Później tej nocy.
Po uroczystości i kolacji, uspokajam chłopców w ich łóżeczkach. Otulając ich szczelnie kocami, odwracam się i widzę moją matkę czekającą przy drzwiach. Skłania głowę na bok, dając mi znak, żebym za nią poszła. Opuszczając mój pokój, idę za nią na dół i przez olbrzymi salon.
Przednie drzwi skrzypią, gdy je otwiera, a my wychodzimy na zewnątrz, na chłodne, świeże powietrze. Sondra
















