"Nie martwię się..."
"Gadasz. Jesteś cholernie przezroczysty, Ollie. Bo pewnie spróbowałbym cię pocałować, a ty byś mi na to pozwolił." Odchyla się, wypuszczając głęboki oddech. "A kto wie, co by się kurwa stało potem." Miękki, swobodny uśmiech. "Więc zostań, proszę. Żadnych głupot, obiecuję."
Szybko się uczę, że jedyne, czemu potrafię powiedzieć "nie", to jego prośba, żebym się rozebrał i wskoczy
















