Fiona
Pospiesznie ruszyłam korytarzem w kierunku pokoju Barona, ciągnąc za sobą ciężkie warstwy mojej sukni ślubnej. Irytacja spływała ze mnie jak gęsta mgła. Kto znika tuż przed próbą ślubu? Szczególnie, gdy uroczystość przyciągnęła tylu gości. Nie co dzień córka Alfy z Watahy Czerwonego Księżyca wychodziła za syna Alfy z Watahy Błękitnego Księżyca.
Dotarłam do pokoju Barona i do moich wyczulonych uszu dobiegł kobiecy głos.
"Och, kochanie, jesteś niesamowity. Zajdę z tobą w ciążę!"
Zdezorientowana zamrugałam gwałtownie. Czy to na pewno właściwy pokój? Podciągnęłam suknię, wyjęłam telefon z jedwabnej podwiązki na udzie i sprawdziłam e-mail ze spisem pokoi hotelowych i ich przydziałem. Spojrzałam na złotą tabliczkę z grubymi, czarnymi cyframi 505 na drzwiach. To był pokój Barona. Schowałam telefon, nacisnęłam klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzyły się bez karty. Zajrzałam do środka i zobaczyłam mojego narzeczonego, który z pasją oddawał się uciechom cielesnym z inną kobietą na sofie. Miała długie, falujące włosy w kolorze słońca, a jej skóra była gładka i nieskazitelna, jak karmelowy przysmak. Baron ją pożerał.
Z niedowierzaniem opadła mi szczęka. Zdradzał mnie na dzień przed ślubem. Zdrada oziębiła moją krew od głowy po same stopy. Mur, który chronił moje emocje, runął, a gniew rozgrzał krew w moich żyłach.
Zacisnęłam pięści, zamknęłam usta i wyprostowałam kręgosłup, starając się powstrzymać złość. Byłam Luną.
Małżeństwo moje i Barona było rodzinne, czyli tak zwane aranżowane. Dorastaliśmy razem i bardzo wcześnie wiedziałam, że zostanę jego żoną.
Jako córka Alfy, moje małżeństwo było narzędziem do wzmocnienia watahy.
Jak wielu arystokratów, odebrałam elitarne wykształcenie, bez zabawy i przyjaciół. Niemniej jednak byłam idealną Luną. W rzeczywistości miałam lepsze wyniki niż wielu mężczyzn w szkole, na zajęciach i w walce. Najwyraźniej to niewiele znaczyło dla Barona i nie zasługiwałam na jego szacunek.
Nie wybrałam sobie męża, ale zamierzałam mieć idealny ślub, a Baron próbował mi to odebrać. Poświęciłam wiele uwagi wszystkim szczegółom tego ślubu, aby był perfekcyjny. A on to wszystko niszczył, znikając, by pobawić się z inną kobietą.
Nie robię sceny; zbyt wielu gości czeka na próbie ślubu w głównej sali. Więc po cichu zamknęłam drzwi, nie zauważona.
Spojrzałam w dół korytarza, żeby sprawdzić, kto kręci się w pobliżu głównej sali. Nikogo tam nie było.
Jeśli nie przyjdę z Baronem wkrótce, ludzie zaczną zadawać pytania. Nerwowo bawiłam się górną falbanką sukni, próbując wymyślić, co zrobić, kiedy drzwi się otworzyły. Puściłam falbankę i skrzyżowałam ramiona pod piersiami. Oparłam się na prawym biodrze.
Mój narzeczony był bez koszuli, z siniakami, ugryzieniami i zadrapaniami na ciele. Jego czarne włosy były rozpuszczone i opadały na ramiona.
"Nie uważasz, że powinieneś mi coś wyjaśnić?" - powiedziałam chłodno i spokojnie, unosząc cienką brew. Wskazałam na ugryzienie na jego ramieniu. "Ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie ma na to dobrego wytłumaczenia."
Czarne oczy Barona spojrzały na mnie z obrzydzeniem, jego ton był niecierpliwy: "Mam dość twojego chłodnego stosunku do mnie. Znamy się od dzieciństwa. Myślałem, że teraz, na dzień przed naszym ślubem, okażesz mi choć cień sympatii. Ale spójrz na siebie. Nawet teraz" - przejechał dłonią po śladach - "widząc to, jesteś zimnym, pozbawionym emocji robotem. To mnie obrzydza."
"Chcesz, żebym się tobą przejmowała? Żebyś mnie pożądał, skoro nigdy nie dano mi wyboru." Przeczesałam dłonią moje srebrne włosy, upięte w loki. "Jak mam się tobą przejmować, skoro masz romans na dzień przed naszym ślubem?"
"Ślub?" - Baron zadrwił. "Nie będzie żadnego ślubu. Nie ożenię się z tobą. Lily to ta, którą kocham. Nie ty."
Wybuchnęłam gniewem i spoliczkowałam Barona z całej siły, ale tak, żeby go nie uderzyć. "Ty draniu!" Zacisnęłam zęby. "Nie możesz mi tego zrobić. To przyniesie mi hańbę. W tym ślubie chodzi o to, żeby nasze watahy stały się silniejsze. A nie o to, czy się kochamy."
Jego oczy zrobiły się okrągłe, zdumione. Podniosłam długą spódnicę i odwróciłam się, żeby odejść.
Ślub przyciągnął tyle uwagi ze względu na siłę, jaką miała przynieść ta unia, ale teraz szlachta będzie o nim mówić z zupełnie innego powodu.
Powstrzymałam łzy, które szczypały mnie w oczy, zachowałam spokój, minęłam główną salę i w końcu wróciłam do mojego pokoju hotelowego.
Chwyciłam butelkę whisky, którą hotel zapewniał w każdym pokoju i wypiłam ją jednym haustem. Najpierw paliło mnie w gardle, a potem w żołądku. Nigdy nie piłam. Nie wiedziałam, jak spojrzeć ojcu w oczy.
Leżąc na łóżku w morzu falban, patrzyłam, jak pokój powoli wiruje. Moja noga wibrowała kilka razy, zanim zdałam sobie sprawę, że to telefon w podwiązce. Zamrugałam na telefon. Był zbyt jasny i ledwo mogłam się na nim skupić. To była wiadomość tekstowa od mojej jedynej przyjaciółki, Niny. Usiadłam i przeczytałam jej wiadomość.
Nina: Gdzie jesteś? Wszyscy cię szukają.
Próbowałam zmusić kciuki do prawidłowej pracy.
Ja: Pijana w moim pokoju.
Nina: Beze mnie! Niedobrze. Czemu pijesz?
Ja: Baron odwołał ślub.
Nina: Dlaczego?
Ja: Jestem zimna i bez serca.
Nina: Co za dupek. I tak go nie lubiłam. Lepiej ci bez niego. Zaczekaj. Muszę szybko do kogoś napisać.
Upuściłam telefon i przyjrzałam się sobie w lustrze na ścianie pokoju. Połowa moich loków opadła na twarz. Srebro moich włosów sprawiało, że błękit moich oczu lśnił. Spojrzałam na suknię, która zbyt mocno opinała moje ciało. Podniosłam się na nogi i zachwiałam. Moje palce szukały głupiego zamka i pociągnęłam go w dół. Suknia opadła na podłogę i kopnęłam ją. "I tak cię nie lubiłam, więc masz." Westchnęłam, znowu patrząc na siebie.
Dlaczego Baronowi na mnie nie zależało? Czy nie jestem pożądana? Moje ciało było szczupłe, z mocnymi mięśniami. Ćwiczyłam każdego dnia, walcząc z mężczyznami w mojej watasze. Każdego dnia pokazywałam im, że jestem godna bycia ich Luną. Przeczesałam dłonią kilka moich blizn. Moje ciało nie było gładkie i nieskazitelne, jak ciało kobiety, która była z Baronem.
Mój telefon zawibrował i podświetlił się.
Nina: Zamówiłam ci Call Boya? Ma sześciopak i skórę koloru pszenicy. Da ci wszystko, czego zapragniesz! Jest tutaj w hotelu. Pokój numer 705! Idź się zabawić.
W przeciwieństwie do innych arystokratów, Nina była dewiantką i za to ją kocham.
Zazwyczaj zignorowałabym tę wiadomość.
Ale po tym, co powiedział dziś Baron, podniosłam telefon i odpisałam na wiadomość.
Ja: Okej.
Ubrałam seksowną sukienkę, którą Nina zmusiła mnie do zabrania i poszłam w kierunku pokoju 705.
Wpadając tu i ówdzie na ścianę, a potem na stół, w końcu dotarłam do pokoju Call Boya, gdzie drzwi były częściowo otwarte.
Ciekawa, jak wygląda złoty Bóg, otworzyłam drzwi szerzej i wsunęłam głowę do środka. Drewniane drzwi głośno zaskrzypiały i zatrzymałam się.
Chwilę później pojawił się półnagi mężczyzna owinięty ręcznikiem.
Jak powiedziała Nina, mężczyzna był bardzo przystojny. Był wyższy ode mnie o stopę i potężnie zbudowany. Moje ciało wibrowało z pożądania. Wow. Jest o wiele bardziej seksowny niż Baron.
Uśmiechnęłam się i delikatnie powędrowałam palcami po jego twardej klatce piersiowej, wplatając je w kudłate, złote włosy. Jego oczy były tak złote, jak reszta jego ciała, jak ciepły miód, który chciałam zlizać. Nie mogąc się oprzeć mojemu rosnącemu pożądaniu, wepchnęłam go głębiej do pokoju.
"Czas do roboty, chłopcze, spraw, żebym się dobrze bawiła."