią w klatkę piersiową, dusząc się kaszlem. Nikt nie poradzi sobie z Carą. Nawet Emmett. Cara sama ze sobą nie radzi sobie przez połowę czasu.
Odkaszlując, przykładam brzeg szklanki do ust. – Jak ona ma na imię?
Emmett nadal kręci głową jak osioł. – Nie. Nie powiem ci.
Patrzę, jak odgarnia włosy z wilgotnego czoła, zagarniając swoje luźne, ciemne loki przez ramię. Szturcha ramię Cary i wspina się na palce, żeby szepnąć jej coś do ucha, zanim się odwraca, przechadzając się po parkiecie, biodra kołyszą się tam i z powrotem, zanim z wielkim wysiłkiem wdrapuje się na stołek barowy i uśmiecha się do barmana. Kiedy podsuwa jej piwo, puszczając oko, rumieni się, odwracając wzrok. Słodkie.
Jestem dziwnie urzeczony sposobem, w jaki zarzuca jedną nogę na drugą i podnosi szklankę do ust, wypijając prawie połowę na raz, jakby to była jej praca na cały etat, i staję się trochę wyższy, kiedy zaczyna skanować wzrokiem pomieszczenie. Przelatuje po mnie, a potem obok mnie.
A potem wraca do mnie.
Szkarłatne ciepło wpełza na jej szyję i maluje jej policzki, kiedy zdaje sobie sprawę, że ją obserwuję, więc posyłam jej mój charakterystyczny krzywy uśmiech, wciągając dołki w policzkach na całą długość, i śmieję się, kiedy jej głowa gwałtownie się odwraca. Przykleja wzrok do ekranu telewizora nad głową i natychmiast zaczyna udawać, że mnie nie widziała.
– Sam się dowiem. – Klepię przyjaciela po plecach i mrugam do moich kolegów z drużyny. – Przepraszam, chłopaki.
– Jasne. Powodzenia, Beckett. – Emmett topi swój zniecierpliwiony śmiech w drinku. – Gwarantuję ci, że nie kupi tego, co sprzedajesz. Nigdy jej nie zdobędziesz.
Nigdy jej nie zdobędę? Mało prawdopodobne. Jestem kapitanem naszej drużyny hokejowej i jednym z najlepiej opłacanych graczy w historii NHL. Nie mogę iść do sklepu spożywczego bez otrzymania numeru telefonu lub propozycji, dlatego teraz korzystam z usługi dostawy artykułów spożywczych.
Kładę dłoń na piersi, idąc tyłem z uśmiechem. – Wiesz, co myślę o wyzwaniach.
Nie rozróżniam jego zdania, gdy odwracam się do niego plecami, tylko słowa pogrzeb i jaja w zupie, które są zdecydowanie przerażające.
Ale niewystarczająco przerażające, by mnie powstrzymać.
















