— Tato, skąd miałem to wiedzieć? Jestem w Grand Triumphant Hotel pierwszy raz w życiu — Robert uśmiechnął się przepraszająco. — Studiuję finanse, ale znam tylko światowej klasy firmy i przypadki.
— Ha, ha! To prawda! — Zachary zaśmiał się i nacisnął guzik na biurku. — Carlos, wejdź na chwilę.
Kilka minut później do biura wszedł starszy mężczyzna, wyglądający na sześćdziesięciolatka, i spojrzał na duet ojca z synem.
— Panie Zachary Zabinski, panie Robert Zabinski.
— Carlos, od teraz oddaję ci tego smarkacza pod opiekę. Ostatnio jest dużo aukcji i bankietów, prawda? Zabierz go na kilka z nich, żeby zrozumiał pozycję rodziny Zabinskich w Yrinas — polecił Zachary.
Carlos Camidge skłonił głowę na znak potwierdzenia. — Rozumiem.
Zachary spojrzał na Roberta i powiedział: — Młody, trudno wytłumaczyć interesy naszej rodziny w kilku słowach. Najlepiej chodź z Carlosem i ucz się, bawiąc się. Masz tu kartę, możesz jej używać.
Zachary losowo wyjął kartę bankomatową i dał ją Robertowi.
Robert rzucił na nią okiem i podświadomie zapytał: — Ile na niej jest pieniędzy?
— Po co pytasz? Z twoimi obecnymi możliwościami i tak nie będziesz w stanie wszystkiego wydać. Używaj, jak chcesz.
— Nie będę w stanie wszystkiego wydać... — zastanawiał się Robert.
— Dowiedziałem się też o tej dziewczynie z rodziny Quesnell. Mają małą firmę w Yrinas, niewartą wzmianki, ale jej rodzina ma wpływy w Acocester. Nie sądzę, żebyś był w stanie zadzierać z Quesnellami. Będę musiał to zrobić osobiście — Zachary spojrzał na Roberta, chichocząc. — Co powiesz na to? Może wykupię posiadłości Quesnellów w Acocester i zrobię z tej Marilyn twoją sekretarkę? Wtedy będziesz mógł się nad nią znęcać, jak tylko zechcesz.
— Co! — Robert znów był zdumiony.
Robert niewiele wiedział o rodzinie Marilyn. Kiedy się spotykali, nigdy o tym nie wspominała.
Jednak Robert nie był głupi i mógł stwierdzić, że rodzina Marilyn jest naprawdę bogata i wpływowa na podstawie jej codziennego życia.
<Ale teraz tata mówi, że może wykupić wszystkie posiadłości rodziny Quesnell?
Nasza rodzina wydaje się być całkiem bogata, co...?
Żeby Marilyn była moją sekretarką...> rozmyślał.
Robert nie mógł powstrzymać trzepotania serca, ale pospiesznie odmówił: — Nie, tato. Chcę sam załatwić swoje sprawy z nią!
— Hmmm! To dobrze! — Zachary wpatrywał się w Roberta z uśmiechem i pokiwał głową z ulgą. — W takim razie oddam ci interesy w Yrinas, skoro właśnie skończyłeś studia. Twoja mama i ja byliśmy zajęci przez tyle lat. Czas, żebyśmy odpoczęli i pojechali w podróż.
— Co? — Robert był zdumiony. — To... Czy naprawdę mogę to zrobić?
— Ha, ha! — Zachary zaśmiał się. — Dlaczego nie? I tak planowaliśmy oddać ci interesy po ukończeniu studiów. Po prostu dzisiaj to się zbiegło. To była tylko kwestia czasu.
Właśnie wtedy zadzwonił telefon Roberta. Dzwonił jeden z jego współlokatorów z akademika.
— Robert, co jest grane? Czy nie umawialiśmy się na spotkanie przed ukończeniem studiów? Gdzie jesteś? Samuel szaleje dzisiaj! Wybraliśmy Elephant Bar! Wiesz, co to za miejsce, prawda? Tam wydatki mogą z łatwością wzrosnąć do setek dolarów! Musimy naprawdę oskubać Samuela dzisiaj. To będzie najbardziej ekskluzywny wydatek w naszym życiu! Pospiesz się. Czekamy na ciebie przy wejściu do baru. Jeśli nie przyjdziesz, nie wchodzimy!
Głos w telefonie brzmiał bardzo energicznie. Nie czekając na odpowiedź Roberta, dzwoniący się rozłączył.
Zachary uśmiechnął się porozumiewawczo. — Dobrze, idź pobaw się teraz z kumplami. To twój pierwszy dzień, kiedy dowiadujesz się o sytuacji naszej rodziny. Mam dla ciebie misję. Wydaj najpierw 150 tysięcy dolarów! Nie mów mi, że nie wiesz, jak wydawać pieniądze.
Robert był oszołomiony, myśląc: <Czy tata właśnie kazał mi wydać najpierw 150 tysięcy dolarów? Czy on próbuje zrobić ze mnie syna marnotrawnego?>
Po wyjściu Roberta z biura, Zachary podniósł telefon i beztrosko wykręcił numer. — Przygotujcie się. Czas, żeby ten smarkacz przejął niektóre sprawy... Tak, poczekajmy do dnia ukończenia studiów.
Zachary zwrócił się do Carlosa po odłożeniu słuchawki. — A tak przy okazji, musisz być przygotowany na dzień ukończenia studiów tego smarkacza. Chcę, żeby mój syn zabłysnął po raz pierwszy i żeby ta Marilyn zobaczyła potęgę rodziny Zabinskich! Idź po kogoś, kto wymyśli dla mnie plan.
— Rozumiem — Carlos skinął głową z szacunkiem. — Panie Zabinski, Kendrick Zabel, czwarty spadkobierca Zabel Group, przybył do Yrinas i powiedział, że chce pana odwiedzić. Zabel Group wyraziła zainteresowanie wejściem na rynek w Yrinas. Jeśli będą chcieli wejść, my, Zabinski Group, będziemy pierwszymi, którzy odczują tego skutki.
— To wszystko? — Zachary uśmiechnął się lekko, pozornie nie przejęty. — Zostaw takie trywialne sprawy temu smarkaczowi. Niech sam to rozgryzie. Potraktuj to jako lekcję dla niego.
Z postawy Zacharego jasno wynikało, że tak zwana rodzina Zabel nie miała dla niego żadnego znaczenia.
Nagle Carlos pomyślał o czymś i powiedział z gorzkim uśmiechem: — Panie Zabinski, jeśli bezpośrednio przekażemy całe interesy w Yrinas panu Robertowi Zabinskiemu do ćwiczeń, czy to nie będzie zbyt duża presja...?
Zachary machnął ręką i przerwał Carlosowi z pewnością: — Nie ma to znaczenia. Co to za problem, jeśli stracimy rynek w Yrinas? Niech robi, co mu się podoba. Jeśli coś pójdzie nie tak, możemy po prostu sprzedać wszystkie firmy w Yrinas.
W międzyczasie Robert wziął taksówkę do Elephant Bar, najlepszego klubu nocnego w Yrinas. W przeszłości często słyszał, jak jego koleżanki z klasy mówiły, że trzeba wydać minimum 900 dolarów za noc, co brzmiało przerażająco.
Kiedy Robert przybył, od razu zobaczył swoich trzech współlokatorów z czterema dziewczynami przy wejściu do baru, rozglądających się.
Wszystkie cztery dziewczyny wyglądały na niecierpliwe. Było oczywiste, że nie chcą dłużej czekać i chcą jak najszybciej wejść i bawić się.
— Robert, pospiesz się! Jesteś ostatni. Nie mogę się doczekać, żeby wejść i zobaczyć, co się dzieje — Simon Stewart, trzeci najstarszy spośród czterech współlokatorów, natychmiast podbiegł, gdy tylko zobaczył Roberta i pospiesznie pociągnął go w kierunku wejścia do baru.
Robert przywitał się z czterema dziewczynami, ale one jedynie symbolicznie mu przytaknęły. Chociaż Robert był całkiem przystojny, wszyscy w tym społeczeństwie żyli realistycznie.
W swoich tanich ubraniach Robert i tak wydawałby się nic niewart w tym wystawnym otoczeniu, pomimo swojej przystojnej twarzy.
W klubie nocnym Samuel Quigley, najstarszy spośród czterech współlokatorów, przyniósł 225 dolarów i planował wydać je wszystkie dobrze dzisiaj.
Niestety, 225 dolarów wystarczyło tylko na minimalne wymagania dotyczące wydatków. Po zakupie 12 butelek piwa nie mieli już pieniędzy i musieli siedzieć w najbardziej niepozornym kącie bez oświetlenia.
Cztery dziewczyny od razu wyglądały na niezadowolone, gdy przyszły i usiadły.
<Dwanaście butelek piwa dla ośmiu osób? Co za żart!
Co jest najważniejsze, kiedy idzie się do klubów nocnych?
Godność, oczywiście!
Ale teraz siedzimy tutaj bez oświetlenia. Nie tylko nie mamy godności, ale praktycznie się ośmieszamy!> pomyślały.
— Yo, czy to nie Samuel? Nawet tacy biedni ludzie jak ty próbują imprezować w klubach nocnych? Dlaczego masz tylko kilka butelek piwa? Nie możesz znieść, żeby je wypić? — rozległ się szyderczy głos.
Osoba ta dodała: — Mały biedak Robert też tu jest? Przyszedłeś tutaj utopić swoje smutki po tym, jak rzuciła cię Marilyn? Założę się, że umrze ze śmiechu, jeśli zobaczy te 12 butelek piwa przed tobą. Nic dziwnego, że cię rzuciła!
















